Do 30 listopada w krakowskim Pubie-Gallery Wręga można oglądać wystawę zatytułowaną Finezja ulotności. W ramach ekspozycji są prezentowane prace Moniki Feret – autorki najnowszego cyklu Podróż na liściu.
Monika Feret o tym, skąd wziął się pomysł na Podróż na liściu:
Projekt Podróż na liściu nie był zaplanowany od a do z. Nie do końca działałam wg planu. Postawiłam raczej na przygodę i chęć doświadczenia czegoś nieznanego.
Urodziłam się jesienią, we wrześniu i od najmłodszych lat lubiłam odkrywać uroki tej pory roku. Zdecydowanie jesień jest moja ulubiona pora roku. Mimo, że większość ludzi za nią nie przepada, ja uważam ja za najciekawszą i żałuję, że tak krótko trwa. Jest bardzo malarska. Jesienne liście dostarczają niezwykłego bogactwa barw i tworzą dobre harmonie kolorystyczne, a dla artysty takie efekty wizualne są cenne. Poza tym mój dom rodzinny znajduje się naprzeciw parku. Zawsze spacerując, czy pokonując drogę do szkoły i ze szkoły, uwielbiałam szelest liści pod stopami. Jakoś tak od dawna jesienne liście oddziaływały na mnie artystycznie, sensorycznie i sensualnie ( prawie na wszystkie zmysły).
Taki bodziec połączenia pasji malarstwa z liśćmi uruchomił mój znajomy artysta Michał Kostewicz, który często zarabia nad morzem swoimi pięknymi pastelowymi portretami. Tam też zauważył malowane liście. Okazało się, ze kilka osób w Polsce zajmuje się malarstwem na liściach z różnym skutkiem. Nie wiadomo kto tak naprawdę to zapoczątkował. Jeśli chodzi więc o sama formę malarstwa – malarstwa na liściach, nie czuję się jej autorem. Takiego autorstwa sobie nie przywłaszczam. Uważam, że każdy może malować na liściach tak samo jak na tradycyjnych mediach – płótnie, czy tekturze itp.
Natomiast mój pomysł polegał na tym, by wyjechać w podróż po Polsce i by takie jesienne, kolorowe, niepowtarzalne, kruche, ulotne liście stały się zapisem miłych wspomnień z podróży. Następnie chciałam takie wspomnienia sprzedawać po prostu tam, gdzie się zatrzymam.
Liście są bardzo subtelne dlatego pasują do mnie, do mojego charakteru. Budują też osobista relację ze światem natury z jednej strony, a drugiej strony z tym, co na nich odmalowuję – jakie wrażenia z podróży z dostrzeżonych w naturze pejzaży przedstawię.
Tak zaczęła się ta przygoda. Lipiec- sierpień 2014r. 9 miejscowości ( Kraków, Rabka Zdrój, Podlesice, Olsztyn, Stegna, Kuźnica, Jastarnia, Jurata, Międzywodzie). Podróż trudna i nie bez kłopotów, ale bez ryzyka nie ma zabawy. Część podróży zrealizowałam sama, część ze znajomym i młodszą siostrą. Do dokumentacji wykonaliśmy wspólnie setki zdjęć i nagrań, z których powstaje teraz film o projekcie.
Myślę, że każdy człowiek chce zachowywać miłe wspomnienia i takimi wspomnieniami dzielić się z ludźmi. Chce podarować im radość doznań. Z pewnością jednak bez tego kontrastu – bez przeżyć i doświadczeń o negatywnym zabarwieniu, nie można byłoby w pełni wyrazić tych miłych wspomnień i docenić je. W wakacje szczególnie ważny był dla mnie kontakt z naturą, stąd na liściach malowane pejzaże.
Dzieło sztuki w projekcie Podróż na liściu
Myślę, że dziełem sztuki w projekcie są nie tylko malowane liście, ale też suma tych wszystkich różnorodnych przeżyć, doświadczeń, spotkań z ludźmi; którzy byli gdzieś na mojej drodze tylko na chwile, ale również spotkań z ludźmi, którzy pozostali w przestrzeni projektu na dłużej i z którymi ma do tej pory kontakt także prywatny. Takimi fantastycznymi osobami, początkowo dla mnie zupełnie obcymi, są m.in. poetka Maria Juszczyk, którą poznałam przypadkowo w pociągu. Rozmawiałyśmy całą drogę, wymieniłyśmy się nr telefonów. Okazało się, że mamy wiele wspólnych pasji. Nie wiedziałam, czy ten kontakt przetrwa. A jednak tak się stało i właśnie ta Pani napisała dla mnie wiersz – piosenkę o Podróży na liściu, którą będę śpiewać z ekipą w muzycznej scenie flash moba w filmie. (Nagranie tej sceny planuję na marzec lub początek kwietnia 2015r.)
Taką osobą jest również Paweł Szkudlarek, bardzo sympatyczny Pan z Międzywodzia z niesamowitym poczuciem humoru, u którego w sklepie na grałam scenkę napadu do swojego filmu z projektu. Nie chciałabym zdradzać na czym polegała ta scena, bo to wszystko będzie w filmie. (…)
(Monika Feret)
Podróż u artystów
Wielu artystów podejmuje temat podróży lub po prostu podróżuje traktując to jako działanie artystyczne. Bardzo dużo ludzi interesujących się sztuką uważa, że podróż jako twórczość musi być pielgrzymkowa, piesza. Tylko taka zasługuję na miano sztuki. Bo przecież taka jest wykańczająca, podejmuje u człowieka większy wysiłek, działa na jakiś ekstremach pewnie nie tylko fizycznych, ale również psychicznych. Pytanie, czy osoba podróżując jakimś środkiem lokomocji zawsze podejmuje podróż łatwiejszą i wygodniejszą? Czy 2 osoby podróżujące tak odmiennie nie mogą mieć tych samych lub bardzo podobnych przeżyć, kłopotów. Czy ich doświadczenia nie mogą się czasem spotkać? Moja podróż nie była tylko i wyłącznie lekka i przyjemna. Podróżowałam z przyczepą campingową. Mieszkałam w spartańskich warunkach, czasem nocowałam na dziko, by koszta podróży były tańsze. Natomiast w Stegnie miałam w pewnym momencie problem z tamtejszą strażą miejską. W Juracie wybrnęłam jakimś cudem z bardzo niekorzystnej umowy za stoisko z moimi obrazami – malowanymi liśćmi. Jednak nie chciałabym nigdy dojść do takiej granicy jak artystka Honorata Martin. (…) W film o projekcie Podróż na liściu zaangażowało się tyle ludzi, znajomi i nieznajomi, kilka znanych, bardzo dużo z nich to osoby nowo poznane. Razem tworzymy piękna całość. Uwielbiam ludzi poznawać i wydobywać z nich największe talenty, by każdy mógł się zaprezentować od jak najlepszej strony. Myślę, że to jest właśnie sztuka warta zachodu.
(Monika Feret)
Monika Feret, Podróż na liściu
Wystawę Finezja ulotności można oglądać od 7 do 30 listopada 2014 roku
Pub-Gallery Wręga
ul. Józefa 17
Kraków