W ramach sezonu 2013/2014, poświęconego Konradowi Swinarskiemu, Narodowy Stary Teatr zaprasza na Króla Edypa w reżyserii Jana Klaty, przedsięwzięcie inspirowane antyczną tragedią Sofoklesa oraz słynnym oratorium Igora Strawińskiego z librettem Jeana Cocteau. Warto przypomnieć, że właśnie świetnie przyjęta premiera Króla Edypa w reżyserii Swinarskiego w 1962 roku w Teatrze Wielkim w Warszawie stała się wydarzeniem otwierającym nową epokę w polskiej praktyce operowej i wzbudziła szeroką dyskusję o konwencji oraz formie i granicach, jakie można przekroczyć w dziele sztuki.
Projekt Starego Teatru realizowany jest we współpracy z krakowskim Festiwalem Unsound – zainaugurowanym w 2003 roku jako festiwal muzyki postępowej – który od 10 lat zajmuje się rozwijaniem awangardowych projektów muzycznych i artystycznych. W projekcie Król Edyp Narodowego Starego Teatru, wezmą udział aktorzy – Iwona Budner, Krzysztof Stawowy i Krzysztof Zawadzki – a za stronę muzyczno-brzmieniową przedsięwzięcia odpowiedzialny jest Robert Piernikowski – muzyk, którego twórczość sytuuje się na obszarze rapu, punka, elektroniki i szeroko rozumianej awangardy. Projekt, adresowany do współczesnej – postdramatycznej i postmodernistycznej widowni – stanowić ma rodzaj mostu między dziełami kultury wysokiej a młodym odbiorcą kultury.
Nazywany operą-oratorium Król Edyp Strawińskiego napisany został dla Siergieja Diagilewa i wykonany w Paryżu w 1927 roku podczas jednego z wieczorów Baletów Rosyjskich. Zgodnie z oryginalną wizją kompozytora, wyrażoną w didaskaliach, na scenie pojawia się relacjonujący wydarzenia narrator, statyczne postaci o twarzach zasłoniętych maskami (jak w antycznym teatrze greckim) oraz nieruchomy chór. Wykonawcy, poza Narratorem, posługują się łaciną, potraktowaną przez kompozytora jako samoistne tworzywo dźwiękowe. Ta pozorna asceniczność czy też wizualna ascetyczność utworu Strawińskiego sprawiła, że od momentu jej napisania teatry nieczęsto sięgały po tę partyturę. Tym większym wydarzeniem była wspaniała realizacja Konrada Swinarskiego w Teatrze Wielkim w Warszawie. Prasa pisała wówczas:
Król Edyp, jak łatwo się domyślić, opiera się na tragedii i Sofoklesa (…). Wiedząc, że grecki oryginał byłby bardzo trudny do przyjęcia dla współczesnego słuchacza, a pragnąc jednocześnie podkreślić monumentalność tematu i ustrzec się przed niepożądanymi przekładami na różne języki (związek między poszczególnymi sylabami tekstu a muzyką był bardzo ważnym elementem w jego intencjach twórczych), zdecydował się Strawiński na łacińską wersję dramatu, którą na podstawie dokonanej przez niego samego wespół z Jeanem Cocteau francuskiej adaptacji tekstu Sofoklesa opracował J. Danielou. Łacina bowiem wedle słów Strawińskiego jest mową nie tyle martwą, ile skamieniałą, monumentalną i przez to bezpieczną przed wszelką trywializacją. A oto właśnie chodziło kompozytorowi.
Osobliwa jest także sama forma dzieła Strawińskiego wobec nie dającej się uniknąć sztuczności operowej konwencji kompozytor zrezygnował świadomie z dążeń do realizmu i prób odzwierciedlenia na scenie wydarzeń z życia. Idąc dalej, konsekwentnie zrezygnował też z akcji scenicznej w tradycyjnym pojęciu, koncentrując się całkowicie na samej idei dzieła – na wewnętrznym dramacie wybitnej jednostki walczącej z ciążącym nad nią nieubłaganym przeznaczeniem. Powstała w ten sposób tragedia istotnie na wzór grecki, tragedia o surowych, monumentalnych rysach, w której wspaniała muzyka po mistrzowsku kojarzy się ze słowem, a o samych wydarzeniach, o akcji widz dowiaduje się jedynie przez usta Narratora.
