Twarz w konfrontacji z obiektywem aparatu staje się zauważona, doceniona i nieodmienna od reszty, taka sama. Jednakowa stylistyka fotografii, formalny rygor dużego zbliżenia, surowość ciasnego kadru i tym samym śmiałość w traktowaniu tematu odkrywa poruszające fizjologiczne podobieństwo. Każda twarz starzeje się tak samo – pomarszczona obwisła skóra, narośla, bruzdy, wąskie oczy, zgaszone, mętne spojrzenie, zanikające brwi i rzęsy, zapadnięte policzki, przerośnięty nos.
Nieretuszowane werystyczne fotografie dojrzałych kobiet zbliżają do prawdy, dają szczerą twarz, odkrywając istniejące naturalne piękno, w moim przekonaniu nie deformacje, nie wynaturzenia, choć zdaję sobie sprawę, że niektórym z nas trudno się patrzy na takie zdjęcia, niektórzy mogą odczuwać nawet dyskomfort. Twarz staje się widzialnie naga, nie jest już maską, sztucznym wypudrowanym blichtrem, grą z tożsamością i czasem.
Co istotne, nadal używam aparatu analogowego, praca taka wymaga zdecydowanego kadru, skupienia na pożądanym efekcie. Średni format negatywu daje szansę wyciągnięcia szczegółów, defektów, skaz, znamion, tego wszystkiego co określa przemijalność, zmienność, dojrzewanie. Zbliżenie fotograficzne pozwala kontemplować twarz z mikroskopijną dokładnością. Człowiek zostaje zawładnięty i uwięziony na papierze. Ziarnisty obraz w sposób jednoznaczny ujawnia to, co ulotne i kruche w somatycznej przestrzeni bytu. Istniejące formy, kształty, faktury. Zmianę, przekształcenia, transformację rysów twarzy.
Medium jakim jest fotografia wzmacnia zdolność patrzenia i pozwala zatrzymać ślad. Relację pomiędzy mną a drugim człowiekiem, spotkanie dwojga ludzi, bliskość, spotkanie z samą sobą, pęknięcia, zranienia, amputowane emocje. Z pozoru chłodne, zdystansowane kadry pełne są nienazywalnych uczuć. Bo fotografując z bliska zobaczyłam to, co „niedowidziane”. [Izabela Łapińska]
Zgodnie z intencją artystki cykl Naga twarz ma w sobie wpisany sens etyczny, o czym pisze: „Fotografie wyłuskują kobiety wykluczone i wycofane ze sfery publicznej a w szczególności z jej wizualnego obszaru zdominowanego deifikacją młodego ciała”{{1}}. To ich twarze „napiętnowane, niewygodne i ułomne” nie obarczone dodatkowymi metaforami i narracjami, zajmują najważniejsze miejsce {{2}}. Autorka włącza w cykl własny wizerunek (zdjęcie rentgenowskie po wypadku), wizerunek swojej matki, siostry i córki wskazując tym samym na osobisty wymiar refleksji nad przemijaniem.
By zachować pewien sens etycznego spotkania bez uprzedmiotowienia twarzy Łapińska ogranicza zbędne elementy i kuszące szczegóły. Służy temu użycie analogowego aparatu, brak retuszu i zastosowanie czarno-białej fotografii, a przede wszystkim ciasny kadr w pewnym sensie unifikujący portretowane twarze. Tym samym zaakcentowany zostaje sam proces starzenia się twarzy, odsłaniając zarazem istotność relacji pomiędzy artystką a jej modelkami {{3}}. Sam fakt zbliżenia jest dowodem zaufania portretowanych wobec artystki, które podczas stosunkowo krótkich sesji mówiły o rozpadającym się ciele, o wstydzie i żalu, o nieatrakcyjności.