W Dolnośląskim Centrum Fotografii Domek Romański we Wrocławiu odbędzie się wystawa fotografii autorstwa Macieja Stawińskiego: Rena Mirecka – Teatr Człowieczy. Na wystawie zaprezentowanych zostanie 30 czarno-białych fotografii autorstwa Macieja Stawińskiego poświęconych wybitnej polskiej aktorce teatralnej, teoretykowi teatru, pedagogowi i poetce – Renie Mireckiej.
Marek Śnieciński o Teatrze człowieczym Reny Mireckiej
Fotografia teatralna w wydaniu Macieja Stawińskiego ma szczególny charakter. Nie dokumentuje on teatralnych spektakli, nie robi fotograficznego teatru, gdzie pewne konkretne spektakle traktowane byłyby przez niego jako gotowe inscenizacje (ludzi i przestrzeni), które zarejestrowane i podane w odpowiednim układzie budowałyby pewną fotograficzną, teatralną opowieść. Na jego zdjęciach nie znajdziemy żadnej gry, która kierowałaby się ku kamerze albo która byłaby uwarunkowana przez obecność rejestrującego oka fotografa.
To, co się dzieje, ma swoje poza fotograficzne powody, swoją wewnętrzną logikę. Nikt nie pozuje, nie robi przed kamerą teatru. Wynika to bez wątpienia z postawy głównej bohaterki tych zdjęć, Reny Mireckiej, przez długi czas związanej z Teatrem Laboratorium Jerzego Grotowskiego. W Teatrze człowieczym R. Mireckiej, któremu towarzyszy z kamerą i o którym opowiada swoimi obrazami Stawiński, nie o teatr chodzi przede wszystkim, lecz o człowieka.
Artystka nie traktuje przestrzeni, w której się porusza, jako potencjalnej scenografii, którą chciałaby tak przekształcić, by mógł tam zostać odegrany jakiś spektakl. Rena Mirecka odkrywa przestrzeń wewnętrzną człowieka, w tej sferze chce działać, stamtąd czerpie energię, która jest w stanie przeistaczać ludzi i miejsca. Stawiński, który od lat przygląda się jej działaniom, podąża za nią w ową odsłaniającą się przestrzeń. Wchodzi tam ostrożnie, działa z dużą powściągliwością, gdyż wie, że w takich rejonach trzeba poruszać się z nadzwyczajną delikatnością, że jeden nieostrożny gest może wszystko zniszczyć.
Maciej Stawiński przyjmuje postawę uczestnika – zanurza się w odsłaniane przez Mirecką obszary, żeby spojrzeć na główną bohaterkę z wnętrza przestrzeni rozedrganej odprawianymi przez nią rytuałami, z wnętrza zrytualizowanej przestrzeni. Tworzone przez niego obrazy nie są zatem typowymi portretami aktorki zrealizowanymi w trakcie jej profesjonalnych działań, choć – patrząc na nie z innej perspektywy – całość realizacji wrocławskiego fotografa przynosi nam pewien szczególny portret postawy artystycznej i życiowej Reny Mireckiej.
Nie ma tu portretowego pozowania, wystawiania się na pokaz. Fotografie te są z jednej strony rzetelnym dokumentem pewnych rozgrywających się wydarzeń, z drugiej zaś strony są zapisem reagowania fotografa na swoisty rytm dokonujących się w jego obecności (i z jego udziałem) parateatralnych rytuałów. Stawiński jest uczestnikiem, jest w środku, a równocześnie nie chce, by jego obecność zmieniała i naznaczała to, co się dzieje.
Otoczony przez ludzi, zanurzony we wszystko, co się rozgrywa, nie narzuca się ze swoją obecnością. Jest przezroczysty. W jego fotografiach manifestuje się to specyficznym półdystansem. Rekwizyty, miejsca czy kostiumy nie są tu ważne. One są tylko nieuniknionym, lecz w istocie niewiele znaczącym dodatkiem. Są jakby śladem czasu, który biegnie wokół, ociera się o budowaną przez rytuał sferę. Tym, co rzeczywiście waży, jest energia emanująca z Reny Mireckiej, energia, która stwarza przestrzeń. Mamy wrażenie, że sama obecność artystki – za sprawą dziwnej, dobroczynnej magii – definiuje tę przestrzeń. Albo raczej przedefiniowuje ją co chwilę: skupieniem i gestem, gestem budującym lub zrywającym relacje z innymi obecnymi tam ludźmi, gestem, który ją otwiera lub zamyka.
Świat w fotografiach Stawińskiego – choć zdjęcia wykonywane były w różnym czasie i w rozmaitych miejscach – wydaje się wyjęty z czasu. Jest pozaczasowy. Albo raczej ma własną czasoprzestrzeń. Przestrzeń rytuału ma swój własny czas, swój własny rytm czasowy. Mirecka – jej ciało, jej twarz – zmienia się, ale zmiany te wydają się wynikać z tajemniczej wewnętrznej struktury zdarzeń. Jawi się nam ona tutaj jako kapłanka czy szamanka, otaczający ją ludzie szukają jej bliskości, pragną jej dotyku, poddają mu się zachłannie i z wdzięcznością. Fotograf doskonale wie, jak wydobyć i pokazać tę emanującą z Reny Mireckiej energię: na niej ustawiana jest zawsze głębia ostrości, wokół niej organizowana jest kompozycja obrazu.
Fotograficzna narracja Macieja Stawińskiego nie ma linearnej struktury. Odnajdziemy tu bardziej formę kulistą, rodzaj wizualnego ronda. Fotografie zestawione są w sekwencje, w których wewnętrzny rytm wyznaczany jest przez różnicowanie planów (bliskość i dystans) lub poprzez dynamikę rozgrywających się wewnątrz kadru zdarzeń (zamrożony fotograficznie ruch i momenty wyczekiwania, zastygnięcia). Przestrzeń poszczególnych sekwencji – wyczuwamy w nich pewien filmowy czy muzyczny porządek – organizowana jest w oparciu o wertykalną oś (często oś tę stanowi ciało Reny Mireckiej) lub otwiera się horyzontalnie, wciągając nas do swego wnętrza.
Maciej Stawiński nie przystępował do fotografowania dysponując gotową tezą, którą miałyby zilustrować wykonywane przez niego fotografie. Poszczególne kadry stanowią zapis jego intuicyjnego reagowania na sytuację. Wchodząc w rytuał, stając się jego uczestnikiem i świadkiem, musiał pozwolić, by rytuał tworzony przez Renę Mirecką niejako sam siebie opowiedział poprzez te fotografie.
Artysta ustawia równocześnie i widzów w roli uczestników i świadków tego rytuału, zaś sens musi wyłaniać się stopniowo w toku tego uczestnictwa. Sens, ku któremu każdy musi podążyć kierując się własną intuicją. Odkryć go, naznaczyć własnymi emocjami i uczynić cząstką siebie.