13 czerwca w Teatrze Kana w ramach projektu Scena równoległa zostanie zaprezentowany monodram Ewy Łukasiewicz zatytułowany Kobieta Łazarz. Ewa Łukaszewicz – absolwentka wydziału aktorskiego PWSTTviF, aktorka filmowa i teatralna.
Spektakl Ewy Łukasiewicz inspirowany jest życiem i twórczością Sylvii Plath. W bezpośredniej bliskości widzów aktorka dokonuje drastycznego podsumowania życia, próbuje zebrać okruchy najtrudniejszych wspomnień i myśli, traktując je jak najcenniejszą i najważniejszą część swojego testamentu. Choć Ewa Łukasiewicz przywołuje ostatnie chwile życia jednej z największych pisarek XX wieku, w swojej pracy odwołuje się do doświadczeń osobistych, dzięki czemu tworzy ona niezwykle odważny, do bólu szczery autoportret.
Fragmenty: „Najcudowniejszą rzeczą na świecie jest cień, miliony ruchomych kształtów i zaułków cienia. Cień w szufladach biurek, w walizkach, pod domami, pod kamieniami, pod powiekami ludzi, pod ich uśmiechami I jeszcze długie, długie kilometry cienia po ciemnej stronie naszego globu.” „Nocami miewałam uczucie unicestwiającego duszę lęku, który wzbierał w moich żyłach i mącił płynącą w nich krew, leżałam czując ból w każdym nerwie i słyszałam głos, który krzyczał: nie możesz pisać nie możesz mówić nie możesz nic.”
Monodram Ewy Łukasiewicz pt.: Kobieta Łazarz oparty na tekstach i życiu Sylvii Plath jest o odchodzeniu – to prawda, bo punktem dojścia jest samobójcza śmierć bohaterki, ale przede wszystkim jest o życiu, którego retrospekcję stanowi cały spektakl. O życiu trudnym, skomplikowanym, ale intensywnym. Ewa/Sylwia w dygresyjnym monologu ukazuje siebie jako pisarkę, matkę, żonę, córkę, kochankę, kobietę chorą, kobietę w impasie twórczym, kobietę zdradzoną. Mówi o drobnych incydentach, wielkich sprawach, o radości i rozpaczy swojego życia. Jej dynamiczny monolog, który raz jest wyrazem cierpienia, innym razem wspomnieniem szczęścia, ukazuje jakby kolejne strumienie życia, które spotykają się w wannie pełnej wody, w której siedzi bohaterka. Woda, w której odbywa się ta ostatnia mowa, oczyszcza Ewę/Sylwię i pozwala jej pójść dalej, nawet jeśli tym dalej jest śmierć. To, co jest dla mnie najciekawsze w tym zdarzeniu teatralnym, to połączenie siły i niejednoznaczności. Ewa tworzy postać prawdziwą i silną, choć pełną sprzeczności. Jest to portret kobiety, usiłującej pogodzić role, które musi spełniać i próbującej zrozumieć zdarzenia, które doprowadzają ją do obecnego miejsca i stanu. Jest to więc monolog, w którym na równi istnieją przypadkowe, drobne zdarzenia, gesty, zwyczajne sytuacje i banalne rozmowy, jak i sprawy wielkie, dramatyczne, fragmenty poezji. Wybór bohaterki, która wychodzi z wanny, by popełnić samobójstwo w tym wypadku nie musi być wyrazem słabości, ale pełnym desperacji aktem woli, dzięki któremu Sylvia po raz ostatni decyduje o sobie. Wybiera, odzyskując dzięki temu panowanie nad własnym losem. Jest wyrazem niezwykle przejmującego krzyku pisarki, który trwa w ciszy upewniając nas w jej wyborze – zdecydowała się na bycie twórcą do końca. Anna Rogala