4 września w Oficynie Literackie Noir sur Blanc ukazała się książka Étienne Bariliera Chiński fortepian. Książka stawia między innymi pytanie o to, dlaczego muzyka klasyczna cieszy się tak wielkim uznaniem na Dalekim Wschodzie.
Podczas letniego festiwalu w La Roque na południu Francji młoda chińska pianistka gra Scarlattiego, Brahmsa i Chopina. Urzeczony jej talentem krytyk ogłasza, że jest ona największą współczesną pianistką. Inny krytyk muzyczny, chłodny i ironiczny, stwierdza, że jej grze brakuje duszy, jest sztuczna i wtórna.
Dziennikarze toczą burzliwy spór na swoich blogach i w prywatnych mailach. Na konflikt natury estetycznej nakładają się kwestie czysto osobiste, bo krytycy dobrze się znają. Czy prywatne animozje przesłonią dyskusję o wartościach?
Ta zgrabnie napisana i niepozbawiona humoru książka, której autor łączy talent eseisty z talentem powieściopisarza, stawia kilka ważnych pytań. Dlaczego muzyka klasyczna cieszy się tak wielkim uznaniem na Dalekim Wschodzie? Czy Europa traci swoją duszę, czy też ją odnajduje dzięki mistrzowskiej grze chińskiej pianistki?
Étienne Barilier (ur. 1947) – szwajcarski pisarz, filozof i tłumacz, profesor Uniwersytetu w Lozannie. Jest autorem licznych esejów na temat literatury, muzyki, myśli współczesnej oraz ponad dwudziestu powieści.
Słowem, poczułem ulgę: mogłem się obawiać, że Pański krytyczny zmysł zaczął Pana zawodzić i teraz ślepo wychwala Pan osoby, które na to nie zasługują. Lub na odwrót, że to ja mam słuchowe omamy, nie rozumiem już niczego z muzyki, brakuje mi polotu i uchybiam pięknu. Czcze obawy, swoim czytelnikom nie opowiada Pan wcale o muzyce, mówi Pan o czymś innym.
Skoro tak, mogę zaakceptować wszystko: skandaliczne opinie na temat wymienionych panów, brutalne, zuchwałe, głęboko obraźliwe zdania, w których dyskwalifikuje Pan genialnych wykonawców. Mogę też przyjąć Pańskie wyznania wiary w muzykę klasyczną, które, proszę wybaczyć, kojarzą się z inną epoką, a w każdym razie z całym szeregiem przesądów, których nie sposób podtrzymywać w XXI wieku. Mogę się zgodzić na wszystko, gdyż autorem tych słów nie jest Frédéric Ballade, którego uważam za najbardziej wnikliwego krytyka na świecie. Jest nim człowiek, który myli (zapewne w pełni świadomie, nie zamierzam w to wątpić) muzykę z jej wykonawcą, a raczej wykonawczynią.
Zamiast słuchania w ciemno, miałbym wielką ochotę zaproponować Panu swego rodzaju kolaż: dźwięk z recitalu Mei Jin i obrazy ukazujące na przykład otyłego pianistę, który się poci i sapie, ma grube paluchy, krzywi twarz w grymasie, przybiera gniewne miny. Mógłby to być Sokołow, mógłby to być Wołodos, a także wielu innych, gdyż przyznaję, że w tej dziedzinie mamy bogactwo wyboru. Uznałby Pan, że po prostu nie da się na nich patrzeć — i że ich dźwięki są naprawdę koszmarne.
Tak, widziałem kiedyś film Od Mao do Mozarta. Nie pamiętam go zbyt dokładnie, ale znajdę go na YouTubie i jeśli Pan zechce, wrócimy do tematu. Jedno jest pewne: od trzydziestu lat Chiny się bardzo zmieniły. Mao pojawia się już tylko w oficjalnych mowach, a Mozartowi składa się od czasu do czasu urzędowe hołdy. Zresztą, może mi Pan nie wierzyć, ale żywo interesuję się chińską muzyką, tą prawdziwą, muzyką tradycyjną. Czytam fascynującą książkę na ten temat, napisaną pod koniec XVIII wieku przez ojca jezuitę Josepha Amiota. A jeśli chodzi o Chiny, moja nieco zbyt ostra krytyka nie ma nic wspólnego z jakimkolwiek rasizmem: uważam, że Chińczycy mają rację, przywłaszczając sobie europejską muzykę. Można na niej nieźle zarobić, zyskać dogodną pozycję, wygrać publiczny przetarg. Tak, Chińczycy dokonują właściwych wyborów, podobnie jak Chinki, które chciałoby się nazywać nimfami, gdy mają urocze buzie.
(fragment)
Etiénne Barilier Chiński fortepian
Premiera: 4 września 2014 roku
Oficyna Literacka Noir sur Blanc