Państwowy Instytut Wydawniczy inauguruje nową serię , którą rozpoczyna mocnym tytułem – pierwszym polskim wydaniem esejów Michela Leirisa Mowa słowa. Szkice o literaturze.
Opowieści niesamowite. Tom 1 to reaktywacja cenionej piwowskiej serii − antologii klasycznych nowel z czasów, gdy wierzono w duchy, a niesamowitością parali się najlepsi pisarze. Na początek – tom francuski.
Nakładem Państwowego Instytutu Wydawniczego ukaże się pierwszy polski przekład powieści jednej z najwybitniejszych współczesnych, japońskich pisarek Yūko Tsushima, pt. Jestem, tęsknię, mówię.
Demony Hitlera. Ezoteryczne korzenie III Rzeszy to pierwsze polskie wydanie książki Erica Kurlandera, która właśnie ukazała się nakładem Państwowego Instytutu Wydawniczego.
Łuczeńczyk mistrzowsko łączy ironiczny realizm obyczajowy i ascetyczny reportażowy styl z kulturą popularną. Pisarz przygotował prekursorski projekt, który wyprzedził intuicyjnie praktyki prozy późnej nowoczesności.
Alejo Carpentier jest jednym z pisarzy, którzy zapoczątkowali okres świetności prozy iberoamerykańskiej. Uznawany za najwybitniejszego przedstawiciela „realizmu magicznego”.
Zaskakująca, obrazoburcza i przejmująca opowieść o starości i śmierci jednego z najgłośniejszych pisarzy japońskich w XX wieku została wydana na nowo. Zdaniem Jarosława Iwaszkiewicza jedno z najwybitniejszych dzieł literatury współczesnej.
To książka o ponownym budowaniu relacji z całym światem. Ta książka uczy, jak stawiać czoła temu, co wydaje się niemożliwe. Polecam każdemu, kto chce się znaleźć poza swoją strefą komfortu, bo dopiero poza nią zaczyna się prawdziwy rozwój. — Ewa Błaszczyk
Państwowy Instytut Wydawniczy wznowił niezwykłą powieść Alejo Carpentiera Królestwo z tego świata. Kubański pisarza, muzykologa i dziennikarza mierzy się w niej z duchem cywilizacji amerykańskiej.
14 maja w tłumaczeniu Jacka Podsiadły ukazał się tom poezji Serhija Żadana, pt. Drohobycz. Książka ukazała się nakładem Państwowego Instytutu Wydawniczego.
Wciąż cenię wiersze Broniewskiego pisane na starość, kiedy zostały mu już tylko słowa ciche, marne i zimne, którymi tak niegdyś gardził. Słowa, którymi nie da się, ale też nie ma już potrzeby smagać kogokolwiek – chyba, że trzeba smagać siebie.