Od 26 listopada do 3 grudnia 2011 r. trwa festiwal operatorów filmowych Plus Camerimage 2011 w Bydgoszczy, jest to kolejna okazja, by obejrzeć nowohoryzontowe filmy.
W programie znalazła się m.in.:
Nagroda (28 listopada godz. 14.45 Opera Nova) z nagrodzonymi w Berlinie zdjęciami Wojciecha Staronia, laureat Nagrody Publiczności podczas 11. NH. Twórcy filmu – reżyserka Paula Markovitch oraz operator Wojciech Staroń będą gośćmi festiwali. Nagroda będzie miała swoją premierę kinową 24 stycznia 2012 roku.
To autobiograficzna historia – zaznacza Paula Markovitch. – Jej akcja rozgrywa się w lokacjach, które pamiętam z dzieciństwa. Powracam do nich w snach.
To wrogie czasy. Zatopiona w trudnych wspomnieniach autorki historia przybiera formę mglistej, niespokojnej impresji osadzonej w latach 70. w targanej faszyzmem Argentynie. Siedmioletnia Ceci skrywa sekret, którego wyjawienie może kosztować życie całą jej rodzinę. Dziewczynka nie zdaje sobie sprawy z jego istoty. Czy uda jej się zachować milczenie?
Nagroda to film posępny, zbudowany z powtarzalnych kadrów i postrzępionej narracji, odarty z dialogów i bogatej oprawy muzycznej. Debiut pełnometrażowy mieszkającej w Meksyku autorki jest połączeniem antymanifestu wymierzonego w kult zbrojnej siły i politycznej dyktatury z obyczajowym dramatem ciemiężonej jednostki. Czynnikiem dominującym nad całością jest jednak atmosfera dorastania w miejscu wyjałowionym, nieprzyjaznym; atmosfera zbudowana w głównym stopniu na wspaniałej pracy kamery Wojciecha Staronia.
Pozostałe filmy Stowarzyszenia Nowe Horyzonty, pokazywane w Bydgoszczy:
Code Blue (Panorama europejska)
reż. Urszula Antoniak, zdj. Jasper Wolf
30 listopada godz. 10.00 Multikino sala 10
Marian jest pielęgniarką, praca w szpitalu niemal zupełnie ją pochłania. Opiekuje się umierającymi, asystuje przy śmierci, czasami ją przyspiesza. Kolekcjonuje drobne przedmioty należące do zmarłych pacjentów. Żyje w niemal pustym mieszkaniu, stroni od ludzi. Chwilami łaknie bliskości – boleśnie, całą sobą. Któregoś dnia zwraca uwagę na nowego sąsiada. Łączy ich osobliwe doświadczenie – oboje są biernymi świadkami brutalnego gwałtu. Wspólny akt vouyeryzmu daje początek więzi, której kulminacją będzie dotkliwy finał.
Code Blue, drugi po znakomicie przyjętym Nic osobistego pełnometrażowy film Urszuli Antoniak, należał do najgoręcej dyskutowanych propozycji w sekcji Piętnastka reżyserów tegorocznego festiwalu w Cannes. Wzbudził skrajne reakcje, od słów pochwalnych po ostentacyjne opuszczanie sali.
Code Blue to wyzwanie, kino, które niemal fizycznie męczy – mówiła o swoim dziele reżyserka. – Mam wrażenie, że tym razem poszłam dalej, wzięłam na siebie większe ryzyko. Ale o to mi chodzi – rzucam się na głęboką wodę i sprawdzam, czy się nie utopię.
