Broniewski Wiosno, Warszawo, Córeczko
Wciąż cenię wiersze Broniewskiego pisane na starość, kiedy zostały mu już tylko słowa ciche, marne i zimne, którymi tak niegdyś gardził. Słowa, którymi nie da się, ale też nie ma już potrzeby smagać kogokolwiek – chyba, że trzeba smagać siebie.