Nowa nazwa, nowe miejsce, nowa formuła i nowi uczestnicy – 21. edycja festiwalu Biura Literackiego za nami. Jak było? Biuro Literackie prezentuje wyniki anonimowej ankiety, w której udział wzięło ponad dwadzieścia procent uczestników.
Chociaż Stronie Śląskie to nie dla wszystkich terra incognita (wystarczy wspomnieć ubiegłoroczny wakacyjny Port Literacki czy organizowane w latach 90. Niemiecko-Polskie Spotkania Młodych Pisarzy i cykl spotkań autorskich Barbarzyńcy i nie), realizacja dużego, trzydniowego festiwalu wraz z towarzyszącym mu Europejskim Forum Literackim z dziesiątkami międzynarodowych gości i ponad setką uczestników Pracowni w prowincjonalnym i otoczonym górami miasteczku była dla organizatorów nie lada wyzwaniem – możliwe, że największym w ponad dwudziestoletniej historii. Losy imprezy ważyły się do końca maja. Po odmownej decyzji i nieprzyznaniu festiwalowi krajowych dotacji z pomocą przyszła szwajcarska Fundacja im. Jana Michalskiego. Na przygotowanie całego przedsięwzięcia Biuro Literackie miało więc jedynie 100 dni. Jak oceniona została ta praca?
Ponad połowa biorących udział w badaniach oceniła zamianę Wrocławia na Stronie Śląskie jako dobre, sprzyjające imprezie posunięcie – „decyzja ryzykowna, ale odważna, brawurowa, wskazująca na niezależność, siłę, rozmach”. Ulokowanie wydarzenia w małym miasteczku to „świetny sposób, aby oderwać się od codziennej rutyny i zdobyć nowych znajomych”, a „zamknięcie ludzi na małej przestrzeni sprawiło, że atmosfera była niepowtarzalna”. Około trzydzieści procent osób punktowało słabości miejsca, szczególnie transport ze Stronia Śląskiego do Siennej, gdzie odbywały się warsztaty w Pracowniach: kadrowej, krytycznej, przekładowej i twórczej. Niecałe dwadzieścia procent wyraziło ambiwalentne uczucia, podkreślając, że choć małe miasteczko z dala od gwarnego Wrocławia rzeczywiście pozwoliło zbliżyć do siebie uczestników imprezy, a „CETiK okazał się też ciekawym miejscem”, to jednak różne mankamenty Stronia Śląskiego osłabiają końcową ocenę lokalizacji.
Największą popularnością wśród wydarzeń cieszyły się Nowe głosy z Polski. Nieomal czterdzieści procent ankietowanych wskazało, że pomysł z prezentacją zaangażowanych społecznie i politycznie dykcji w najmłodszej polskiej poezji – dykcji zebranych w wydanej przy tej okazji antologii Zebrało się śliny – był ciekawy i warty uwagi. Drugie miejsce zajęła Stacja nowa książka z trzema wydarzeniami: cyklem poświęconym „debiutowaniu w nowych rolach”: poety jako prozaika (Tadeusz Dąbrowski), prozaika jako tłumacza (Adam Poprawa) oraz artystki sztuk wizualnych jako poetki (Bronka Nowicka); drugimi książkami poetów – Sławomira Elsnera (Mów), Szymona Słomczyńskiego (Dwupłat) i tłumacza Jakuba Głuszaka (21 wierszy miłosnych Adrienne Rich); „Debiutami dawniej” z udziałem Hanny Igalson-Tygielskiej, Jerzego Jarniewicza, Anny Wasilewskiej i Szymona Żuchowskiego.
Co piąty ankietowany uznał za najważniejszy projekt Nowe Głosy z Europy, realizowany przez Biuro Literackie i szesnaście międzynarodowych instytucji, mający na celu promocję najciekawszych europejskich debiutantów ostatnich dziesięciu lat. Bardzo wysoko ocenione zostały czytania Juany Adcock i Anji Golob (najwięcej wskazań dla wydania książek w Polsce) oraz Clare Azzopardi i Ciwanmerda Kuleka. Podczas spotkań z tymi autorami sala w CETiK-u pozostawała wypełniona a prowadzenie wydarzeń (szczególnie przez Kacpra Bartczaka i Tomasza Pindla) należało do najlepszych. Pozostałe głosy przypadły Muzyce słowa, składającej się z występów poetycko-muzycznych Szczepana Kopyta (piątek), Ryszarda Krynickiego (sobota) oraz Konrada Góry (niedziela).
