5 lutego 2010 roku o godzinie 19.00 w galerii Otwarta Pracownia w Krakowie odbędzie sie wernisaż wystawy malarstwa Ignacego Czwartosa Malarz typowo polski. Wystawa potrwa do 28 lutego 2010 roku.

W wywiadzie przeprowadzonym przez Martę Karpińską w 2003 roku Ignacy Czwartos na pytanie o klimat jego obrazów odpowiedział: Tak, oczywiście. Jestem typowo polski. Tak ma być. Cieszę się z tego. Z jednej strony jest to poważna deklaracja przynależności: do pejzażu, historii, kultury, tradycji; z drugiej – świadczy o dystansie i lekkiej żartobliwości z jaką traktuje swoje obserwacje i eksplorowane w malarstwie motywy, a także o autoironii.
Spośród abstrakcyjnych obrazów Ignacego Czwartosa można wyodrębnić grupę prac, których kompozycja wyraźnie sugeruje inspiracje pejzażem. Tytuły wskazują na lokalność: Abstrakcja polska, Abstrakcja prowincjonalna Abstrakcja małopolska, Polski pejzaż żałobny. Płótna te utrzymane są w zgaszonej, przyszarzałej kolorystyce, która jest charakterystyczna dla wszystkich obrazów tego autora. O jego palecie pisano czasem mało pochlebnie: że ponura i brudna. Tymczasem to gama niezwykle wysmakowana: nie brudne, lecz szarawe lub perłowe biele, pozieleniałe ziemie, przymglone błękity, podbite błękitami czernie… Sam artysta twierdzi, że taką kolorystyką zaraził się w dzieciństwie, które przypadło na siermiężne lata 70.
O fascynacji Ignacego Czwartosa sztuką polskiego baroku i inkorporacji siedemnastowiecznego kanonu w jego własne malarstwo napisano już wiele i wnikliwie. Należy podkreślić deklarację przynależności do tradycji i pełną akceptacji ironię, z jaką artysta traktuje swoich sarmackich bohaterów. Najwyraźniej jest to czytelne w portretach kibiców ulubionej drużyny piłkarskiej Ignacego – Korony Kielce: z jednej strony szalikowcy, budzący (podobnie jak sztampowo pojmowany sarmatyzm) skojarzenia z burdami, warcholstwem; z drugiej dostojna, posągowa poza i atrybuty (barwy klubowe) świadczące o dumie z przynależności do grupy i gotowości do poświęceń na rzecz obrony jej tożsamości i honoru. Jest jeszcze trzecia strona tego medalu, najbardziej chyba przewrotna: otóż portretowani przez Czwartosa szalikowcy to nie jacyś anonimowi zadymiarze, a przyjaciele autora, artyści z kręgu Otwartej Pracowni. Ich konterfektom, oprócz atrybutów prowincjonalnej drużyny piłkarskiej, towarzyszą emblematy uniwersalnej wartości jaką jest czysta sztuka. Kupą, mości panowie! – chciałoby się krzyknąć za Wołodyjowskim…
Jednym z najciekawszych obrazów z sarmackiego nurtu Ignacego Czwartosa jest małżeński autoportret Wariat i zakonnica. Intryguje już samo zestawienie autoironicznego tytułu z charakterystycznymi cechami pełnego powagi i dostojeństwa barokowego portretu paradnego, jakie nosi ten wizerunek. Dodatkowo, zarówno jego kompozycja, jak i symbolika nieodparcie przypomina słynny piętnastowieczny Portret małżonków Arnolfini Jana van Eycka.
Co więc maluje typowy malarz polski?
W zasadzie, to chodzi o życie. Ale o życie tu i potem, po śmierci. (…) dla mnie obraz jest przepustką, medium łączącym oba światy. Ten tutaj i ten inny wymiar, którego nie znam i którego nie chcę za szybko poznać. Chyba o to chodzi w moim malowaniu. Ja właściwie maluję jeden obraz, tylko na różne sposoby. Ignacy Czwartos
Fragment tekstu autorstwa Katarzyny Jankowiak-Gumny, który ukazał się w kwartalniku EXIT No.4(80)2009.