Miejsce Sztuki OFFicyna w Szczecinie zaprasza 19 grudnia o godz. 19:00 do musiKina na wybrane filmy m.in. Władysława Starewicza oraz na losowy wybór klasyki krótkometrażowej awangardy.
Lalkowy film animowany z prawdziwego zdarzenia, kojarzący się wszystkim z Misiem Uszatkiem, Wallcem i Gromitem stworzył pracujący w carskiej Rosji Polak – Władysław Starewicz. Jak wszyscy ówcześni filmowcy był amatorem, karierę zaczynał filmując litewską prowincję na początku wieku, w czym pomagało mu jego właściwe zajęcie w inspektoracie kowieńskiej Izby Skarbowej. Z czasem, dzięki pozyskaniu sponsora, a następnie producenta mógł przejść na zawodowstwo.
Drugą wielką pasją Starewicza oprócz fotografii i filmu była entomologia. W 1910 roku zrealizował dwa filmy o owadach, Życie ważki i Żuki, produkcja trzeciego przysporzyła mu sporo kłopotów – gdyby nie one, prawdopodobnie nigdy nie zająłby się animacją. Te kłopoty to bunt owadzich aktorów. Twórca zamierzał nakręcić sekwencję walki jelonków rogaczy, niestety żuki wystraszyły się światła kamer i zamiast pojedynku wybrały schronienie w kątach terrarium. Starewicz zrekonstruował więc klatka po klatce walkę za pomocą spreparowanych owadów, przymocowawszy do ich nóżek przyczepione woskiem druciki. Rezultat okazał się znakomity, animacja pozwalała na wykreowanie przed obiektywem najbardziej niesamowitych projektów (warto zaznaczyć, że nie znając dokonań innych pionierów: Melbourne-Coopera, Luciena Buhla, Segundo de Chomóna, Emile’a Cohla działał całkowicie na ślepo).
Dziś filmy Starewicza mogą budzić dreszcz obrzydzenia, ich bohaterowie – martwe owady i wypchane zwierzęta, poprzebierane w miniaturowe ludzkie ubranka wydają się raczej przynależeć do panoptikum groteskowych osobliwości niż do sfery sztuki. W swoim czasie obrazy te były jednak przebojami ekranów. Historia Heleny i Parysa Piękna Lukanida (1912) przeniesiona do świata owadów, podobnie jak Zemsta operatora filmowego i Konik polny i mrówka oczarowały widzów. Kopia Konika polnego i mrówki został nawet ofiarowana carewiczowi Aleksemu. Uwieńczeniem lalkowych, bardzo starannie realizowanych filmów Starewicza była Opowieść o lisie według baśni Goethego. Reżyser nakręcił ją w 1937 roku już we Francji, dokąd uciekł po rewolucji bolszewickiej.
W 1913 roku Starewicz wsławił się ujęciem trikowym w filmie Alkohol i jego skutki Piotra Czardrynina. Francuski operator nie mógł sobie poradzić ze sceną, w której z wypitej przed chwilą butelki wypełza mały diablik. Starewicz znalazł rozwiązanie tyleż proste, co genialne. Ulepił diabełka z plasteliny i filmował jego drogę w odwrotnej kolejności, wpychając figurkę stopniowo do butelki. Ponieważ kamera nie miała wstecznego biegu, zwyczajnie odwrócił ją do góry nogami.