10 maja ukazał autorski krążek Dawida Lubowicza pt. Inside. Publiczność czekała na niego długo, zapowiedzi krążyły już przynajmniej od trzech lat, a fragmenty materiału wybrzmiewały na kilku koncertach, jakie skrzypek grał ze zmiennymi składami.
Debiut płytowy to złożona materia. Autorski album jest przedstawieniem się publiczności, a jak wiadomo, pierwsze wrażenie można zrobić tylko raz. Niektórym, mimo braku doświadczenia, udaje się zachwycić słuchaczy i krytyków, inni często wpadają w którąś z wielu pułapek, choćby udziwnionych kompozycji czy niekończących się fajerwerków strzelających z instrumentu lidera wprost do ucha odbiorcy. Młodzi artyści mają poczucie, że wraz z wejściem na rynek fonograficzny mają niepowtarzalną okazję, aby udowodnić swoją techniczną biegłość. Dawid Lubowicz niczego nikomu udowadniać nie musi. Rozpoczyna płytową karierę w charakterze lidera, ale ciężko nazwać go przecież debiutantem. Nawet ci, którzy śledzą polską scenę jazzową od niechcenia, powinni doskonale zdawać sobie sprawę z talentu i dotychczasowych dokonań skrzypka.
Do tej pory jego barwę, lekkość improwizacji, a także zdolności aranżacyjne i kompozytorskie mogliśmy usłyszeć w projektach plasujących się na styku gatunków muzycznych oraz w przedsięwzięciach związanych z warszawskimi teatrami. Jednak bez wątpienia najistotniejszym składem, w jakim gra, jest Atom String Quartet. Współtworząc już od ośmiu lat tę grupę złożoną z „czterech najsympatyczniejszych rzępajłów z siłą rażenia adekwatną do nazwy zespołu!” (jak celnie określił smyczkową formację Jan Ptaszyn Wróblewski) zdobył szerokie uznanie publiczności.
Na autorski krążek Lubowicza publiczność musiała się naczekać. Bardzo zapracowany muzyk w wakacje zeszłego roku, między udziałem w nagraniach dla innych zespołów, próbami do premiery musicalu, do którego komponował muzykę, a koncertami smyczkowego kwartetu, znalazł wreszcie chwilę na rejestrację autorskiego albumu. Dosłownie chwilę, bo sesja trwała zaledwie półtora dnia.
Polska wiolinistyka jazzowa jest dyscypliną piekielnie mocną – wiadomo to nie od dziś. Siłą rzeczy fani jazzowych skrzypiec w naszym kraju stają się odbiorcami coraz bardziej świadomymi i wymagającymi. Właśnie ta publiczność będzie zagorzałym adwokatem i surowym sędzią albumu Inside. Jego różnorodność sugeruje jednak, że odbiorcą powinien być fan muzyki jako takiej, a nie ortodoksyjny wyznawca jej wybranego nurtu.
Debiut fonograficzny Lubowicza, który wcześniej zdobywał Fryderyki, Mateusze Trójki, Złote Gęśle czy wysokie pozycje w ankietach magazynów jazzowych po trzydziestu latach gry na skrzypcach właśnie się zmaterializował. Płyta Inside została wydana jednak nie dla nagród, ale dla satysfakcji, zarówno artysty oraz odbiorców.
Na krążek Inside złożyły się utwory: Highlander On The Trip, Jazz Babariba, Memento, Pieśń Roksany, First Waltz, Medium, Obercology, Dla M.D. i Turbofolk. Wszystkie utwory zostały skomponowane przez Dawida Lubowicza, z wyjątkiem Pieśni Roksany (Karol Szymanowski).
Na płycie występują muzycy w składzie:
- Dawid Lubowicz – skrzypce, skrzypce 5-strunowe,
- Krzysztof Herdzin – fortepian, akordeon, flet,
- Robert Kubiszyn – kontrabas, gitara basowa, gitara tenorowa,
- Łukasz Żyta – perkusja
oraz gościnnie:
- Jacek Kotlarski – wokal,
- Tomasz Kałwak – instrumenty klawiszowe.
Płyta wydana pod Patronatem Burmistrza Miasta Zakopane Leszka Doruli. Partnerami wydawnictwa są: Stoart i ZAIKS.
Dawid Lubowicz, Inside
Premiera: 10 maja 2018 roku