22 stycznia 2010 roku o godzinie 12.00 w Muzeum Poczty i Telekomunikacji we Wrocławiu odbędzie się wernisaż wystawy Pasjans z samych serc. Obejrzeć na niej będzie można blisko trzysta dawnych kart pocztowych, pochodzących z kolekcji prof. Pawła Banasia – historyka sztuki, kulturoznawcy Uniwersytetu Wrocławskiego, a także Mariusza Kotkowskiego – doktoranta historii Uniwersytetu Wrocławskiego.
Na przełomie wieków Europa została ogarnięta manją i sportem kartkowym. Do dziś nie wiadomo, czy za pomysłodawcę karty pocztowej należy uznać francuskiego księgarza Leona Besnardeau, czy może księgarza niemieckiego Augusta Schwartza? Może był to Serb Petar Manojlovic, który wydrukował pocztówkę przedstawiającą latającego smoka? A może Emanuel Herrmann, którego autorytet profesora i ekonomisty skłonił zarząd pocztowy Austro-Węgier do wprowadzenia do obiegu otwartej karty pocztowej? Czy może jednak Heinrich Stephan, który postulował wprowadzenie pocztówki już w 1865 roku, jednak poczta niemiecka odrzuciła ten pomysł. W każdym razie kartę pocztową dopuszczono do obiegu w 1869 roku – a w roku 1879 w samej Europie wysłano ich ponad 350 milionów.
W owych czasach pocztówka nie pełniła czysto informacyjnej funkcji, lecz była posłańcem uczuć, ambasadorem pamięci (M. Baranowska). Mówiła jestem, pamiętam, myślę, czasem nawet kilka razy dziennie – na podobieństwo dzisiejszych SMS-ów. Poczta w dużych miastach dostarczała korespondencję cztery, nawet sześć razy w ciągu dnia. Kiedy podczas pierwszej wojny światowej czyniła to jedynie dwa razy – odezwały się głosy protestu… Zakochani skwapliwie korzystali więc z możliwości przekazania sobie i rankiem, i w południe, i wieczorem choćby wierszyka. Istniała także możliwość przekazania informacji w sekrecie – wystarczyło napisać ją pod znaczkiem, posłużyć się mową kwiatów, czy odpowiednio nakleić znaczek – i tu w sukurs przychodziły specjalne instruktażowe pocztówki.
Dla zakochanych produkowano też serie pocztówkowe ukazujące całe historie miłosne – od pierwszych nieśmiałych spojrzeń aż do obrączek ślubnych. Pocztówka zresztą zawsze miała ambicje pokazywać świat idealny, świat najlepszy z możliwych, świat, gdzie na jednej karcie mogły się mieścić serca, naręcza niezapominajek, złote podkowy, pociąg pędzący przez plac Concorde w Paryżu oraz statki, jednocześnie będące parowcami i żaglowcami… Ta przesada, przesyt oraz dosłowność wynikały też z faktu, że pocztówka musiała być wymowna – była bowiem egalitarna, a korzystali z niej także niepiśmienni. Jeśli więc nadawcy brakło słów, to ona miała za zadanie przekazać informację jak bardzo się kocha, tęskni czy pozdrawia.
Do roku 1904 mówiła zresztą przede wszystkim ona – nadawcy nie wolno było pisać na stronie adresowej – kilka słów wciskał gdzieś między głowy zakochanych, pisał po rondach kapeluszy i zajmował każdy wolny skrawek miejsca.
Kartki wysyłano, ale też kolekcjonowano – gratką w kolekcji każdego filokartysty były serie, które można było układać jak puzzle (które przedstawiały np. postać Napoleona), pocztówki z ruchomymi elementami, haftowane, tłoczone, pokryte brokatem, z prawdziwymi włosami itd. Odbywały się wystawy, robiono pokazy żywych kart, wydawano nawet pismo traktujące o kartach pocztowych – Listek.
Kres popularności tej manji kartkowej położyła dopiero pierwsza wojna światowa – to ona niszczy też świat, który stworzył idylliczną kartę pocztową.