Kiedy mówimy o Nowej Hucie, przed oczami stają nam: Plac Centralny, dymiące kominy Planu 6-letniego, tłumy bijące się z milicją pod Arką Pana oraz architektura socrealistyczna. A tymczasem spora część powierzchni tej części Krakowa to nadal użytki rolne. Znajdują się one nie tylko na obrzeżach miasta, lecz także w samym centrum Nowej Huty, gdzie wciąż mamy więcej zabytkowych chałup niż w niejednym skansenie.
Takim obszarem są na przykład tereny pomiędzy Arką Pana a bazą autobusową przy ul. Makuszyńskiego. Zachowała się tutaj dawna wieś Bieńczyce, która w tym miejscu istnieje co najmniej od czasów średniowiecza. Mało tego – w domach tych często od stuleci mieszkają te same rodziny.
Potwierdzają to dokumenty, bo – na szczęście dla historyków – Bieńczyce przez wieki miały tego samego właściciela, i to nie byle jakiego – kolegiatę św. Floriana w Krakowie. W tamtejszym archiwum możemy oglądać powiązane w paczki stosy dokumentów, w których odzwierciedla się całe życie wsi.
A trzeba przyznać, że było ono wyjątkowo bujne, a tutejsi chłopi potrafili zadziwić całą Europę. Tak było na przykład w 1908 roku, gdy z okazji 60-lecia panowania cesarza Franciszka Józefa I szedł przez Wiedeń pochód etnograficzny. Kraje monarchii prezentowały swoją kulturę w formie pochodu weselnego, złożonego z kilkudziesięciu osób. Zaś polska delegacja, zorganizowana w dużej mierze przez pochodzącego z Bieńczyc Franciszka Ptaka, liczyła około pół tysiąca ludzi. Mieszkańcy Bieńczyc stanowili też trzon grupy Wesela Krakowskiego: w rolę Panny Młodej wcieliła się córka F. Ptaka, Panem Młodym był malarz Henryk Uziębło, a Starostą Weselnym Włodzimierz Tetmajer, czyli Gospodarz z Wesela.
Więcej o tej i innych historiach związanych z Bieńczycami można się dowiedzieć na wystawie na os. Słonecznym.
Wystawa jest kontynuacją ekspozycji organizowanych w Oddziale Dzieje Nowej Huty MHK. Ponieważ tym razem dotyczy Bieńczyc, a więc miejsca kojarzącego się mieszkańcom Krakowa głównie z Placem Targowym oraz kościołem pw. Matki Boskiej Królowej Polski (zwanym Arką Pana) ekspozycja jest rozpięta pomiędzy pojęciami sacrum i profanum.
Sprzyja temu historia miejsca, bowiem Bieńczyce nieprzerwanie od średniowiecza do 1950 roku były własnością kościelną (najpierw św. Michała na Skałce, potem św. Floriana), co daje możliwość pokazania, jak wyglądała działalność gospodarcza Kościoła na obszarach wiejskich.
Z drugiej strony dzięki prowadzonej przez Kościół działalności oświatowej miejscowi chłopi byli dosyć dobrze wykształceni. Chętnie stosowali wynalazki techniczne i wprowadzali nowe uprawy, co skutkowało zamożnością wsi, a także owocowało zaangażowaniem tutejszych gospodarzy w działalność polityczną, oświatową, społeczną i kulturalną.
Dodatkowo było to miejsce doskonale skomunikowane z Krakowem. Już od średniowiecza biegła tędy ważna droga (tzw. trakt proszowski), a później pojawiła się też kolej. Mieszkańcy Bieńczyc mieli o wiele częstsze kontakty z centrum Krakowa niż społeczności innych wsi, co wpływało także na ich poziom intelektualny.
Ideą wystawy jest pokazanie, jak ważną rolę w przypadku Bieńczyc odgrywał tutejszy przemysł. Już bowiem od średniowiecza dzięki znacznemu spadkowi terenu rozwijały się tutaj młyny i systemy kanałów. Następnie doszła do tego kolej, fabryka mebli, młyn parowy oraz pobliskie lotnisko, gdzie w warsztatach mechanicznych także znajdowali zatrudnienie tutejsi mieszkańcy.
Warte przypomnienia jest i to, jak ważną rolę dla całego regionu odgrywała tutejsza – założona w I połowie XIX wieku – szkoła. Miała na tyle wysoki poziom, że jej wychowankowie bez trudu radzili sobie w krakowskich gimnazjach i liceach, a wielu z nich poszło na studia.