W najbliższy czwartek w toruńskim Centrum Sztuki Współczesnej odbędzie się kolejne spotkanie w ramach cyklu „Literaci po godzinach”. Jego gościem będzie Wojciech Albiński – znany i ceniony pisarz i krytyk sztuki.
Wojciech Albiński wydał tomy opowiadań Przekąski – Zakąski (2012) oraz Oświęcimki (2014). Teksty o sztuce publikuje w magazynie „Szum”. Mieszka pod Warszawą, gdzie też pracuje. Wkrótce wydaje książkę poświęconą polskim artystom sztuk wizualnych.
Wszyscy artyści (wydawnictwo Griffin Art Space, grudzień 2016) to wspólna publikacja Wojciecha Albińskiego (portrety literackie) i Szymona Rogińskiego (portrety fotograficzne), w której autorzy próbują przedstawić osobowości 25 artystów polskich sztuk wizualnych w ich relacji do dzieła, sposobu obcowania z innymi ludźmi i poniekąd przerobić te postacie na literaturę, sztukę. Czy to nie nadużycie? Czy opisywanie dzieła przez osobowość jest możliwe bez uproszczeń? Gdzie jest granica między reportażem, krytyką sztuki a literaturą?
Wybrane fragmenty nowej książki:
O TYMKU BOROWSKIM:
„No, ja to czytam to. A ja, jońskich filozofów przyrody. Ja znowu czytam niemieckich modernistów” – nie mówią tak, ale gdyby już całkiem zwariowali, tak właśnie by mówili. To artyści i ich bombastyczne ambicje do przebywania na szczycie kulturalnej fontanny, która co rusz wynosi nowe nazwiska, nie odbierając miejsca wiecznie żywym, chłodnym, głębokim źródłom klasyki (i Marksa oczywiście, teraz Marks!). Mają ku temu powody. Czytanie rozwija, czyni człowieka piękniejszym, człowieka, z którym chce się chodzić do łóżka, jak mówi pewna przedziwna kampania reklamowa czytania, a po drugiej stronie, zawsze trzeba o tym pamiętać, mamy troglodytów jak felietonista i literat „Gazety Wyborczej” Krzysztof Varga, którzy odbierają sztuce jakikolwiek rozsądek. Jak się przed nimi bronić? Tak więc czytać trzeba, czytanie to obrona, a także sztuka mimikry.
I w tym wszystkim pojawia się Tymek Borowski, człowiek, który, gdyby nie został artystą, byłby naukowcem, i który mówi, że raczej…
Nie czyta […]
O PIOTRZE UKLAŃSKIM
Zawsze zazdrościłem takiemu Josifowi Brodskiemu albo Zbigniewowi Herbertowi ich niezłomności. Brodski pisał jasno, że gdy kiedyś poszedł śledzić swoją dziewczynę, bo jej nie ufał, popełnił świństwo i trzeba rzecz nazwać po imieniu. Na przykład: szpiegiem się gardzi. Poezję Herberta wszyscy znamy, tam klarownie widać co dobre, co złe. Ale też, czy przypadkiem całe rozdziały Barbarzyńcy w ogrodzie nie są po cichu przepisane od Gimpela? To plagiat. I jak to wytłumaczyć?
Uklański tłumaczy się po swojemu. Że to hołd dla awangardy, także dla Kowalskiego. Że nie poszedł na łatwiznę, tylko wprost, wyciął zdjęcie z albumu i dopiero zeskanował […] Wziął – ukradł. Ale skąd wiedzieć, jak to jest? Herbert nic o tym nie pisał, ludzie w ogóle raczej się nie chwalą takimi aktami. Kto więc pozwoli przeżyć, jak to jest buchnąć komuś pracę i wystawić je na widok publiczny? Tu jest rdzeń sprawy, który promieniuje dookoła, porządkuje hołdy i hierarchie.
O JULICIE WÓJCIK
Kiedy dzwonili do niej z prośbą o komentarze po pierwszym spaleniu „Tęczy”, wyleciała ze Szkocji na Orkady, gdzie zasięg telefonu kończył się sam i dopiero w tym oddaleniu zrozumiała, że nie ucieknie – musi odpowiadać, jak w sporcie. Zaczęła podważać teorie i pomysły mediów, „stosować dźwignie”, wydawać oświadczenia, nierzadko inne niż instytucje, z którymi współpracowała. „A czy nie chciałabyś wtedy powiedzieć, ot tak, przywalić jak jakiś Maleńczuk, że «Tęcza» się spaliła i to kolejny etap rozwoju tego dzieła?”. Przecież mogłabyś. „No nie…” – powtarza to później wiele razy – „właśnie bym tak chciała, ale nie mam takiego męskiego, nie wiadomo, lekkości, dystansu”.
O AGACIE BOGACKIEJ
Patrzę na piękną kobietę, która zaprasza na ostatnie piętro kamienicy na Saskiej Kępie, opowiada o losach budynku, który najprawdopodobniej czeka wrogie przejęcie, wymienia spadkobierców i tłumaczy sytuację prawną. Łapię, że poza urodą i tym meandrowaniem gdzieś z boku, ma też smykałkę i upór do tropienia samej rzeczywistości. Pracuje samotnie.
To sprawia, że trudno utrzymać rozmowę na poziomie Warszawy, coś żeby było gwarno, o znajomościach, ruchu, plotkach z galerii. Opowiada swoją historię bez żalu, zawodu, ot znajomość życia. Mówi cicho, dość pewnie, każda rzecz z przeszłości, o której opowiada pociągnięta jest lakierem ochronnym, do samych uczuć nie ma dostępu, zresztą tych starych obrazów też nigdzie już nie widać; to wszystko, co opowiada, może się nawet nie wydarzyło.
Literacki po godzinach: spotkanie z Wojciechem Albińskim
6 października 2016 roku, godz. 18.00
Prowadzenie: Malina Barcikowska
Czytelnia, Centrum Sztuki Współczesnej Znaki Czasu w Toruniu