Tłumacz zawsze pisze swoją książkę
Traktuję przekład jak starogrecką definicję łysego: ile włosów musi wypaść łysemu, by mówić o łysinie. W przypadku przekładu pewnie zadałbym pytanie, na ile podobieństwo przekładu musi się oddalić od oryginału, byśmy mówili o czymś, co przekładem nie jest. To ciekawe kwestie, bo przekład dzisiejszy przybiera różne formy.