Równia pochyła
Happy End na zeszłorocznym festiwalu w Cannes wyczekiwany był jak manna z nieba. Michael Haneke, słusznie stawiany obok Ingmara Bergmana w kanonie największych twórców kina, miał przemówić na temat palącego problemu emigracji wojennej, zgarniając przy okazji trzecią Złota Palmę. Jednak świeżo po premierze pojawiły się głosy rozczarowania, z wolna formujące się w posępną konkluzję: mistrz zrobił „ledwie” dobry film, a oczekiwaną egzegezę trwającej obecnie wędrówki ludów zastąpiła artystyczna niemoc. Zabrakło nawet przyzwoitej kontrowersji, choćby takiej, jaką na polu literatury wywołał Michel Houellebecq zbliżoną tematycznie Uległością.