Od 14 listopada w warszawskiej Galerii Dawid Radziszewski można oglądać wystawę prac Sebastiana Buczka.
Sebastian Buczek:
Nigdy nie interesowałem się zbytnio przodkami. Słyszałem od matki, że jeden z moich prapradziadków miał na imię Sebastian i że pochodził z nieprawego łoża. Jego domniemanym ojcem miał być Hrabia Tołoczko. Dzięki temu i ja mam jakąś domieszkę hrabiowskiej, błękitnej, jak wiadomo, krwi. Równie mało się interesowałem częścią rodziny od strony Ojca. Oczywiście znałem babcię, która była socjalistyczo/pozytywistyczną nauczycielką w Józefowie Biłgorajskim (robiła nam z bratem podczas wakacji codzienne dyktanda polonistyczne). Lepiej poznałem Dziadka, był partyzantem AK. Niemiecka kula przypaliła mu policzek i trafiła jego towarzysza broni gdy rozbijali posterunek żandarmerii. Dziadek chętnie dzielił się bohaterskimi opowieściami z czasów wojny.
Nie rozumiałem jednak nigdy skąd płynie niechęć i poirytowanie obecne na twarzach mojego ojca Mariana i cioci Ali, kiedy dziadek podczas spotkań rodzinnych wyskakiwał z karabinem, przedzierał się przez zarośla z okrążenia czy pędził z wiadomością na koniu do oddziałów BCh. Żyłem z tą drobną zagadką ładnych kilka lat. Aż dopiero całkiem niedawno wiedziony potrzebą wyjaśnienia, zawiłości natury psychologiczno-emocjonalnych na łonie mojej rodziny zacząłem temat bardziej świadomie penetrować. Skąd biorą się dziwne zachowania mego ojca wobec dziadka i dlaczego, tak rzadko cokolwiek mi wyjaśniał i nigdy nie wyrażał uczuć. Czy faktycznie przez wielką skromność i szlachetną powściągliwość? Naiwny obraz ojca prysł dopiero całkiem niedawno, kiedy tata utrzymywał, że jestem hipochondrykiem nawet wtedy kiedy wyniki badań jasno stwierdzały obecność pasożytniczej infekcji. Sugerował że powinienem pójść do psychologa a jeszcze lepiej do psychiatry. Zdałem sobie sprawę, że nasza więź jest iluzoryczna i że latami tkwiłem w jakiejś koszmarnej nieświadomości. Jako że mam w sobie coś niestrudzonego, może to ta domieszka błękitnej krwi, zacząłem interesować się przeszłością. Wypytywać dziadka o czasy nie tylko wojenne ale i powojenne. Okazało się że tutaj pojawiają się drobne nieścisłości. Dziadek, według najnowszej wersji wydarzeń jednak nie służył w milicji po wojnie, nie chodził z pistoletem i nie łapał złodziei! W milicji był tylko na papierze na rozkaz z dowództwa AK, które zalecało takie zachowania aby uchronić swoich żołnierzy przed wywózką na Sybir. Dlaczego opowiadał mi nieprawdziwe historie? Tu powątpiewanie w kręgosłup moralny ojca zaczęło się łączyć z powątpiewaniem w kręgosłup moralny dziadka. Podejrzana stała się też opowieść o tym jak dzięki wstawiennictwu sąsiada ze wsi został zwolniony z UB (Może był to przypadek, ale może po prostu współpraca). I tu BACH jak mogłem na to nie zwrócić uwagi. MARIAN BUCZEK mój ojciec, który urodził się jeszcze przed śmiercią Stalina, został nazwany imieniem Wielkiego Komunisty – Mariana Buczka. A sam dziadek piastował przez długie lata stanowisko w zakładzie komunalnym w Józefowie Biłgorajskim. Był członkiem PZPR. Temat ten oczywiście nie istniał, nie był poruszany. Może to był przypadek i mój ojciec nazywa się tak bo miał być dziewczynką Marysią … Może dziadkowie nie wiedzieli o Marianie Buczku komuniście, bo byli z małej wioski?…
Mogę się oczywiście mylić w swoich domniemaniach, ale wydaje mi się całkiem jasne, że po prostu właśnie stąd, z tego wstydliwego tchórzostwa moich przodków, z tej w sumie śmiesznej i nieistotnej wielkiej tajemnicy, wzięły początek różne emocjonalne dziwności, zawiłości, lęki, które mają niesamowitą moc kształtowania losów całej rodziny (dokładnie tak jak to sugerują wielcy psychoanalitycy). Gdybym domyślał się obecności tego wstydliwego sekretu kilka lat temu? Jakże inaczej mogły się potoczyć i moje losy. Inaczej patrzył bym na uroczystości partyzanckie w Osuchach, czapkę z orzełkiem, doszywane gwiazdki. Jakże bardziej z przymrużeniem oka mógłbym patrzeć w twarz groźnemu ojcu z dzieciństwa. Kartkę ze zdjęciem statku Marian Buczek zakupiłem na allegro, a przy okazji kupiłem jeszcze jedną pocztówkę, na której widnieje sympatyczny stateczek FAFIK ze Świnoujścia. Jak inne mogłoby być życie tej rodziny gdyby nosiła nazwisko FAFIK – pomyślałem.
Sebastian Buczek
Wernisaż: 14 listopada 2014 roku, godz. 19.00
Wystawę będzie można oglądać do 20 grudnia 2014 roku
Galeria Dawid Radziszewski w Warszawie