18 lipca w Bałtyckiej Galerii Sztuki w Ustce otwarto wystawę młodej artystki Eli Jabłońskiej. Tytuł wystawy brzmi: Help Yourself.
Artystka tym razem odpoczywała. Etos zapracowanej artystki / matki został chwilowo unieważniony, ale za to został podniesiony problem odpoczynku w przyjemnych warunkach. Jabłońska spała w galerii (w nocy, sama) wśród powiewających białych zasłon dzielących przestrzeń galerii zgodnie z rytmicznym podziałem wewnętrznej architektury.
Jabłońska na kilka dni zaprosiła do Ustki swoich przyjaciół dyrektorów / kuratorów / artystów: z Warszawy (Alicja Jyszkiewicz, Kasia Górna), Bydgoszczy (Dorota Podlaska), Łodzi (Marysia Możuch, Wojciech Bruszewski), Zielonej Góry (Wojtek Kozłowski z córką), Białegostoku (Monika Szewczyk), Krakowa (Jan Trzupek – jako rezydent lokalny).
W dzień spotykała się ze swoimi (i naszymi) przyjaciółmi, gotowała im, spacerowała i rozmawiała z nimi. Początkowo mieliśmy uzasadnione przypuszczenie, że chodzi o to, by licznie zaproszeni krytycy sztuki pisali o jej twórczości w zamian za zaproszenie ich na sytuację wernisażowo – konferencyjną, co byłoby genialnym spełnieniem marzenia każdego artysty.
Ale i też wykorzystaniem specyficznych warunków galerii w Ustce. Przymusu pisania o artystce jednak nie zauważyliśmy, dlatego próbowaliśmy wydobyć wątek feministyczny, deklarując nawet, że galeria sprzyja wszelkim ruchom o poprawę sytuacji kobiet, ale tutaj napotkaliśmy już na stanowcze zaprzeczenie ze strony samej artystki.
Piękna i prosta instalacja i wykreowana sytuacja z zaproszonymi przyjaciółmi odnosiła się raczej do trudu istnienia w kulturze. Zmęczenia, przygnębienia, niepewności, ograniczania wolności w sztuce. Jabłońska zaproponowała dla wszystkich odpoczynek, choć na 2 – 3 dni.
Myślę, że ta intuicyjnie skonstruowana wystawa mogłaby być dedykowana Dorocie Nieznalskiej, która akurat w dniu wernisażu została skazana przez sąd, albo galernikom i kuratorom, którzy “nie znają ani dnia ani godziny”. A więc: choć na chwilę: Help Yourself.