Historia zatacza koło, nastaje moda na celebrowanie stylu i pozostałości po kulturze okresu socrealizmu, takich jak neony czy mozaiki. To samo tyczy się malarstwa i grafiki – odkrywamy artystów z tej epoki, którzy rzucają nowe światło na historię polskiej sztuki. Są wśród nich prawdziwe perły. Zakup ich dzieł, poza niewątpliwymi walorami artystycznymi, może okazać się dobrą inwestycją.
Zdaniem Rafała Kameckiego z portalu Artinfo.pl, cały okres od lat 50. do 80. jest w dużej mierze nieodkryty. W przypadku 30–40 artystów ceny zdecydowanie idą w górę. „Widzę tu duży potencjał powiększenia rynku o nowe nazwiska, które zupełnie nie ustępują dziełom uznanym dzisiaj. Przykładem jest malarstwo Walentego Gabrysiaka, które jest niepowtarzalne i bardzo wysokiej klasy, a wraca właśnie na rynek”.
Ważne, aby do inwestycji w sztukę podejść z emocjami, nie tylko z suchą kalkulacją. „Namawiam klientów, aby inwestowali w estetyczne odczucia. Trzeba znaleźć pierwiastek piękna – to najczystszy i najbardziej właściwy sposób podejścia do inwestowania w sztukę” – dodaje Kamecki. Tego samego zdania jest Krzysztof Fabijański, właściciel Galerii Stalowa: „Najważniejsze, aby robić to z przyjemnością. Subiektywnie odbierana wartość estetyczna dzieł powinna być uzupełniona o opinie ekspertów w zakresie warsztatu danego artysty. Szczególnie jeśli mówimy o artystach młodych”.
Opinie te zdają się potwierdzać liczby. Obecnie 70 procent transakcji na rynku stanowi sztuka współczesna. Dzieła takich malarzy, jak Fangor czy Winiarski w ciągu ostatnich 2–3 lat podrożały 10-krotnie. Także polski rynek aukcyjny ma się coraz lepiej. O ile dekadę temu działo nieco ponad dziesięć domów aukcyjnych, dziś mamy ich dwa razy więcej. Rok 2016 zamknięto rekordową liczbą 240 aukcji. Nie dzieje się to bez przyczyny – inwestowanie w sztukę jest jedną z pewniejszych i spokojniejszych form lokowania kapitału, a żeby zacząć, wystarczy już budżet rzędu 5–10 tysięcy złotych.
Odkrywanie artystów na nowo stanowi swoiste hobby kolekcjonerów sztuki. Zgodnie ze złotą regułą, warto inwestować w pogłoski, zanim staną się faktami. Nabywanie takich dzieł, poza doznaniami wizualnymi, przysparza miłego dreszczyku emocji. Zdaniem Rafała Kameckiego możemy się niedługo spodziewać wzrostu prac takich artystów, jak Stażewski, Gierowski, Lebenstein, Nowosielski, Kantor, Tarasin czy Tadeusz Dominik. W tym kontekście ciekawie prezentuje się też wspomniany wcześniej Walenty Gabrysiak.
Z jednej strony znajdziemy u Gabrysiaka struktury typowe dla lat 60. Z drugiej, artystę tego cechuje niepowtarzalny styl, niesamowita dbałość o formę i wyjątkowa graficzność – komentuje Rafał Kamecki. – Malarstwo Walentego Gabrysiaka bazuje na formie. Widać jednak, że z tej formy przebija treść, która zaczyna być bardzo ważna. Dużo z jego prac to kompozycje, są bardzo mocno osadzone w grafice. To, co widzę w obrazach Gabrysiaka, to kwintesencja polskiej szkoły malarskiej, rozumiana jako dbałość o graficzną formę, a jednocześnie wprowadzanie tematu – dodaje. Nie dziwne, że pojawiają się problemy z przypisaniem Gabrysiaka do jakiegoś konkretnego nurtu. Jego unikatowość powoduje, że wyłamuje się z kanonów.
Dzieła Walentego Gabrysiaka można oglądać w warszawskiej Galerii Stalowa od połowy maja. W związku z ogromnym zainteresowaniem ekspozycją termin wystawy został dziś wydłużony o tydzień, do 21 czerwca. Na jesieni prace zobaczyć będzie można w Krakowie. A więcej o wystawie można przeczytać w artykule Walenty Gabrysiak. Malarstwo w serwisie Wydarzenia.o.pl.
Walenty Gabrysiak. Malarstwo
Od 17 maja do 21 czerwca 2017 roku
Galeria Stalowa w Warszawie