T.D.: Czy to znaczy, że rezygnujecie z opowieści o rewolucji?
T.K.: Absolutnie nie. Staramy się jednak znaleźć ekwiwalent rewolucji politycznej. W naszym spektaklu skupiamy się na tym, co w trakcie prób nazwaliśmy sobie rewolucjami indywidualnymi, a zatem przemianami jakie dokonują się w poszczególnych bohaterach. Ta dziwna, pełna sprzeczności i punktów zapalnych grupa ludzi funkcjonuje gdzieś na obrzeżach normalnego porządku, próbuje zbudować coś nowego, eksperymentuje z seksem, narkotykami, alkoholem. Cała ich energia zużywana jest na działania, które mają sprawić, że choć na chwilę będą w stanie poczuć coś ekstremalnego. I z tych właśnie indywidualnych rewolucji rodzi się przewrót, co przecież jest powtarzalnym schematem rewolucji.
P. S.: Kiedy zaczęliśmy rozmawiać o pracy nad Pożegnaniem jesieni, jeszcze na długo przed skonstruowaniem adaptacji, chcieliśmy zupełnie odwrócić sytuację z powieści. Witkacowska rewolucja miała być w naszym spektaklu zderzeniem starych i młodych, wigoru i rozpadu, energii i zmęczenia. W tym pierwotnym pomyśle chcieliśmy obsadzić role Atanazego, Prepudrecha, Heli i Zosi aktorami starymi, osiemdziesięciolatkami, pokazać historię z Pożegnania jesieni, jako wspomnienie ich dawnego życia, rozpaczliwą próbę ponownego przeżycia młodości. Rewolucjonistami mieli być ludzie młodzi, atrakcyjni, sprawni, silni, bezwzględni. Potem jednak z tego pomysłu zrezygnowaliśmy, ale temat zderzenia starości i młodości, rozpaczliwego szukania doświadczeń i rozpaczy wynikającej z braku możliwości dalszego doświadczania jest dla tego spektaklu tematem kluczowym. Bo czy jest w naszym życiu jakaś ważniejsza rewolucja niż rewolucja starości?
T.D. Od początku pracy nad Pożegnaniem jesieni mówiliście, że chcecie uniknąć robienia spektaklu witkacowskiego. Jak oceniacie swoją walkę z tą formą?
P.S. Ta nasza ucieczka od Witkacego łączyła się przede wszystkim z tym, że wydawało nam się, że w polskim teatrze Witkacego nazbyt się udziwnia, zbytnio poddaje się formie językowej jego tekstów. Z drugiej jednak strony jeszcze bardziej nie chcieliśmy popadać w jakiś mały realizm, czy psychologię. Dlatego zależało nam na znalezieniu własnego języka tej opowieści, który byłby bardzo formalny, ale jednocześnie podbudowany ekstremalnymi emocjami. W tym kontekście szalenie istotna jest praca wykonana przez naszego choreografa, Mikołaja Mikołajczyka i scenografa, Łukasza Błażejewskiego. Mikołaj znakomicie uruchomił naszych bohaterów od strony cielesnej, ruchowej; sprawił że ich dialogi stają się głębsze, są bardziej otwarte na indywidualną wrażliwość widza. Scenografia Łukasza inspirowana uzdrowiskiem, dworcem, domem kultury czy salą weselną pozwoliła uciec nam od dosłowności, przenieść się w nie do końca zidentyfikowany świat.
Pożegnanie jesieni wg Witkacego
adaptacja: Tomasz Kireńczuk i Piotr Sieklucki
reżyseria: Piotr Sieklucki
scenografia: Łukasz Błażejewski
choreografia: Mikołaj Mikołajczyk
opracowanie muzyczne: Marzena Ciuła
współpraca aranżacyjna: Tadeusz Leśniak
światło: Marek Kutnik
dramaturgia: Tomasz Kireńczuk, Aneta Cardet
asystent reżysera: Krzysztof Zych
inspicjent: Halina Lis-Olszewska
Obsada:
Starzec I: Boleslaw Abart
Starzec II: Zdzislaw Kuźniar
Starzec III: Maciej Tomaszewski
Atanazy: Michal Szwed
Prepudrech: Krzysztof Zych
Łohoyski: Krzysztof Boczkowski
Bertz: Jerzy Senator
Wyprztyk: Dariusz Maj
Purcel: Edward Kalisz
Sajetan Tempe: Piotr Łukaszczyk
Hela: Marta Malikowska-Szymkiewicz
Zosia: Aleksandra Dytko (gościnnie)
Osłabędzka: Irena Rybicka
Józia: Katarzyna Z. Michalska
planowana premiera: 2 kwietnia 2011, Scena na Strychu
Wroclawski Teatr Współczesny
ul. Rzeźnicza
Wrocław