4 stycznia odbyła się premiera nowego filmu braci Coen “Człowiek, którego nie było”. Ten film to stylizowany pastisz. Odwołuje się do czarnych kryminałów Jamesa M. Caina (“Listonosz zawsze dzwoni dwa razy”), znanego z drobiazgowych opisów życia codziennego bohaterów, i powojennych filmów science-fiction wyrażających atmosferę grozy z czasów wyścigu nuklearnego USA i ZSRR.
Rzecz jest wysmakowana formalnie, nakręcona na barwnej taśmie, z której zdjęto później kolory. Każdy kadr został starannie dopieszczony, pełno tu niepokojących cieni i napastliwych zbliżeń. W “Człowieku, którego nie było” wszystko zostało więc zrobione fachowo.
“Człowieka, którego nie było” nagrodzono w Cannes za reżyserię. Słusznie, bo to laur za wirtuozerię. Na więcej Coenowie tym razem nie zasłużyli.