Wystawa bez tytułu (a Pepe Espaliú), której realizacja zajęła około 6 miesięcy, cechuje intensywna materialność. Towarzyszy jej także przekonanie, że sztuka jest przestrzenią konfrontacji i komunikacji międzyludzkiej, że jest otwartym procesem, którego efektem mają być nie artystyczne wyroby, ale uciążliwe, niezmiennie dokuczliwe, ślady. Wystawa „bez tytułu (a Pepe Espaliú)"” to zaproszenie do przejścia przez swoisty rodzaj instalacji, która składa się z 3080 niemal identycznych obrazów wykonanych grafitem na płótnie o wymiarach 10 x 10 cm każdy, zawieszonych w ciasnym korytarzu.
Wystawa jest dedykowana hiszpańskiemu artyście – Pepe Espaliú. Problematyka ciała, dysfunkcji i lęku, który towarzyszy chorowaniu to punkty wspólne łączące wystawę Anny Okrasko z pracami Pepe Espaliú.
Pepe Espaliú (1955-1993) – malarz, rzeźbiarz, poeta i performer jest w Polsce praktycznie nieznany. Jego prace były pokazywane na przełomie lat osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych w Sewilli, San Sebastian, Madrycie, Arhem, Londynie, czy Nowym Jorku, nie dotarły jednak do Polski. Pepe Espaliú zmarł przedwcześnie w 1993 roku w wieku 38 lat. Jego realizacje traktują przede wszystkim o odczuciach psychicznych dotyczących własnej cielesności. Hiszpan starał się wizualizować doświadczenia, które po części są nieświadome i znajdują się poza możliwością racjonalizacji.
Anna Okrasko dosyć często odnosi się w swoich pracach do twórczości innych artystów. Sztuka i jej przeżywanie wydają się być dla niej bardzo ważną inspiracją. Obecnie wchodzi w dialog z twórczością Hiszpana – dialog, który jest wynikiem poszukiwania podobieństw na poziomie wrażliwości, odnajdywania w jego pracach wspólnych przeczuć, lęków i obsesji.
Wystawa Anny Okrasko składa się z 3080 niemal identycznych obrazów o wymiarach 10 x 10 cm każdy, zawieszonych w ciasnym korytarzu. Ten techniczny spis rzeczy wprowadza jednak w błąd, w istocie bowiem mamy do czynienia nie tyle ze szczególnym rodzajem ekspozycji, co z bardzo konkretną sytuacją. Sytuacją nie do końca komfortową, niezdrową wręcz, której widz wystawy – jeśli się tylko na to zdecyduje – staje się pełnoprawnym uczestnikiem.
Oto ołowiany korytarz, którego ściany pokryte są własnoręcznie wykonanymi przez artystkę, grafitowymi "kafelkami". Powściągliwość tej sytuacji jest tylko pozorna – wejście do jej wnętrza wymaga determinacji, trzy warstwy nie utrwalonego grafitu ołówkowego grożą skażeniem. To próba (nie)otarcia się o lęk. W swojej koncepcji przestrzennej praca ta przypomina klasyczne korytarze Bruce’a Naumana z lat 60. XX wieku, jednak działanie Okrasko ma znacznie bardziej osobisty charakter – jest z jednej strony inspirowane szpitalnymi doświadczeniami artystki, z drugiej zaś konsekwencją wcześniejszych prac, w których na swój własny sposób rozliczała się z malarskich konwenansów sztuki współczesnej.
Okrasko, jeszcze jako uczennica Leona Tarasewicza na wydziale malarstwa warszawskiej ASP, zrealizowała na szkolnym korytarzu wystawę złożoną z odmalowanych przez szablon bezpośrednio na ścianie mizoginistycznych wypowiedzi studentów i profesorów akademii. Przynajmniej od tego momentu malarstwo przestało być dla niej neutralnym tworem estetycznym. Kolejne projekty (jak np. obrazki malowane z metra i wystawiane na sprzedaż na portalu allegro.pl) były swoistymi donosami na malarstwo, a sama artystka skoncentrowała się na procesualnym wymiarze sztuki. Projekt poprzedzający obecną wystawę – monochromatyczne obrazy powstałe przez żmudne zamazywanie płótna długopisem (prawie 1500 zużytych sztuk) – ostatecznie i szczęśliwie przesunął artystkę z grona "młodych, obiecujących malarek" w obszary bliższe sztuce minimalistycznej. Jej prace, tak jak "Bez tytułu (a Pepe Espaliu)" cechuje teraz intensywna materialność.
3 marca, godz. 19.00
Czarna Galeria
ul. Marszałkowska 4 lok.3 (II p.), Warszawa