Pina (Panorama europejska)
reż. Wim Wenders, zdj. Hélène Louvart, Jorg Widmer
1 grudnia godz. 17.45 Multikino sala 7, po projekcji (19.30 – 20.45) spotkanie ze stereografem Alainem Derobe (moderator: Benjamin Bergery)
2 grudnia godz. 14.30 – 16.30 Multikino sala 10 wykład: Kadrowanie i ruch w 3D, Denis Rouden i Alain Derobe (moderator: Benjamin Bergery)
Pina nie jest biografią zmarłej przed dwoma laty choreografki Piny Bausch. To raczej hołd złożony przez Wima Wendersa jej twórczości i hymn na cześć sztuki. W subtelnym, wyciszonym filmie niemiecki twórca staje w obronie najdelikatniejszych wartości – uczuć, piękna, szacunku dla drugiego człowieka.
Reżyser zarejestrował najważniejsze przedstawienia artystki – Święto wiosny, Vollmond i Café Müller. Poprosił członków jej zespołu o wykonanie części układów na ulicach niemieckiego Wuppertalu. W filmie niemal nie padają słowa, środkiem ekspresji tancerzy jest ciało.
Pina nauczyła mnie, że nie trzeba zalewać widzów potokami słów – mówi autor dokumentu. – Otworzyła mi oczy na to, ile można zakomunikować gestem albo poprzez stworzenie odpowiedniej przestrzeni.
Chcąc wiarygodnie oddać tę przestrzeń na ekranie, Wenders wstrzymywał się z realizacją Piny ponad 20 lat. Czekał, aż kamery pozwolą mu zrekonstruować na ekranie świat wykreowany na scenie przez Bausch. Dziś, wykorzystując technologię 3D w dokumencie, autor Nieba nad Berlinem wytycza też nowe drogi dla kina. Pokazuje, że trzeci wymiar nie musi być tandetnym efektem, który sprowadza X muzę z powrotem na jarmark. Że może służyć wielkiej sztuce.
Łagodny potwór – projekt Frankenstein (Panorama europejska)
reż. Kornél Mundruczó, zdj. Mátyás Erdély (Węgry 2010)
3 grudnia godz. 19.30 Multikino sala 7
Kornél Mundruczó bawi się jednym z wielkich mitów popkultury. W swoim metafilmowym dziele sięga do trzewi powieści Mary Shelley, wyciągając ze znanej historii problematykę rodzicielskiej odpowiedzialności i tragedię związaną z odrzuceniem. Mundruczó samego siebie obsadza w głównej roli, jako apodyktycznego reżysera ze skłonnością do manipulacji innymi ludźmi, w których zdaje się widzieć jedynie aktorskie marionetki.
W jego życiu pojawia się jednak porzucony przed laty nieślubny syn, który staje się metaforą monstrum Frankensteina, tak samo jak on jest godny współczucia, ale również jak on jest wzgardzony i niezrozumiany. Zanim ów bezimienny filmowiec zorientuje się, że jego potomka nie da się ot tak wyreżyserować, dojdzie do tragedii.
Grabarz (Inny obraz, inny głos)
reż./zdj. Sándor Kardos (Węgry 2010), laureat specjalnego wyróżnienia Jury i nagrody FIPRESCI 11. NH
3 grudnia godz. 17.30 Multikino sala 7
Adaptacja opowiadania Rainera Marii Rilkego o tajemniczym młodzieńcu obejmującym posadę grabarza w San Rocco. Nieznajomym fascynuje się córka miejscowego podesty. Spędza z nim całe dnie w cmentarnym ogrodzie, prowadząc rozmowy o śmierci i umieraniu. Miasteczko nawiedza plaga. Ludzie masowo umierają, ostatni żywi pchają na cmentarz wozy pełne trumien…
Film zrealizowano za pomocą aparatu używanego podczas wyścigów konnych do rejestrowania zawodników przecinających linię mety. Nie daje on takiego obrazu przestrzeni jak zwykła kamera czy aparat fotograficzny. W Grabarzu nie ma właściwie iluzji ruchu, tak charakterystycznej dla klasycznego kina. Przed oczyma widza, od strony lewej do prawej, pomału przesuwa się otoczony czarnym tłem prostokąt z fotograficznymi obrazami.
