Makuszyński: akademik przed wielką bramą
Występuje w obronie książek, które nie żądają dla siebie miary olimpijskiej, mówił dalej. W obronie niesłusznie niedocenianych dzieł Michała Bałuckiego czy Marii Rodziewiczówny, którzy dostarczają Polakom chleba być może razowego, ale za to bez zakalca i sporyszu. Za swoją misję w literaturze uznał dawanie czytelnikom radości, a nie smutku i zwątpienia, umilanie im gorzkiego narodowego losu zamiast wciągania w „smugę cienia” i zabijania uśmiechu.