Tytuł wystawy w warszawskiej Królikarni nawiązuje do obrazu Pokój van Gogha autorstwa Marco Polo Castillo. To jeden z osiemnastu meksykańskich artystów z zespołem Downa, których niezwykłe prace będzie można zobaczyć w dniach od 12 grudnia 2007 r. do 20 stycznia 2008 r.
We wstępie do katalogu Radosław Mleczko, kurator Królikarni pisze:
Jak namalować obraz?
Chory człowiek, Dziki kot, Arbuz, Skaczące ryby, Pokój Van Gogha. I oczywiście Mona Lisa.
Escuela Mexicana de Arte Down.
Kiedy Ambasador Meksyku Pan Raphael Steger Cataño zaproponował mi zorganizowanie wystawy obrazów namalowanych przez artystów z zespołem Downa, zgodziłem się bez wahania. Przypomniała mi się historia integracyjnych warsztatów muzycznych „Błękitne Lato”.
Pracowałem wtedy w warszawskiej Filharmonii. Wspólnie z „United Nations Development Program” zorganizowaliśmy koncert na rzecz niepełnosprawnych. Zastanawialiśmy się jak wykorzystać uzyskane środki. Zrodził się projekt muzycznych warsztatów integracyjnych.
Rozesłaliśmy listy do szkół muzycznych z pytaniem, czy uczą się w nich dzieci niepełnosprawne. W odpowiedzi dostaliśmy kilkanaście zgłoszeń z całej Polski. Wśród kandydatów przeważali uczniowie niewidomi lub ze znaczną utratą wzroku.
Zaczynamy warsztaty. Za radą świetnego pianisty i pedagoga, Macieja Paderewskiego, zdecydowałem, żeby podczas inauguracji zgasić światło i pozwolić „na dobry wieczór” zagrać jednemu z niewidomych stypendystów. Pomysł wydawał mi się nieco pretensjonalny, ale Maciej przekonał mnie, że warto zaryzykować, a chłopaka już słuchał i wie, jak gra.
Zaczął powściągliwie, bez egzaltacji, ale po chwili rozwinął skrzydła, niestety kosztem precyzji. Pudłował, nutom cichym ledwo pozwalał zabrzmieć, a zaplanowanymi forte grzmiał, jakby miał porachunki z fortepianem. Nie miało to wiele wspólnego z interpretacjami, do których przyzwyczaiły nas szkoły. Czułem, że w zaimprowizowanej sali koncertowej, pod osłoną ciemności, która miała wyrównać szanse i zintegrować, wybuchnie salwa śmiechu. I ten wybuch był tuż, tuż. I nie dałoby się go zatrzymać. Ale nie nastąpił. Bo było ciemno? Nagle jaskrawe, fosforyzujące dźwięki, przeforsowane, jak nam się z początku wydawało, forte, nieprzewidziane kanonem zmiany tempa, zaczęły docierać do naszych uszu. Przypomniały, dlaczego chcieliśmy grać, chodzić do szkoły muzycznej i muzykę, której w grze tego pianisty było znacznie więcej, niż w naszym pełnosprawnym dążeniu do poprawności. On był bliżej, mimo że czasem nie trafiał, ale GRAŁ! Był marzycielem, a my skromnymi adeptami muzycznej edukacji.
I zapadła taka cisza, która się nieczęsto zdarza.
Potem oczywiście brawa, a warsztaty udały się znakomicie. Pełnosprawni uczestnicy przypominali sobie, po co zajęli się muzyką, a niewidomi starali się trochę mniej „dawać po sąsiadach”. Pełna integracja.
Zdarza się, że osoba, której wcześniej nie znaliśmy opowie nam coś, o czym nam się nawet nie śniło. I zdarza się, że to jest bardzo ładne opowiadanie, z którego nie mamy ochoty się budzić. A przynajmniej staramy się coś z niego zapamiętać. Na przykład obraz.
Teraz patrzę na Mona Lisę, Pokój Van Gogha, Skaczące ryby, Dzikiego kota i Chorego człowieka. I zastanawiam się. Jak namalować ich obraz?
Kuratorką prezentacji prac z kolekcji John Langdon Down jest Paulina Rymkiewicz z warszawskiej Królikarni, której zdanie: „obrazy te emanują niewiarygodną energią koloru, radości i ciepła. Pokazują niewinną bujność wyobraźni ich autorów, którzy za pomocą sztuki kontaktują się ze światem. I są w tym najbardziej szczerzy i bezpośredni.”
Wystawie towarzyszyć będą warsztaty malarskie. Zajęcia przewidziane są w styczniu 2008 roku.
Wybrane obrazy z kolekcji Fundacji John Langdon Down były wcześniej prezentowane między innymi w wielu miastach Stanów Zjednoczonych i Meksyku oraz w Genewie, Berlinie, Kopenhadze, Aarhus, a także w Muzeum Paula Klee w Bernie.