Jeszcze dalej w kierunku antycznej sztuki synkretycznej idzie w odmiennym zresztą zupełnie nastroju utrzymana, pełna subtelnej ekspresji Persefona, gdzie z mówionym i śpiewanym słowem oraz muzyką łączy się jeszcze element tańca i pantomimy (przy akcji ograniczonej do minimum). Pisał Strawiński to dzieło dla słynnej tancerki Idy Rubinstein, której uniwersalny talent pozwalał jej zarówno tańczyć, jak też deklamować partię Persefony. (…)
Takie to dwa dzieła wystawiła obecnie Opera Warszawska jako swojego rodzaju bilet wizytowy Bohdana Wodiczki, nowego dyrektora tej instytucji, noszącej już obecnie zaszczytną nazwę Teatru Wielkiego Opery i Baletu. W ten sposób ostatecznie już przełamany został na tej scenie zaklęty krąg dziewiętnastowiecznego, romantycznowerystycznego repertuaru operowego, czego pierwszą zapowiedzią była już ubiegłoroczna premiera SalomeRyszarda Straussa. Czy było to potrzebne zarówno w obecnej chwili, jak i wobec przyszłych zadań stojących przed reprezentacyjną stołeczną sceną? Na pewno tak.Realizacja sceniczna obydwu dzieł Strawińskiego jest czymś zupełnie nowym na gruncie warszawskiej praktyki operowej – zaskakuje swą niezwykłością i zarazem wybitnymi walorami estetycznymi oraz zgodnością z klimatem utworów (co niestety nie zawsze idzie w parze), jakkolwiek nie brak i momentów dyskusyjnych, zwłaszcza w Persefonie.(…) Podkreślić tu trzeba przede wszystkim świetną realizację strony muzycznej pod batutą Bohdana Wodiczki – znakomicie śpiewa chór Filharmonii Narodowej (znać dbałość o tekst, zwłaszcza na początku), bardzo dobrze gra orkiestra. Interesująca jest scenografia Jana Kosińskiego.Prawdziwym jednak triumfem realizatorów staje się dopiero Oedipsus Rex. Tu scenograf i reżyser otrzymali rzęsiste, a zasłużone brawa od razu po odsłonięciu kurtyny: wyłaniające się z półmroku wynoszące się rzędy siedzących złotych posągów – w takiej bowiem postaci ukazany został chór – wywierają doprawdy ogromne i niezwykłe wrażenie.
Potęgują je postacie Edypa i Kreona, przybrane w maski na wzór dawnej tragedii greckiej. Muzyka, która w estradowych wykonaniach Króla Edypa wydawała się czasem już nieco przedawniona, tu brzmi z niezwykłą świeżością i siłą wyrazu, w czym oczywiście wielka jest zasługa wykonawców. Orkiestra operową oraz połączone chóry męskie Filharmonii Narodowej i Opery Warszawskiej pod dyrekcją B. Wodiczki brzmią bodajże lepiej jeszcze, niż w Persefonie; pełne uznanie należy się też solistom – Bogdanowi Paprockiemu (Edyp), Krystynie Szczepańskiej (Jokasta), Zdzisławowi Klimkowi (Kreon) i Kazimierzowi Walterowi (Teirezjasz).
Reasumując – przedstawienie obydwu dzieł Strawińskiego jest na pewno wielkim sukcesem Opery Warszawskiej i krokiem naprzód w jej artystycznym rozwoju – nawet, jeżeli nie okaże się bezpośrednim sukcesem kasowym. Tych zresztą, których odstrasza domniemany modernizm Edypa i Persefony można zapewnić: muzyka tych dzieł sprawiać może trudności wykonawcom, natomiast w słuchaniu jest całkiem łatwa – i bardzo piękna. A same spektakle też niewątpliwie warte są obejrzenia.
Józef Kański, Król Edyp i Persefona w Warszawie, 1962
Król Edyp
reżyseria: Jan Klata
muzyka: Igor Strawiński
obsada: Iwona Budner / Krzysztof Stawowy / Krzysztof Zawadzki
Premiera: 17 października 2013 roku
ul. Jagiellońska 1, Duża Scena Narodowego Starego Teatru im. Heleny Modrzejewskiej w Krakowie