Nie było chyba w historii światowego baletu rewolucji większej i głośniejszej niż prapremiera Święta wiosny w Théâtre des Champs-Elysées 29 maja 1913 roku. I można dyskutować, co szokowało bardziej: nowatorska muzyka Igora Strawińskiego, zaskakująca choreografia Wacława Niżyńskiego czy dalekie od baletowej tradycji dekoracje i kostiumy Nikołaja Roericha.
Jedno stało się jasne i pewne – co odważnie ogłosił znany ówczesny krytyk Jacques Riviere – tego wieczoru, czy ktoś tego chciał, czy nie, narodziła się nowa estetyka tańca i spektaklu baletowego. Muzyka nie tworzyła już tylko bajkowej opowieści i tła dla popisów tancerzy, dekoracje nie były sielskimi obrazkami spod pędzla, kostiumy nie miały nic wspólnego z lśniącymi łabędziami a ciała i ruchy tancerzy uwolnione z klasycznych gorsetów, służyły już tylko jak najpełniejszemu wyrażeniu emocji.
Jak istotna i głęboka była rewolucja może świadczyć fakt, że wszystkie kolejne pokolenia choreografów nie odżegnując się od elementów klasyki, garściami korzystały z odkryć Niżyńskiego, rozwijając je i uzupełniając swoim talentem i osobowością. Wśród bliższych nam fascynatów filozofii baletu Niżyńskiego i Strawińskiego wypada wymienić: Maurice’a Béjarta, Pinę Bausch, Johna Neumeiera, Kennetha McMillana, Hansa van Manena, Imre Ecka, Jiři Kylián oraz Marthę Graham. Wszyscy oni – a zwłaszcza Graham – sięgając po Święto wiosny – swoją wyobraźnią, wiedzą, a i po trosze intuicją odcisnęli piętno na tym balecie, tym samym podnosząc poprzeczkę jeszcze wyżej.
Świętem wiosny Martha Graham zainteresowała się w późniejszym okresie swojej twórczości, wcześniej jej choreografie bardziej odwoływały się do stanów emocjonalnych i uczuciowych zawiłości niż do konkretnych tematów fabularnych. Jej technika tańca skupiająca się na udziale całego ciała w tworzeniu, przekazywaniu i komentowaniu uczuciowych dylematów – nawet kosztem estetyki i gracji ruchu – niezwykle trafnie i sugestywnie oddawała stan ducha bohaterów spektaklu. U Graham każdy grymas twarzy tancerza, każda część ciała i każdy jego ruch, choćby toporny i brutalny oraz praca mięśni – im bardziej widoczna, tym lepiej – służyły wyrażaniu emocji i były swoistym zapisem wewnętrznych dylematów człowieka.
Takie też jest Święto wiosny Marthy Graham, będące jej osobistą interpretacją tematu. I czy bardziej skusiła ją legenda tego baletu, czy partytura Igora Strawińskiego tak bardzo korespondująca z jej filozofią tańca – trudno dziś powiedzieć. Faktem jest, że Święto wiosny Marthy Graham fascynuje i zachwyca do dziś, a stworzona przez artystkę technika tańca przemawia do widza niezmiennie i jest wielką inspirację dla kolejnych pokoleń choreografów i tancerzy.
Nie ma wątpliwości, że był nią zafascynowany także Conrad Drzewiecki – legendarny polski choreograf – twórca pierwszego w Polsce scenicznego Krzesanego Wojciecha Kilara z 1977 roku. Może nie był wielkim rewolucjonistą, ale nie ma najmniejszych wątpliwości, że to właśnie on zmienił polski balet. Henryk Konwiński twórca premierowego w Teatrze Wielkim w Łodzi Krzesanego wcale nie ukrywa: Conrad przywiózł nam z Zachodu współczesną technikę tańca, otworzył nam oczy, a mnie zaraził choreografią. I dobrze się stało.