Galeria m² w Warszawie zaprasza 8 lutego na otwarcie wystawy Kamila Kukli ŁEB.
Uczyłem się rysować, rysując mordy. Utwierdzałem się w sobie zapełniając brudnopisy kolejnymi główkami, łebkami, czapami, deklami i beretami. Tak to się w początkach moich kręciło i wirowało, tak się mieliło. Przyszywany wujek przywoził mi komiksy. A że bestią byłem z natury swojej łakomą, chłonąłem jak gąbka, by zżynać później na potęgę – bezkrytycznie, bez opamiętania, w przypływie manii jak gdyby.
Wymyślałem jakoby „własne” postacie – w istocie bliźniaczo podobne do Lobo, Sláina, czasem Batmana. Brzydziłem się komiksami, w których bohaterowie nie szczerzyli kłów, nie nawalali się po mordach, nie wyglądali jak napompowani syntholem i nie byli wciśnięci w kondomy. Wściekłe gęby, napięte, mające zaraz pęknąć muskuły, możliwie dużo stworów wywijających mackami, to był zestaw obowiązkowy gwarantujący mi komiksowy rausz. Na takim rauszu byłem przez pewien czas. Potem przyszło jakby sprofesjonalizowanie się, studia jakieś, młoda sztuka, wyścig zbrojeń, uklepywanie grobów coraz starszych, aż mnie co pękło i gejzerem trysnęło.
Jak nie wiem, od czego zacząć, zaczynam od nosa. Najlepiej garbatego, długaśnego i zakrzywionego w dół, jakby sam siebie chciał powąchać-wwąchać albo wleźć końcówką do szerokich nozdrzy. Jak już się nos nabazgroliło, cała reszta idzie łatwo, automatycznie niemal. Nos gębą obrasta, dalsze nosy się rozprzestrzeniają i dają początek łebkom nowym, kolejnym. Bywa, że ostatecznie nos zmażę, wytrę, zostawię zaś całą resztę – oczka i japkę – buźkę taką okrągłą, bobaska jakiegoś bez noska jeszcze. Skręcam tym sposobem ostro i wracam do amatorszczyzny lat pierwszych.
Kamil Kukla
Kamil Kukla. ŁEB
Otwarcie: 8 lutego 2019 roku, godz. 19.00
Galeria m² w Warszawie