Dystrybutor Bomba Films od 17 kwietnia zaprasza do kin na film pt. Ostatni gasi światło w reżyserii Petry Volpe.
Bulwar Sihlqai w Zurychu ma określoną sławę. Położony tuż przy głównym węźle komunikacyjnym miasta, zestawia blichtr europejskiej metropolii budowanej ze szkła i waty cukrowej oraz wstydliwy kąt znajdowania upustu dla seksualnej frustracji samotnych mieszkańców. To pierwsze, zwłaszcza w przeddzień Bożego Narodzenia, wygląda okazale. W nowoczesnych świątyniach – centrach handlowych – celebruje się Święta pośród niezliczonych towarów, upudrowanych choinek, sezonowych promocji – wszystko to w blasku mile ogrzewających lampek, dających co najmniej tyle ciepła w ten zimowy dzień co pewnie niegdyś sianko w betlejemskiej stajence. Jak to na Zachodzie, budzi podziw świetna organizacja. Dotyczy to także różowej części bulwaru, gdzie prostytutki mają swój pokój socjalny, z etatowymi pracownikami miejskiej służby społecznej. Herbata, ciastka, prezerwatywy, pigułki po, porada lub dobre słowo – wszystko to w określonych na drzwiach Oazy godzinach czeka na imigrantki, współcześnie – w dobie otwartych granic wewnątrz Europy – zwane migrantkami. Bo – co oczywiste – na Sihlquai pracują dziewczyny określonej, wschodnioeuropejskiej proweniencji.
W Oazie pracuje Judith, która po godzinach znajduje w Okręgu Czwartym Zurychu pokój hotelowy, gdzie odwiedza ją nieznajomy w mundurze policjanta, gotowy spełnić jej seksualne fantazje. Tego dla zasady – nie świadczą usług kobietom – nie robią dziewczęta z Sihlquai. Jedną z tych ostatnich jest Mia, 18-letnia Bułgarka, która cieszy się z ostatniego dnia pracy – w Boże Narodzenie planuje podróż do domu, do matki, która opiekuje się pod nieobecność Mii jej córką, Andżeliną.
To Mia przedstawia w debiutanckim filmie Petry Volpe mieszkańców Zurychu. Pośród nich są jej klienci, jak facet od kanapek, rozwodnik Rolf. Pięćdziesięcioparolatek na Sihlquai szuka nie tyle seksualnego zadowolenia – w przedświątecznym stresie to akurat jest poza jego zasięgiem – co towarzystwa. Na swój sposób przejmuje się losem marznącej na bulwarze dziewczyny, którą dokarmia własnoręcznie przygotowanymi bułkami.
Sąsiadką Mii jest nieco marudna, owdowiała snobka Maria, inne oblicze migrantki. Pochodzi z Hiszpanii. W Zurychu mieszkała z mężem i córką. Jednak po 20. latach w Szwajcarii po mężu zostało jedynie zdjęcie na kredensie, przy którym Maria zapala świeczkę i odmawia Wieczny odpoczynek. Córka zaś, przy świątecznych okazjach, pojawia się na ekranie komputera, gdzie przez Skype’a informuje mamę o postępach robienia kariery zawodowej na Dalekim Wschodzie. Maria ma na oku przystojnego wdowca Juana, z którym widzi się na nabożeństwach w lokalnej parafii. Lecz wspólna kolacja wigilijna tylko do pewnego momentu przebiega zgodnie z planem samotnej Marii.
Jest jeszcze żona Martina, która u Mii poszukuje szczegółów wyjazdów służbowych męża. Ten – zamiast faktur za paliwo – z delegacji przywozi sreberko po lubrykancie analnym. Znalezisko ich syna zmienia oblicze kolacji w gronie rodziny, bo zamiast Cichej nocy w powietrzu zawiśnie łabędzi śpiew ich małżeństwa.
Smutno tu, w tym Zurychu, na tym Zachodzie. Zbyt wiele trzeba sobie życzyć pod choinkę. Konstatacja w stylu Takie czasy… nie razi lakonicznością, lecz zdaje się być mrocznym proroctwem, ku przestrodze. Bo w filmie Volpe Bóg się rodzi tylko w chłodnych murach kościoła. Nie ma co Mu się dziwić – te wydają się gościnniejsze od zakłamanych bądź poranionych samotnością serc.
Petra Vople – Podczas studiów na Uniwersytecie Filmu i Telewizji w Poczdamie, Petra Volpe napisała scenariusze i wyreżyserowała kilka filmów krótkometrażowych Niektóre z nich – w tym praca dyplomowa Crevetten – zyskały uznanie na międzynarodowych festiwalach filmowych (Locarno, Molodist w Kijowie). Ostatni gasi światło jest jej pełnometrażowym debiutem.
Ostatni gasi światło, reż. Petra Volpe
Dystrybutor: Bomba Films
Obsada: Luna Mijović, André Jung, Bettina Stucky, Marisa Paredes, Ursina Lardi, Devid Striesow, Sefan Kurt
W kinach od 17 kwietnia 2015 roku