Bezdyskusyjnym faworytem tegorocznym czytań okazał się Ryszard Krynicki, występujący na scenie w asyście Rafała Skoniecznego (RARA) jako „ponowny debiutant”. Prezentacja poety została nagrodzona owacją na stojąco, a sam autor – jak zwykle z ujmującą skromnością – raz jeszcze dowiódł swojego lirycznego mistrzostwa. Niewiele mniej osób – około czterdzieści procent – wskazało czytanie Bronki Nowickiej, finalistki tegorocznej Nagrody Literackiej Nike za zbiór Nakarmić kamień. Uczestnicy ankiety podkreślali „świetne przygotowanie merytoryczne autorki podczas spotkania”. Chwalono także Tomasza Bąka i Piotra Przybyłę (tu też sporo wskazań do wydania książek) oraz śmiały występ Dawida Mateusza, debiutanta, autora książki Stacja wieży ciśnień. Na pytanie, który z Nowych głosów z Polski powinien być wydany w osobnej książce, wskazywano też Kirę Pietrek i Jakobe Mansztajna.
Zadane zostało także pytanie o prowadzących. Głosy rozkładały się tutaj dość równo i – poza pojedynczymi wyjątkami – na ogół wszystkim moderatorom przyznawano wysokie noty. Najbardziej publikę zjednał sobie Michał Chaciński – „jak zwykle trzyma poziom, jest profesjonalny i świetnie mówi po angielsku”. Wysokie noty otrzymali również Adam Lipszyc i Paulina Małochleb, której „zadanie chyba było najtrudniejsze, bo miała na scenie trzech autorów, których bardzo niewiele łączy, a mimo to spotkanie miało swoją dynamikę i udało się jej wyciągnąć z autorów coś wartościującego i interesującego”. Paradoksalna wydaje się krytyka prowadzących wydarzenia z cyklu Nowych głosów z Polski – paradoksalna, bo właśnie ten blok cieszył się przecież największą popularnością. W kontekście tych spotkań ankieterzy wspominali głównie o „paraliżującej jednomyślności panelistów”.
Na pytanie „czy warto zachować Europejskie Forum Literackie oraz Pracownie jako integralną część programu Stacji Literatura” aż blisko osiemdziesiąt procent ankietowanych odpowiedziało, że tak. Pojawiły się jednak głosy sugerujące zdecydowane rozszerzenie formuły Pracowni: „warsztaty powinny trwać dłużej”. Wielu uczestników zwracało uwagę, że prowadzący powinni bardziej skupić się na aktywności stricte warsztatowej, czyli praktycznej. Podkreślano słusznie, że wiedzę teoretyczną można zdobyć przecież na uniwersytecie. Najwięcej pochlebnych opinii zebrali Paulina Małochleb i Paweł Potoroczyn. Punktowano również brak możliwości bezpośredniego kontaktu z prowadzącymi i zapełnienie sal, które krępowało swobodną dyskusję. Podkreślano też, że „warto wrócić do idei zajęć indywidualnych”, czyli modelu zajęć znanych z poprzednich edycji festiwalu.
Największe festiwalowe bolączki to catering (niemalże dwadzieścia sześć procent badanych), transport (dwadzieścia procent) oraz rozporoszona po całej gminie baza noclegowa (prawie sześć procent głosów). Wśród sugestii tego, co można by poprawić, znalazł się pomysł na plenerową scenę z koncertami oraz integracja uczestników, np. wspólne posiłki autorów i uczestników „na wzór tej z ubiegłego roku w Kletnie”, i ewentualnie zorganizowany transport z wybranych miejsc w Polsce. Większość ankietowanych doceniła specyficzny klimat Stronia Śląskiego, które pomimo niekorzystnej pogody i utrudnionego dojazdu przyciągnęło kilkuset uczestników. To najlepszy dowód na to, że były Port Literacki po zejściu na ląd znalazł odpowiednią Stację i „odzyskał miano najbardziej twórczego festiwalu literackiego w Polsce”.
Festiwal powrócił po latach na te same tory, po których poruszała się impreza w Legnicy i w pierwszych latach we Wrocławiu – gdy centralne miejsce rezerwowane było dla początkujących autorów. Wówczas tworzyła się literacka legenda Eugeniusza Tkaczyszyna-Dyckiego, Marty Podgórnik i Andrzeja Sosnowskiego, teraz natomiast byliśmy świadkami pokoleniowej zmiany i narodzin nowych osobowości z Konradem Górą i Bronką Nowicką na czele.
Festiwal Stacja Literatura 21 (podsumowanie)
Od 16 do 18 września 2016 roku
Sienna, Stronie Śląskie