Na wieki
Zdarzało się, że uzupełniał to, co napisał wczoraj; bywało, że skreślał wszystko, co powstawało przez wiele dni. Podobnie w nocy. Kładł się do łóżka i zaraz wstawał, wracał do biurka i sprawdzał, co przed chwilą napisał, niekiedy w półśnie, czasem dlatego, że coś mu przyszło do głowy, innym razem śmiejąc się z siebie i z własnych pomyłek, które kazały mu dalej badać, dociekać, poprawiać. Lata biegły, a książki wciąż nie było.