Otwarta Pracownia z Krakowa zaprasza 7 października (piątek), o godz. 19.00 na otwarcie wystawy Ignacego Czwartosa pt. „Czas ucieka”.
Ignacy Czwartos, to malarz, rysownik i współzałożyciel Stowarzyszenia i galerii Otwarta Pracownia. Wystawa "Czas ucieka…" jest kontynuacją wcześniejszych krakowskich prezentacji obrazów w Otwartej Pracowni z lat 1997 (Obrazy),1999 (A.D.1999), 2002 (Memento Mori) oraz w galerii Zderzak 2003 (Małe obrazy).
Wystawa czynna do 26.10.2005, w poniedziałki, środy i piątki od 18.00 do 20.00;
w innych terminach po telefonicznym umówieniu się: 6367198.
Poniżej prezentujemy tekst Jerzego Nowosielskiego z 1996 roku, który jest przedrukiem z katalogu do wystawy „Kilku malarzy”.
„Na Kazimierzu, niedaleko rynku, w zwykłej czynszowej kamienicy znajduje się pomieszczenie wynajęte przez kilku młodych malarzy. Pomieszczenie to nazwali oni -"Otwarta pracownia" .Jest to rzeczywiście otwarta pracownia, bo każdy może tam przyjść i zobaczyć coś w rodzaju wystawy. Może zobaczyć nowo powstające obrazy. Tak, bo tam właśnie rodzą się obrazy i to obrazy wysokiej klasy. Ale obrazy, które w naszym współczesnym krajobrazie artystycznym stanowią jakby jakąś egzotykę. Dlaczego? Dlatego, że są to obrazy szalenie tradycyjne. Same wywodzą się z inspiracji najszlachetniej rozumianej abstrakcji, są w jakimś sensie jej kontynuacją, podjęciem jej wezwania, prowadzą w krainę ciszy, spokojnej kontemplacji i głębi.
Czy trzeba było aż takiej cichej, bocznej uliczki historycznego Kazimierza, żeby taka sztuka mogła się schronić, mogła powstawać ?Chyba tak-bo przecież nie w zgiełku galerii komercyjnej, nie w tłoku wernisaży Wielkiego Świata, wielkiej Europy, do której tak pilnie się napraszamy. A może ta prawdziwa Europa jest właśnie tu, w starej stolicy Żydów, właśnie europejskich na podkrakowskim Kazimierzu?
Dla mnie osobiście ta "Otwarta pracownia" jest wielką niespodzianką. Bo ja myślałem już, że malarstwo tradycyjne się kończy. Że wszystkie wielkie wynalazki sztuki nowoczesnej XX w. to tylko artykuły jednorazowego użytku, których powielanie, rozwijanie, twórcza kontynuacja jest właściwie niemożliwa. Sam jej, na przekór otoczeniu próbowałem, ale myśląc, że jestem dziwakiem, samotnikiem ,że jestem anachronizmem.
Tymczasem-nie. Znaleźli się młodzi malarze, którzy podejmują tą tradycję z jakąś przedziwną nadzieją. Na co? Co oni będą w zgiełku "nowoczesności" z tą sztuką robić? I dlatego, że zupełnie nie wiadomo co, że oni sami tego nie wiedzą, może dlatego właśnie są naprawdę rewolucyjni i stanowią prawdziwą europejską awangardę ,bo czy tak samo nie było w latach 10-XX w. na peryferyjnym paryskim Montmartre?” /Jerzy Nowosielski/