26 maja o godz. 18.00 w Centrum Sztuki Współczesnej Zamek Ujazdowski w Warszawie odbędzie się wernisaż wystawy Macieja Stępińskiego Backstage.
Wystawa prezentuje miejskie i industrialne pejzaże, przedstawienia scenografii za kulisami, wśród których nie odbywa się żaden spektakl. Beton, asfalt, blacha falista, powierzchnie malowane przemysłową farbą, schody, mosty oraz przejścia, jedne otwarte, inne zamknięte na głucho. Przęsła mostu, prowadzące nie wiadomo dokąd schody, skręcone w ekspresyjną formę przypominającą dalekim echem Tatlinowski Pomnik Międzynarodówki.
Miejsca, które fotografuje Maciej Stępiński są rzeczywiste i rozpaczliwe banalne, ale jednocześnie niewiarygodne, wyglądają jak scenografie. Przestrzenie są idealnie wyludnione. To backstage nowoczesności, jej zaplecze: betonowy modernizm wprowadza tu rządy geometrii, przemysłowe obiekty, magazyny, garaże, autostrady są demonstracją pozbawionego sentymentów racjonalizmu; piękno pojawia się przypadkiem, jako produkt uboczny działań porządkującego przestrzeń Rozumu. To krajobraz zagospodarowany – a więc krajobraz celowy. Paradoks projektu Stępińskiego polega na tym, że nie znamy tego celu. Tylko krok dzieli racjonalny porządek o tajemniczego chaosu.
Klasyczne, niemal matematycznie odmierzone kompozycje Stępińskiego to fotograficzne paradoksy, zdjęcia, które pokazują to, czego na nich nie ma. Te fotografie można definiować poprzez brak: nie ma akcji, nie ma informacji, nie ma ruchu. Czas także nie płynie, bezczasowość dotyczy również prac wideo, które Stępiński zestawia z fotografiami. Sekwencje wideo są zaloopowane w krótkie pętle: to nie filmowe narracje, lecz ruchome, zrytmizowane obrazy.
Anonimowość sfotografowanych przez artystę przestrzeni jest tak spotęgowana, że staje się tożsamością. Zainscenizowana nuda prowokuje do wyostrzenia uwagi, każe w pozornej pustce szukać punctum i zmienia się w niepokój: wszystko zaczyna się wydawać znaczące, każdy szczegół staje się potencjalnym znakiem, omenem. Jeżeli jesteśmy na backstage’u, za kulisami, to czym jest toczący się na niewidocznej, nie sfotografowanej scenie spektakl? Nowoczesnością, miastem? A może opowieścią grozy?
Stach Szabłowski