W księgarniach pojawiła się nowa książka Rolanda Barthesa Roland Barthes, wydana nakładem wydawnictwa słowa/obraz terytoria.
To powieść, nie biografia – wyznał Barthes w jednym z wywiadów. Nie autobiografia, lecz powieść w formie słownika, którego hasła dają wyjątkowy wgląd w sposób myślenia jego autora. Opowiada on o swoich zmaganiach z tym, co określa mianem Doksy: z powszechnymi przekonaniami, z ustalonymi prawdami. To, co oczywiste, jest bowiem najbardziej podejrzane. Barthes poddaje tu jednak krytyce przede wszystkim samego siebie, swoje myśli i koncepcje, szukając trzeciego członu, który uwolniłby go od opozycji Doksy i paradoksu.
Takim elementem okazuje się ciało i związana z nim przyjemność życia – to one właśnie tworzą powieściową materię tej dziwnej książki, której bohaterem jest wielki samotnik późnej nowoczesności, który w każdym języku – mieszczucha i intelektualisty, lewicy i prawicy, seksualnej większości i mniejszości – widzi stereotypy, pułapki, maski i przemoc.
Roland Barthes (ur. 12 listopada 1915 w Cherbourg, zm. 25 marca 1980 w Paryżu) – francuski krytyk literacki, pisarz, główny przedstawiciel strukturalizmu i poststrukturalizmu francuskiego, teoretyk semiologii. Wykładowca Collège de France. Ważniejsze dzieła: Mitologie, Imperium znaków, S/Z, Przyjemność tekstu, Światło obrazu. Uwagi o fotografii, Fragmenty dyskursu miłosnego.
Wielomówność [La loquèle]
7 czerwca 1972 roku dziwny stan: ze zmęczenia, nerwicowej depresji dopada mnie wewnętrzna wielomówność, istny nawał zdań; oznacza to, że czuję się bardzo inteligentny i zarazem bardzo próżny. To dokładna odwrotność pisania, oszczędnego nawet w rozrzutności.
Przenikliwość [Lucidité]
Książka ta nie jest księgą wyznań; nie dlatego, że jest nieszczera, lecz dlatego, że nasza wiedza jest dziś inna niż wczoraj; wiedzę tę można streścić tak: to, co o sobie piszę, nigdy nie jest ostatnim słowem: im bardziej jestem „szczery”, tym łatwiej poddaję się interpretacji innych instancji niż te, którym podlegali dawni autorzy, wierzący, że ich jedynym prawem jest autentyczność. Instancjami tymi są Historia, Ideologia i Nieświadomość.
Moje teksty, otwarte (jakże mogłoby być inaczej?) na te różne rodzaje przyszłości, zrywają wzajemne zależności, jeden nie skrywa drugiego; ten nie jest niczym innym jak tylko kolejnym tekstem, ostatnim z serii, ale nie niosącym ostatecznego sensu: tekst o tekście – to nigdy niczego nie wyjaśnia. Jakim prawem moja teraźniejszość miałaby mówić o mojej przeszłości? Czy moja teraźniejszość ma przewagę nad przeszłością? Jakaż łaska miałaby mnie oświecić? Wyłącznie napotkana na drodze łaska mijającego czasu albo dobrej sprawy? Zawsze chodzi tylko o jedno: jaki model pisma umożliwi nie tyle najlepszy podstęp, ile po prostu: nierozstrzygalny podstęp (jak mówi D. o Heglu)?
Małżeństwo [Le mariage]
Jak wiadomo, stosunek do Opowieści (do reprezentacji, do mimesis) wiąże się z Edypem. Ale w naszych masowych społeczeństwach wiąże się on także ze stosunkiem do małżeństwa. Wskazuje na to nie tylko liczba sztuk teatralnych i filmów o cudzołóstwie, lecz również taka oto (przykra) scena wywiadu (w TV): aktor J. D. jest wypytywany, ciągnięty za język na temat relacji z żoną (też aktorką); pytający chce, żeby ten dobry mąż okazał się niewierny; podniecony wymaga jakiegoś kłopotliwego wyznania, zalążka opowieści. Małżeństwo budzi zatem wielkie społeczne ożywienie: gdyby usunąć Edypa i małżeństwo, co zostałoby nam do opowiadania? Po ich zniknięciu kultura popularna uległaby gruntownej przemianie. (Cecha wspólna Edypa i małżeństwa: chodzi o to, żeby je mieć i przekazywać dalej).
Wspomnienie z dzieciństwa [Un souvenir d’enfance]
Kiedy byłem dzieckiem, mieszkaliśmy w dzielnicy zwanej Marrac; stawiano w niej mnóstwo domów, a na placach budowy bawiły się dzieci; w glinie wydrążono wielkie dziury, w których miały spocząć fundamenty, i któregoś dnia, po zabawie w jednej z takich dziur, wydostały się z niej wszystkie dzieciaki poza mną; z góry, z powierzchni ziemi, naigrywali się ze mnie: byłem przegrany! sam! na oczach wszystkich! wykluczony! (być wykluczonym nie znaczy być na zewnątrz, lecz być samemu w dziurze, zamkniętym pod otwartym niebem: wyłączonym); wtedy przybiegła moja matka; wyciągnęła mnie i zabrała daleko od dzieci, przeciwko nim.
Wczesnym porankiem [Au petit matin]
Fantazmat wczesnego poranka: przez całe życie marzyłem o tym, by wstawać wcześnie (pragnienie typowe dla klasy: wstać, żeby myśleć, żeby pisać, nie żeby wsiąść do pociągu na przedmieściu); nawet jednak gdybym wstał, nigdy nie zobaczyłbym tego fantazmatycznego wczesnego poranka; aby bowiem odpowiadał on memu pragnieniu, musiałbym go ujrzeć zaraz po wstaniu, nie tracąc czasu, lecz już tak rozbudzony, świadomy i wrażliwy, jaki jestem wieczorem. Jak być rześkim na zawołanie? Granicą mojego fantazmatu jest zawsze moja nie-dyspozycja.
Roland Barthes Roland Barthes
przełożył Tomasz Swoboda
wydawnictwo słowo/obraz terytoria, Gdańsk 2011