I ja waść, i ty waść, a kto będzie świnie paść?
Groin-groin! Oink-oink! Chrum-chrum! – pochrząkuje wieprz-poliglota, dumając nad istotą swej tożsamości. Może chciałby, za przykładem knura-krasomówcy, rosłego Majora z Orwellowskiego Folwarku zwierzęcego, stać się przywódcą rewolucji, ojcem duchownym dziejowego przewrotu. Stanąć na tylnych racicach, próbując się uczłowieczyć. Upodobnić kwik do mowy. Niekiedy różnica między człowiekiem a świnią zdaje się niewielka, o czym przekonali się bohaterowie alegorycznej antyutopii – „Zwierzęta w ogrodzie patrzyły to na świnię, to na człowieka, potem znów na świnię i na człowieka, ale nikt już nie mógł się połapać, kto jest kim”. A jak rzecz się ma w Świństwie (truizmy) Marie Darrieussecq? Ile w świni człowieka? I w człowieku świni?