Bliskie kraje Julii Fiedorczuk to 22 opowiadania o inności, obcości i niezwykłych spotkaniach. Jest to wyznanie wiary w piękno i moc literatury w świecie wyniszczonym przez wojny i kryzys ekologiczny.
Poprzednia książka Julii Fiedorczuk, Nieważkość, to powieść o tym, że jeśli jesteśmy równi, to tylko wobec okrucieństwa, a to największe przytrafia się nam, kiedy jesteśmy mali – tam zaczyna się koniec życia. Bliskie kraje z kolei to opowiadania o ludziach, którzy są daleko, bo odpłynęli lub właśnie odpływają ze swoich stref bezpieczeństwa i stałych lądów. Są gdzieś, gdzie kończy się dzieciństwo lub zdarza się coś, co wytrąca ze stanu oczywistości, a co czasem wstyd opowiedzieć nawet sobie samemu. Na plan pierwszy wypływają drugoplanowe postaci, które odklejają się, nie pasują, nie załapały się na sukces i szczęśliwe życie, tracą marzenia i pragnienia. Jak żyć po katastrofie, której czasem nawet się nie dostrzega, ale która jest, wydarza się, wydarzyła się?
Każde zdanie tej książki oplata wiara w moc opowieści, jak w pięknym opowiadaniu Mech, w którym babcia pokazuje wnuczce, jak z pozornie martwych historii wystrugać żywe. Tajemnica i nienasycony głód nowych-starych opowieści wciąż każe je snuć i zszywać co postrzępione, ale nie tak, żeby było ładnie, ale żeby było prawdziwie. „Tkam tę opowieść jak uparty pająk, wysnuwam ją cierpliwie z samego siebie. Z pustki, którą może rozpoznacie. Z mroku, który zapewne odrzucicie”, mówi jeden z bohaterów Bliskich krajów. O tym mroku pisze autorka: „To właśnie z tego ukrytego miejsca opowieść czerpie energię, stamtąd wyrasta jak roślinny pęd”.
W Bliskich krajach mieszka mnóstwo ludzi i historii. Klamrą są dwa opowiadania (kobiety i mężczyzny: Właśnie tu wybuduję świątynię i Orgaspace) z końca świata, jaki znamy, po katastrofach ekologicznych i wojnach. O ile jednak u początku książki to jeszcze niby-film, przy jej końcu to już rzeczywistość, a list od mieszkańca Orgaspace, arki Noego dla bogatych, pisany ręcznie wiecznym piórem na niezadrukowanych kartkach wyrwanych ze starych książek, jest jakby wyciągniętym z morza listem w butelce od ostatniego człowieka na Ziemi.
Bohaterzy i bohaterki tej książki poszukują siebie w literach, wierszach, innych ludziach, ale i w podróży. Główną batalią rozgrywającą się w Bliskich krajach wydaje się dojrzewanie – wtajemniczenie w sprawę, o której często nie do końca wiadomo, czym właściwie była, co się takiego wydarzyło, ale po której już z pewnością nie jest się takim samym i taką samą, świat zmienia skórę: „Tym, co oddziela dorosłych od szczęścia, są rzeczy, których wcześniej nie było, a teraz są i domagają się uwagi” (Wojna). Niestety, częściej wiadomo, co się stało, a co każe zachowywać się jak kamień, jaszczurka. To coś, o czym nie chce się pamiętać, a co z pamięci ulecieć nie chce, i co tylko czasem cofa się i tworzy szczelinę, w której można egzystować. Jak żyć po traumie, zdają się pytać bohaterki, czy raczej częściej odpowiadają sobie – jak nie żyć, jak tworzyć kokon, w którym można się zamrozić jak Królowa Śniegu i budować odklejony od ciała obraz samej siebie, który oddziela od cierpienia, oddzielając jednocześnie od życia (Imago).
W posłowiu Korony dla Hansa Andersena tłumaczonej przez siebie Laury (Riding) Jackson Julia Fiedorczuk pisze o „cichej rewolucji”, odbywającej się w pisaniu Jackson: polega ona na „cierpliwym opowiadaniu prawdy o osobistym, jednostkowym istnieniu, które od zawsze i poza czasem łączy się z jednością ludzkiego bycia w słowach”. Wydaje się, że i Julii Fiedorczuk o takie opowiadanie i taką wspólnotę piszącego i czytającego chodzi – zresztą pisze i często mówi, że pisanie i czytanie nie różni się wiele od siebie, jest tą samą potrzebą opowiadania, które zbliża nas do siebie bardziej niż cokolwiek innego. Przez chwilę, przez którą trwa opowieść, jesteśmy blisko ludzi, którzy są nami i nie są jednocześnie – są nami wszystkimi. Bo kim są bohaterki i bohaterowie opowiadań Julii Fiedorczuk? Te dorosłe dzieci i przedwcześnie dojrzałe dzieci, których blizny widać dopiero, gdy z bliska przyjrzeć się w lustrze ich wnętrzom. Kim są te dzieci? Doprawdy, to my sami.
Julia Fiedorczuk urodziła się w 1975 roku. Jest poetką, tłumaczką, adiunktem w Instytucie Anglistyki na Uniwersytecie Warszawskim. Debiutowała w roku 2000 tomem poetyckim Listopad nad Narwią, za który otrzymała nagrodę Polskiego Towarzystwa Wydawców Książek. Autorka kilku zbiorów wierszy: Bio (2004), Planeta rzeczy zagubionych (2006), Tlen (2009) i tuż-tuż (2012), a także zbioru opowiadań Poranek Marii (2010) oraz dwóch powieści: Biała Ofelia (2012) i Nieważkość (Marginesy, 2015). Laureatka wielu nagród, w tym austriackiej nagrody Huberta Burdy (2005). Jej utwory zostały przełożone na 17 języków, w tym walijski, japoński i islandzki. Mieszka w Warszawie.
Julia Fiedorczuk, Bliskie kraje
Premiera: 13 kwietnia 2016 roku
Wydawnictwo Marginesy