Księgarnia | Wystawa w Krakowie zaprasza na wystawę Przemysława Branasa pt. Narodziny czarnego i białego, którą można oglądać w galerii od 26 października.
Zmieszany zapach zwierzęcy i roślinny szedł od nich, zapach ich krwi i zapach kwiatu gardenii (…), które wszystkie noszą we włosach – Paul Gauguin o mieszkankach Tahiti, Noa Noa.
Były to monstrualne (…) krzyżówki pitekantropa i ameby, jakby niezdarnie ulepione z cuchnącego i lepkiego błota wydobytego z gnijącego bagna (…) – H. P. Lovecraft o nowojorskich imigrantach, list do Franka Belknapa Longa.
W Narodzinach czarnego i białego spotykają się odurzająca zmysłowość, sugestywny realizm i klasyczna powściągliwość kompozycji. Następuje, nie po raz pierwszy w dorobku Branasa, mariaż konceptualnego gestu, (post)minimalistycznej formy i tkwiącego w nich ekspresyjnego ładunku. Naturalnych rozmiarów ceramiczną główkę dziecięcą, stanowiącą pierwotnie fragment większej kompozycji, zakupił artysta w praskim antykwariacie. Co znamienne i nieco zabawne, kompozycją tą były najpewniej narodziny Chrystusa. Po utrąceniu całego sztafażu pozostał grymas, rozdzierający krzyk, który wcale nie wygląda na zwiastun „dobrej nowiny”. Jest czysto, brutalnie biologiczny – to się nazywa pełnia wcielenia. Krzyk ten odbija się echem w czarnej, gipsowej kopii wykonanej przez artystę, zwielokrotnia w gładkiej tafli dziegciu, powraca w zamkniętej pętli. Binarny porządek wyłania się z gęstego chaosu, twarda materia z lepkiego, płynnego odmętu. Moment podziału ukazuje Branas z sensualną mocą rytuału i precyzją wiwisekcji. Atakując nozdrza, dezorientując, a jednocześnie jak na tacy wykładając wszystkie składniki swojej układanki. Eteryczny powab mitu spotyka beznamiętną dokładność encyklopedycznego opisu.
Osobliwie przyjemny zapach dziegciu w dużym natężeniu szybko staje się natarczywy. Ta substancja, wytwarzana od wieków poprzez suchą destylację drewna i kory w ziemnych dołach, była swego czasu wszechobecna. Świat rewolucji przemysłowej i wyspecjalizowanej medycyny wyłaniał się ze świata spowitego lepką, czarną mazią. Leczono nią najróżniejsze dolegliwości, uszczelniano drewno, smarowano koła, impregnowano tkaniny. Dziegciem opływała codzienność chłopstwa, ale jako ważne dobro eksportowe Rzeczypospolitej między XV a XIX wiekiem dziegieć napędzał też machinę feudalnego wyzysku. Alchemiczna transmutacja drewna w leczniczą substancję trwała nadal, osiągając ostatecznie postać złota w szlacheckich sakwach.
Ale biel i czerń to nie tylko „chłopy” i „pany”. (…)
Tekst: Piotr Policht
Przemysław Branas, Narodziny czarnego i białego
Od 26 października do 3 listopada 2016 roku
Księgarnia | Wystawa w Krakowie