Wybitny fotograf streetowy Garry Winogrand miał powiedzieć, że przedmiotem fotografii nie są fotografowane rzeczy, lecz to jak one wyglądają po sfotografowaniu. Czy wszystko co sfotografowane może wyglądać jak sztuka? O ile w wypadku malarstwa nikt chyba nigdy nie miał wątpliwości co do przynależności go do sztuki (no, chyba że ktoś miał wątpliwości do poszczególnego artysty czy dzieła, ale tu chodziło o subiektywne odczucia), to z fotografią od początku sprawa nie była tak oczywista.
Aukcje
Do świata sztuki fotografia wkroczyła dość późno. Mimo że jeszcze w XIX wieku zdjęcia sporadycznie przewijały się przez aukcje, to jednak prawdziwy przełom nastąpił dopiero w latach 50. zeszłego wieku. Wówczas właśnie w Nowym Jorku zorganizowano pierwszą aukcję sztuki poświęconą wyłącznie fotografii. Na dobre jednak fotografia zagościła w galeriach dopiero w latach 80. wraz ze zwyczajem określania edycji zdjęć. Pojedyncze odbitki zaczęły być traktowane jako autonomiczne dzieła sztuki. Pojawiły się one już nie tylko na aukcjach i w galeriach, ale również muzeach i na targach sztuki.
Wraz z awansem fotografii do działu sztuki, pojedyncze jej dzieła zaczęły osiągać zawrotną cenę. Na aukcjach padały rekordy: ponad 4 mln dol. za Rhine II Andreasa Gursky’ego, 3 mln dol. za 99 Cent II Diptychon, ponad 3 mln dol. za Untitled #96 Cindy Sherman itd.
Fotografia reportażowa i produktowa
Patrząc na najdroższe zdjęcia świata, można zadać sobie pytanie: co się sprzedaje najlepiej? Fotografia portretowa? Może dzieło Cindy Sherman dałoby się odnieść do portretowej. A co zresztą? Zdjęcie Andreasa Gursky’ego to pejzaż. 99 Cent II Diptychon podobna jest do fotografii produktowej (krytycy wciąż kłócą się, czy zdjęcie występuje przeciwko konsumpcjonizmowi, czy po prostu jest ładne). Ale przecież dziś firmy oferujące usługi fotograficzne w Poznaniu, Warszawie, Wrocławiu i innych miastach również specjalizują się w zdjęciach produktowych. Czym więc komercyjna fotografia produktowa z Poznania, Warszawy, Wrocławia itd. różni się od zdjęcia sprzedanego za miliony dolarów? Czym fotograf z Poznania różni się od fotografika otrzymującego krocie za sprzedaż jednego dzieła? Mówi się, że jedni fotografowie są artystami, a inni – rzemieślnikami. Ale czy nie jest tak, że artysta – by zyskać to miano – potrzebuje łutu szczęścia? Ale nie takiego jak fotoreporter – do uwiecznienia decydującego momentu. Czy nie potrzebuje szczęścia do odbiorców? Bo to od nich zależy, czy dana fotografia pozostanie jedynie ładnym zdjęciem pejzażowym, produktowym, reportażowym, czy stanie się sztuką i zyska miano dzieła.
Więcej informacji na temat usług fotograficznych w poznaniu znajdziesz na http://flash-group.pl.