Od 28 lutego w Kolonii Artystów w Gdańsku można oglądać wystawę prac Przemysława Trześniaka pt. Transmutacje.
Przemysław Trześniak to artysta zdolny. Nie tylko w znaczeniu słowa utalentowany – wszak taka diagnoza niekoniecznie jest istotna dla pozytywnej oceny kondycji współczesnego artysty. Przemysław Trześniak to artysta zdolny absolutnie do wszystkiego. Ta umiejętność, poczynając od porcelanowo – urynalnych zgryw Marcela Duchampa a na performatywnych duetach Mariny Abramovich z Lady Gagą kończąc, jest najczęściej drogowskazem artystycznego geniuszu. Choćby dla tego indywidualna wystawa Przemysława Trześniaka stanowi wydarzenie, którego nie wypada przeoczyć.
Wpisując się w mglistą poetykę ulotek z galerii Zachęta uprzedzam, że tradycyjnie widz stanie się uczestnikiem tzw. gry. Zaskakujące jest jednak to, że artysta nie stara się strzelać goli w bramkę kompetencji niewytrenowanego widza. Gra raczej po środku boiska ubrany w dwustronny podkoszulek obu drużyn. Pierwszym rozdziałem wystawy są prace z okresu studiów, w których Trześniak zwinnie posługuje się akademickimi konwencjami bio-artu, performensu i czarnobiałych filmów o skrupulatnie ślamazarnej narracji.
Poczynając od wideo Proste Czynności, gdzie sentymentalne ujęcie wiejskiego życia skonfrontowane zostaje z wiejskim pochodzeniem pozbawionego sentymentów Trześniaka, poprzez przeszywający dreszczem zniecierpliwienia video- performens, gdzie autor niezwykle długo wynurza się z wypełnionego błotem worka, aż po zdeformowane dynie, które pod wpływem manipulacji artysty stają się formami rzeźbiarskimi przywołującymi na myśl najbardziej dorodne zbiory ogrodników z Hiroszimy. Za symboliczne zwieńczenie części działalności okraszonej nastrojem agro – akademickim, można traktować odcięte, zmumifikowane głowy kurczaków umieszczone w szklanej gablocie. Jest to dokumentacyjna pozostałość po dość złożonym i bardzo interesującym projekcie, za który swego czasu Trześniak został nieomal wydalony z gdańskiej ASP. (…)
Nowe prace przejawiają radykalne odejście od mokrych mediów, zwrócenie się w kierunku rzeźby tradycyjnej, starannego warsztatu, dialogu z jakością przemysłową, seryjną produkcją i potocznymi gustami użytkowników kultury – a zatem wszystkiego, co dla losów polskiej sztuki wydaje się być kluczowe. Szczególnie zważywszy na jej ugrzęźnięcie w PRLowskiej mentalności, zapaść ekonomiczną i skrajny brak zaufania ze strony odbiorców.
W cyklu obiektów HWDP autor poddaje popularny slogan zabiegom estetycznym czyniącym z wulgarnego graffiti luksusowy towar o statusie sztuki. Nawiązując do artysty Takashi Murakamiego, tworzy mniejsze i tańsze repliki oryginalnego napisu, by każdy mógł sobie pozwolić na sztukę, niezależnie od zasobności portfela i intelektu. Zwraca tym samym uwagę na istotne w krajach dysponujących rynkiem sztuki zjawisko galerii komercyjnych oraz podstawową funkcję artefaktów muzealnych, a więc podnoszenie statusu społecznego ich użytkowników. Można więc powiedzieć, że cykl HWDP, to praca w najwyższym stopniu egalitarna.
W innym obiekcie Trześniak podejmuje wątki tożsamości seksualnej. Instytucjonalnie przypisywany temu zagadnieniu ciężar merytoryczny przenosi na dosłowną wagę żelaza, z którego wykonał serię fallicznych kastetów. Są to przedmioty użytkowe prezentowane w gablocie przywołującej na myśl sklep z bronią, uporządkowane wedle rozmiarów przyrodzeń umieszczonych na kastetach. Pracę tą można interpretować dwojako. Z jednej strony jako ilustrację agresji struktur patriarchalnych. To jednak równie dobrze podsumowanie bojowej postawy środowisk gejowskich przejawiającej się w ekspansywnym żądaniu emancypacji. Postawienie znaku równości między antagonizującymi ugrupowaniami aktywistów nurtu queer i nacjonalizujących bojówek może więc być w istocie sygnałem negacji samej teorii gender, która zagnieździła się w dominującym dyskursie interpretacyjnym sztuki tak wyraziście, że jest sama w sobie karykaturą. W takim wypadku trudno mówić o udanym dowcipie autorskim – raczej o bardzo czujnej obserwacji. (…)
Artystyczna przemiana Przemysława Trześniaka, łącząca doświadczenia krytyczne z uczciwym populizmem stanowi wdzięczną jaskółkę, zwiastującą, że ukute z lodu ściany państwowych galerii wkrótce roztopią się w słonecznym blasku normalności. Walory artystyczne i komercyjne przestaną się na powrót wykluczać, zaś artyści klasy Kuratora Libery porzucą zgrzebne kostiumy żebraków i sekciarskie włosiennice, którymi wyłudzają katalogi zadośćuczynienia, zamiast zbierać na zdolnego do wszystkiego dentystę…
Kordian Lewandowski
Przemysław Trześniak, Transmutacje
Wernisaż: 28 lutego 2014 roku, godz. 19.00
Kolonia Artystów
ul. Miszewskiego 18
Gdańsk Wrzeszcz