Już jutro wystąpi na jedynym w Polsce koncercie legendarny bluesman Taj Mahala. Amerykański weteran bluesa zaliczany jest (obok B.B. Kinga i Johna Lee Hookera) do pierwszej „trójki” twórców bluesa z najwyższej, elitarnej i gwiazdorskiej półki. Artysta wystąpi 29 lipca w ramach Tyskiego Festiwalu Muzycznego im. Ryśka Riedla w Tychach. Paradę wielkich jazzowych gwiazd w tym roku poszerzona została o bodaj najznamienitszego bluesmana naszych czasów. Ogromne zainteresowanie, jakie towarzyszy temu koncertowi pozwala twierdzić już dzisiaj, że będzie to jeden z najważniejszych koncertów bluesa w historii tej muzyki w naszym kraju.
To był karkołomny kontrakt – w wspomina pierwszy pobyt bluesmana w Polsce w 1995 roku Dionizy Piątkowski – Taj Mahal był w Niemczech i była okazja, by pokazać w Polsce tego wybitnego bluesmana. Decyzję podjąłem natychmiast i po kilku dniach miałem pewność, że Mahal będzie gwiazdą „odrodzonego” Folk Blues Meeting’95. Mimo formalnych uzgodnień z niemieckim managerem, Taj Mahal okazał się artystą całkowicie ignorującym wszelkie ustalenia. Kiedy wyszedłem na dworzec PKP w Poznaniu by przywitać i odebrać legendarnego bluesmana, miast artysty z wagonu wygramolił się jego manager i zapytał mnie beztrosko: Taj jest już w Poznaniu ?
Przez kolejne godziny wychodziłem na kolejne pociągi z Berlina, aż gdzieś przed wieczorem z ostatniego wagonu wychylił się facet z gitara i powitał mnie wesoło „what’s surprice ! Tym gestem natychmiast zjednał moją sympatię, nerwy i złość minęły. Wspaniały koncert (Mahal solo, taniec ze słuchaczami oraz wielogodzinny jam sessions do białego rana z Hot Water) pokazał ,że dla artysty najważniejsza jest muzyka. Wszystko inne jest wypełniaczem jego życia. Kiedy o piątej rano odprowadzałem go do hotelu, totalnie zmęczony zaproponował: Poznań to jest chyba fajne miasto, pokaż mi jakieś knajpy ! Zakończyliśmy w słynnym ścieku przy ul. Ratajczaka, jedynej wówczas knajpie w mieście czynnej na okrągło. Panopticum towarzyskie: niedopici bohaterowie mijającej nocy, jakieś szemrane panienki, elegancki facet w garniturku (to ja) i wesoły Murzyn.
Taj opowiedział mi wtedy historyjkę, która stała się swoistą blues – anegdotą. Otóż, gdy wyczekiwałem muzyka na dworcu PKP ten jechał (a jakże) pociągiem z Berlina do Poznania. Kiedy w okolicach Frankfurtu do przedziału weszła straż graniczna i celnicy, Mahal pokazał im paszport, który przypominał wymiętą serwetkę. Artysta piorąc spodnie nie zawsze wyciągał dokument z tylnej kieszeni. Zbulwersowani DDR-celnicy wpadli w szał. Rozbawiony i nie bardzo rozumiejący problem Mahal pragnął rozładować atmosferę: próbował częstować DDR-celników dobrą whisky. Tym przyjaznym gestem wydał na siebie wyrok. Został wysadzony wraz z instrumentami i bagażem z pociągu i pozostawiony sam sobie na dworcu kolejowym we Frankfurcie.
Przez kolejne godziny telefonicznie przekonywałem polskich i niemieckich celników, by pozwoli amerykańskiemu artyście pojechać dalej, do Poznania. Już dzisiaj nie pamiętam po której próbie i na jakim szczeblu uzyskałem zgodę. Pod jednym warunkiem – Taj Mahal m u s i wrócić do Niemiec w określony dzień i o określonej godzinie przekroczyć naszą granicę, by trafić na celników, którzy teraz wspaniałomyślnie pozwolili mu wjechać do Polski. Byłem zakładnikiem tego ustalenia, a Taj Mahal moim gwarantem. Być może był to pierwszy przypadek legalnego przekroczenia granicy bez ważnego paszportu.
Pijąc piwo w „ścieku” pilnowałem Mahala, jak oka w głowie. Wróciliśmy na moment do hotelu po bagaże i wsadziłem muzyka do ekspresu Berolina 9.11 Poznań – Berlin.
Po kilku miesiącach napisał mi: to była wspaniała zabawa; macie wspaniałych celników , w Szwajcarii trzymali mnie na granicy aż dwa dni !!!”