Obrazy te są zniekształcone, rozmyte – jakby były utrwalone trzęsącą się ręką. Wyglądają niczym rozmazane klatki filmu, poruszające się zbyt wolno, by stworzyć wrażenie ruchu, niekiedy zaś tworzące surrealistyczne czy abstrakcyjne kompozycje. Tak oto reżyser zabiera widza w czasy prehistorii kina, umożliwia mu doświadczenie charakterystycznych dla poprzedzających epokę X muzy metod konstrukcji obrazów filmowych (panoramy) i złożonych z nich narracji.
Koń turyński (Inny obraz, inny głos)
reż. Béla Tarr, zdj. Fred Kelemen (Węgry, Francja, Niemcy, Szwajcaria, USA 2011)
1 grudnia godz. 10.00 Multikino sala 7
Jeśli wierzyć zapowiedziom Béli Tarra, Koń turyński to jego pożegnalny film. Reżyser twierdzi, że powiedział już w kinie wszystko, co chciał, i przechodzi na artystyczną emeryturę.
Nagrodzony na ostatnim festiwalu w Berlinie obraz to medytacja nad agonią świata. Ten dwuipółgodzinny film utrzymany jest w mrocznej atmosferze powolnego rozpadu. Punktem wyjścia stała się dla Tarra anegdota o Fryderyku Nietzschem, który w 1889 roku pochylił się nad losem konia bitego przez chłopa przy drodze.
Autor po raz kolejny rzucił widzom wyzwanie. W swym dziele zawarł wszystko, co zawsze składało się na jego charakterystyczny styl: niechęć do słów, czarno-biały obraz, powolne tempo. Każdy element jest tu skrajnie minimalistyczny. Akcja rozgrywa się w ciągu sześciu dni w ciemnej, wiejskiej chacie, a całość układa się w spójną, przytłaczającą wizję procesu przeciwnego stworzeniu świata.
Nic nie poradzę na to, że nie umiem zrobić pogodnego filmu – podsumowuje swoją karierę Tarr. – Jeżdżąc po świecie, nie widzę wokół siebie szczęścia. Może inni są w stanie je dostrzec. Ja nie. Dlatego piszę moje filmy mrokiem.
Poza szatanem (Inny obraz, inny głos)
reż. Bruno Dumont, zdj. Yves Cape (Francja 2011)
29 listopada godz. 12.15 Multikino sala 7
Wydmy, bagna, rozlewisko rzeki. Wioska, gdzieś w okolicach Boulogne-sur-Mer, na francuskim wybrzeżu Kanału La Manche. W szałasie na wydmach mieszka mężczyzna (znany z Hadewijch David Dewaele, w obsadzie opisany po prostu jako facet – choć znakomicie pasowałoby do niego Lynchowskie określenie: facet skądinąd). Chodzi po okolicy, pali ognisko, poluje.
Od czasu do czasu klęka, zastyga w modlitewnej pozie, wpatruje się w horyzont. A wszystko to jakby wypełniał obowiązki – pewnie, rutynowo. Towarzyszy mu dziewczyna z wioski (Alexandra Lamatre), którą zdaje się chronić. Nie stroni przy tym od drastycznych środków. Z tą samą kamienną twarzą dokonuje aktów przemocy i czyni cuda.
Czy jest postacią anielską czy demoniczną? Wcieleniem zła, które zamieszkuje okolicę, czy przeciwnie – tym, który od niego strzeże, jedynym, który może je pokonać? Poza szatanem to jeden z najbardziej minimalistycznych filmów Dumonta – ascetyczny wizualnie, niemal zupełnie pozbawiony dialogów, oparty na powtórzeniach. Czytaj: fascynujący.
Międzynarodowy Festiwal Sztuki Autorów Zdjęć Filmowych PLUS CAMERIMAGE
26 listopada – 3 grudnia 2011 r.
Bydgoszcz