Nakładem Wydawnictwa Wielka Litera ukazała się książka Marcina Kołodziejczyka B. Opowieści z planety prowincja. Opowiadania zawarte w książce przypominają filmy Wojciecha Smarzowskiego. Przerażają, śmieszą, wzruszają i brawurowo przedstawiają galerię zwykłych-niezwykłych postaci, dowodów.
Co stało się z Jadzią, elegantką bez zęba z fabryki czekolady? Jak przebiegała realizacja filmu o Zdziśku – hydrauliku, przebierającym się za ponętną Beatę? Dlaczego z wulkanizatora bez lewej stopy, Jana G., śmiało się całe miasteczko? Dokąd tak na swym rowerze usiłowała dojechać niejaka Maria, zwana Meksykanką, stara kobieta spod Kielc? Na jaki casting jadą do Warszawy Mariella i Aśka, prowincjonalne aktorki? Z jakiego powodu ludzie dosłownie lizali buty Zygmuntowi N.?
No, ja powiem, lekko w życiu nie miałem, ale jedno się wie: żyć trzeba, taka jest wola nieba – wyznaje jeden z bohaterów tego zbioru i pod tym wyznaniem mogliby podpisać się inni. Kłopoty spadły im z nieba albo – to oczywiście częstsze – narobili je sobie sami. Na planecie prowincja roi się od szemranych interesów, zdrad w przyjaźni, interesach i miłości, pełno tu podjazdowych wojen, w których ostatecznie przegrywają obie strony, zamroczone nienawiścią lub wódką, lub jednym i drugim. Umiejętnie podsycając naszą ciekawość, Kołodziejczyk opowiada zaskakujące anegdoty, kapitalnie portretując Polaków w ich codziennym otoczeniu. Zabiera czytelnika na wieś, do miasteczek i do osiedli popegeerowskich, w których podjeżdżający pod blok zagraniczny samochód staje się sensacją. Uświadamia też, że planeta prowincja to stan ducha, niezmienny też choćby w opanowanym przez naszych Londynie…
Czy to literatura piękna, czy literatura faktu? – spytają zapewne czytelnicy. Jedno i drugie, i to wielki walor tego zbioru niby reportaży, umiejscowionych w konkretnym czasie i miejscach, opowiadających o konkretnych ludziach z nazwiskami, choćby i zmienionymi, a z drugiej strony świetnych literacko opowiadań. Kołodziejczyk jest bowiem zarówno doskonałym podsłuchiwaczem – każdy z jego bohaterów mówi swoim, charakterystycznym językiem – jak i mistrzem rozmaitych form. Czytelnik znajdzie tu m.in. relację z sali sądowej, nieprzewidywalną opowieść prowadzoną od końca, monolog, rozmowę w pociągu…
Książka ta zaświadcza, że świat aż tak bardzo się nie zmienia. Mały realizm w XXI wieku trzyma się tak świetnie jak w XX. Marcin Kołodziejczyk jest nie tylko dziennikarzem. Dziennikarz najczęściej zna z góry wszystkie odpowiedzi, reporter czeka, żeby je usłyszeć. Podoba mi się to, jak Kołodziejczyk pyta o Polskę.
Mariusz Szczygieł
Marcin Kołodziejczyk od 18. roku życia pracuje jako reporter i dziennikarz. Za swoje teksty otrzymał m.in. nagrodę Melchiora, wyróżnienie Pióro Nadziei Amnesty International, a także pierwszą nagrodę polskiej edycji konkursu Za różnorodnością, przeciw dyskryminacji. Był siedmiokrotnie nominowany do nagrody Grand Press w kategorii reportaż i publicystyka. Jest także dokumentalistą – zdobył Discovery Encouragement Award i dwukrotnie nagrodę festiwalu Planete Doc Review w kategorii prozy dokumentalnej. Od 2000 roku jest związany z tygodnikiem Polityka.
B. Opowieści z planety prowincja, Marcin Kołodziejczyk
Premiera: luty 2013
Wydawnictwo Wielka Litera