C’est la Vie
Gwarny, uczelniany korytarz przemierza smukła blondynka. Spieszy na spotkanie, czy raczej schadzkę; jak się okazuje – ze swoim wykładowcą i kochankiem zarazem. Niedługo potem ciasną przestrzeń pomieszczenia gospodarczego wypełniają jej westchnienia i jęki – tym większą konsternację może wzbudzić fakt, że w kolejnej scenie dominującym dźwiękiem staje się płacz filigranowej brunetki, ciągnącej za sobą walizkę przez opustoszałe, paryskie ulice. Może, ale nie musi: Kochankowie jednego dnia to bowiem trzecia – po Zazdrości (2013) i W cieniu kobiet (2015) – część trylogii kameralnych dramatów Philippe’a Garrela. Tak, jak poprzednio, w najnowszym dziele – przynależącym do ostatniego z sześciu, „narratywno-poetyckiego” okresu jego twórczości{{1}} – reżyser rezygnuje z fabularnych zawiłości, by obiektem zainteresowania uczynić mikrokosmos relacji międzyludzkich.