3 lipca nakładem Wydawnictwa Znak ukaże się najnowsza powieść Jayne Amelii Larson pt. Woziłam arabskie księżniczki.
Jest to opowieść szoferki o najbogatszych księżniczkach świata (oraz ich służących, nianiach i jednym królewskim fryzjerze). Wynajęty za kilkadziesiąt tysięcy dolarów pokój dla serwisu do herbaty, walizki pełne pieniędzy, niekończące się zakupy w najdroższych butikach i serie operacji plastycznych traktowanych równie lekko, co wizyta u fryzjera – to wszystko zobaczyła autorka tej książki, zatrudniona jako szoferka dla saudyjskich księżniczek i ich świty podczas ich wizyty w Ameryce.
Za granicą Allah nie patrzy. Poza swoim krajem Saudyjki mogą się ubierać jak chcą. W dalekiej Ameryce zrzucają hidżaby i ubierają się w minispódniczki z najnowszych kolekcji od drogich projektantów. Mają wszystko, co można kupić za pieniądze, ale żyją w złotej klatce. Czy ubrane w kreacje od Diora i Chanel, ale traktowane jak własność swoich mężów arabskie księżniczki są szczęśliwe? Czy młode Arabki otwierają się na trendy zachodnie? Kim są mipsterzy?
Fragment tekstu:
Kobiety wychodziły osobno i w miarę jak pojawiały się jedna po drugiej, zaczęłam zadawać sobie w duchu pytania: Gdzie są Saudyjki? Gdzie mają hidżaby? Spodziewałam się kobiet w czarnych szatach i z zakrytymi głowami, ale panie, które wyszły z lotniska, nie wyglądały jak Saudyjki – przypominały raczej gromadkę seksownych Brazylijek w drodze na dyskotekę.
Wiele z nich miało skąpe stroje od Versacego, Gucciego i Prady, kilkucentymetrowe jaskrawe paznokcie, kruczoczarne błyszczące włosy sięgające aż do pasa i grube warstwy perfekcyjnego makijażu w ciemnych barwach. Czyżby równocześnie przyleciał jakiś samolot z Rio? – zastanawiałam się. Do grupy dołączyło kilka starszych i mniej wyzywająco ubranych kobiet, które jednak też nosiły się modnie i nowocześnie. Za nimi ciągnęła kolejna gromadka kobiet, w większości w tradycyjnych muzułmańskich strojach – skromnych i z przykrytą głową. Wiele z nich było młodych i drobnych, miało ciemną skórę i ani śladu makijażu. Wyglądały na wyczerpane. (…)
Nasi pasażerowie nie nieśli żadnych walizek, bo za sznurem limuzyn stały dwie wielkie ciężarówki, a w nich grupa ludzi, którzy zajmowali się bagażem. Walizek były setki, niektóre w rozmiarze volkswagena, wiele opakowanych w plastykową folię niczym olbrzymie tace z mrożonymi obiadami. Większość miała metki Louis Vuitton, Gucci lub Coach, a za niektóre mogłabym opłacić swój roczny czynsz. Służące zostały w tyle, żeby przypilnować, czy wszystko zostało zabrane i odesłane do właściwego hotelu. Siedziały na walizkach, strzegąc bagażu, za który odpowiadały, jak kwoki wysiadujące jaja.
Jayne Amelia Larson, Woziłam arabskie księżniczki
Premiera: 3 lipca 2014 roku
Wydawnictwo Znak