Wolałbym nie
Marcin Świetlicki w rozmowach z Rafałem Księżykiem wielokrotnie podkreśla, jak wielkiego poświęcenia wymaga sztuka od swojego wyznawcy – ma to miejsce zarówno w przypadku literatury, jak i muzyki. Wielu muzyków, z którymi współpracował, pożegnało się już z życiem, wielu z nich ma problemy z nałogami i kontaktami międzyludzkimi. Podejmowane ryzyko wyborów artystycznych również niesie ze sobą sporą pułapkę polegającą na utracie autentyczności na rzecz schlebiającego pisania pod publiczkę. Poeta przyznaje, że stara się nie chodzić na kompromisy i pozostaje wierny sobie, i choć czasem ma poczucie, że błądzi, to jest pewien, że podejście, które wybrał, jest słuszne. Jego zdaniem największą wartość ma niezależność i bycie poza tłumem, ponieważ jedynie wtedy można pozostać wiernym sobie, a co za tym idzie: wygrać. Tylko taka walka z rzeczywistością ma sens, ponieważ żyje się w świecie, w którym „[w]szystko, co kochałem/ uległo rozkładowi./ Jestem zdrów i cały”.