Tytułem warszawskiej wystawy jest liczba. MMVI to, zapisany za pomocą cyfr rzymskich rok 2006. Chociaż MMVI to data powstania wszystkich prezentowanych na tej wystawie obrazów, to desinteressment ich twórcy dla wszelkich spraw roku 2006 jest stanowcze i programowe.
Kilka lat temu Łukasz namalował widoki Wrocławia, miasta, gdzie obecnie mieszka i pracuje. Efekt był zadziwiający. Ukazał domy i ulice w stanie jakby przed kapitalnym remontem, jakby właśnie zostały odkopane spod grubej warstwy popiołu. I ta patyna stanowiła w jego oczach największą wartość. Upływający czas i historia, nawet szara historia PRL-u, uszlachetniają to, co pospolite, weryfikują piękno.
Uwaga Łukasza zwrócona jest ku przeszłości. Ale powiedzieć, że ulega paseistycznemu nastrojowi, to za mało. Celem wędrówek i miejscem wtajemniczenia tego artysty są miasta bogate w muzea i zabytki. Predelle namalowane przez niego w Sienie, są z jednej strony pełne inwencji, z drugiej trzymają się zasad i ograniczeń sztuki renesansowej tak ściśle, jakby ich autor wjechał do Toskani w charakterze inwentaryzatora zabytków, który na pierwszym miejscu stawia badawczą uczciwość.
Łuszcząca się farba, widoczne w krajobrazie kurhany, antyczne portyki i posągi, samotne rotundy stojące nad urwiskiem to katalog motywów z jego „włoskich” obrazów. Jakże bliski „słownikowi” dekadenckiej poezji przełomu wieków. W wierszach Georga Trakla, obrazach Arnolda Boecklina, stojąca w zdziczałym ogrodzie, opuszczona willa, z której okien dochodzą dźwięki sonaty, symbolizuje schyłek, przeczucie zbliżającego się końca. Łukasz porywa nas tu i teraz, zabiera w podróż w czasie, do swojej jesieni renesansu – epoki doskonałej, ale już zakończonej. Ideał ocaleje tylko w pamięci, w muzeach, w obrazach.
Wojciech Tuleya
Wernisaż: 18 grudnia, godz. 19.00
Finisaż: 22 grudnia
Galeria ART OWZAP, ul. Krakowskie Przedmieście 17, Warszawa