Nakładem Państwowego Instytutu Wydawniczego ukazała się książka Cynicy autorstwa Anatolija Marienhofa. To jeden z najbardziej nowatorskich utworów w rosyjskiej literaturze [XX wieku], zarówno ze względu na styl, jak i strukturę, pisał o Cynikach Josif Brodski.
Dramatyczna, opowiedziana subtelnie historia nieszczęśliwej miłości, miłości w czasach zarazy – osadzona w realiach Rosji okresu rewolucji, wojny domowej, Rosji etapu przejściowego: burzenia starych wartości i budowy nowego świata. Powieść ta – w sposób atrakcyjny, łatwo strawny – łączy w sobie dziennik intymny z kroniką historyczną. Skonstruowana została na zasadzie fotomontażu: z gwałtownymi zmianami planów, zderzaniem fikcji z dokumentem. Równolegle płynie fabuła – historia miłości i śmierci – i mozaikowy obraz zewnętrznego świata: doniesienia prasowe, obwieszczenia, reklamy.
Rosja jawi się jako kraj absurdu, zamętu, barbarzyństwa, kraj antyludzki, gdzie zanikają pojęcia: miłość, uczciwość, szczęście. W takim świecie przetrwać mogą jednostki silne, pozbawione skrupułów.
Nie ma zgody, co do tego, kim są tytułowi cynicy; mnożą się na ten temat domysły, sam Marienhof określał tym mianem negatywnych bohaterów swojej powieści.
Anatolij Marienhof (18971962), rosyjski poeta, prozaik, dramaturg. Najbliższy przyjaciel Siergieja Jesienina; razem dali początek imażynizmowi, ruchowi poetyckiemu, który w centrum stawiał obraz. Twórczość Marienhofa, początkowo skoncentrowaną na poezji, dzieli cezura roku 1929. Wówczas po bezpardonowej nagonce na Marienhofa, jaką wszczęto w Związku Radzieckim po publikacji Cyników w berlińskim wydawnictwie, zniknął z życia publicznego, jako twórca skazany został na niebyt. Cyników – jedyny chyba imażynistyczny utwór prozatorski – opublikowano w ojczyźnie pisarza dopiero w roku 1988.
Fragment
Olga patrzy w mętną szybę.
– W rzeczy samej, Władimirze, od pewnego czasu zaczynam ostrzej i wyraźniej czuć aromat rewolucji.
– Można otworzyć okno?
Niebo jest ogromne, rozrośnięte, pompatyczne.
– Ja także, Olgo, czuję jej aromat. I wie pani, akurat od dnia, kiedy w naszym domu zepsuła się kanalizacja.
Ostrorogi księżyc kołysze się gdzieś na strzelistych wyżynach niczym choinkowa ozdóbka.
Ulicą przeciągnęli kuchnię polową. Dzięki bojowemu wyglądowi towarzyszących jej żołnierzy poczciwy kocioł przybrał majestatyczną postać ciężkiej armaty.
Nie wiadomo dlaczego zawsze zwracamy się do siebie „pan, pani”.
„Pan, pani” – to jak dzban z wodą, z którego na nasze stosunki ciurkiem leje się zimny strumyk.
– Proszę przeczytać wiadomości z frontu.
– Nie chce mi się. Jestem w podniosłym nastroju, a obecne sztaby nie potrafią należycie przedstawić batalii.
Przypominam sobie historyczne doniesienie:
„Potocki, wyborny żarłok i pijanica, zagubił bitwę”. To o bitwie z Bogdanem Chmielnickim pod Korsuniem.
Wiatr ślizga się bosymi piętami po zimnych jesiennych kałużach, w których odbija się niebo i pływają końskie kupy.
Olga oznajmia:
– Jutro pójdziemy do pańskiego brata. Chcę pracować dla władzy radzieckiej.
(…)
– Mam do pana, Siergieju Wasiljewiczu, niewielką prośbę.
Olga z lekkim, niezwykłym u niej zdenerwowaniem opowiada o swoim pragnieniu, żeby „być pożyteczną dla światowej rewolucji”.
– Hmm…
Różowe piętno na policzku Siergieja purpurowieje zakłopotane.
– Noo, właśnie mówię…
I niczego nie powiedziawszy, uśmiecha się.
– O co chciał mnie pan zapytać, Siergieju Wasiljewiczu?
Podrapał się za uchem.
– Zapytać?…
Herbata w szklankach jest blada jak grudniowa zorza.
– Tak…
Łyżeczka w szklance jest szara, aluminiowa.
– No, chciałem zapytać…
Podrapał się za drugim uchem:
– A czy umie pani cokolwiek robić?
– Oczywiście, że nie.
– Taak…
Zmarszczył w skupieniu brwi.
– W takim razie trzeba będzie ulokować panią na stanowisku kierowniczym.
Siergiej zdecydowanym ruchem zdjął słuchawkę telefonu i połączywszy się z Kremlem, zaczął rozmawiać z komisarzem ludowym oświaty.
Anatolij Marienhof
CYNICY (Cyniki)
Przełożył z rosyjskiego i opatrzył posłowiem Henryk Chłystowski
wydanie I, oprawa miękka
ISBN 978-83-06-03298-7