Arve Henriksen & Jan Bang [NOR]
Arve Henriksen, urodzony w 1968 roku najbardziej znany norweski trębacz i Jan Bang, producent, DJ i muzyk elektroniczny – obaj znani ze swoich umiejętności i niecodziennego podejścia do materii muzycznej. Duet wyznacza nowe drogi w jazzie i muzyce samplowanej, kreując atmosferyczne pejzaże dźwiękowe, zabierając słuchaczy w niezwykłą podróż.
Arve Henriksen, to jedno z najważniejszych nazwisk na europejskiej scenie jazzowej. Współpracował z wieloma znanymi muzykami, takimi jak John Balke & Magnetic North Orchestra, Anders Jormin, Edward Vesala, Jon Christensen, Marilyn Mazur, Audun Kleive, Nils Petter Molvær, Misha Alperin, Arkady Shilkloper, Arild Andersen, Stian Carstensen, Dhafer Youssef, Hope Sandoval, Cikada String Quartet, The Source, by wymienić tylko część z nich. Realizował się w wielu różnych zespołach i projektach, począwszy od współpracy z Satsuki Odamurą, wirtuozem japońskiego koto, aż po granie z rockowym Motorpsycho, po drodze grając w wielu grupach free improv (tu należy wymienić takie nazwiska jak Ernst Reijseger, Sten Sandell, Peter Friis Nielsen, Terje Isungset, Marc Ducret i Karl Seglem). Obecnie Arve nagrywa i występuje z Supersilent, Christian Wallumrod Ensemble i Trygve Seim Ensemble.
Arve Henriksen zaczął poznawać muzykę graną na japońskich tradycyjnych instrumentach, takich jak koto, biwa, shakuhachi i innych: Pozwalałem tej muzyce brzmieć i rozwijać się w mojej głowie. Byłem oszołomiony dźwiękiem tego fletu. Wykorzystanie shakuhachi w tradycji buddyzmu Zen zafascynowało trębacza, szczególnie jego medytacyjna i minimalistyczna jakość ekspresji: To sprawiło, że zacząłem pracować z brzmieniem i dźwiękiem w zupełnie nowym kierunku.
Ale jego zainteresowania nie kończą się na muzyce japońskiej. Inspiruje się wieloma rodzajami muzyki ludowej, także norweskiej. Obecnie zainteresowany jest pracą na gruncie współczesnej muzyki komponowanej. Poświęca też czas na rozwijanie swoich zdolności gry na instrumentach elektronicznych oraz na różnorakie wykorzystanie trąbki. W ciągu ostatnich lat skupił się też na własnym śpiewie.
W swojej karierze otrzymał wiele nagród m.in. Radka Toneffs Minnepris i Norsk Jazzforums Buddy Award. Był nominowany do Nordisk Råds Musikkpris w 2009 r. i do European Jazz Musician of the Year 2009. Był artystą rezydentnym na Molde Jazz Festival 2009. Jego dyskografia liczy ponad 100 płyt.
Jan Bang to pochodzący z Kristiansand muzyk i producent, znany z umiejętnego i artystycznego wykorzystania sampli, podziwiany za swoją niezwykłą wrażliwość jako producent nagrań, a także jeden z pomysłodawców i organizatorów festiwalu Punkt. Współpracował z wieloma norweskimi i międzynarodowymi muzykami i grupami, takimi jak Jon Hassell Group, Arve Henriksen Trio, Sidsel Endresen, Nils Petter Molvær i DJ Strangefruit. W swoim kraju jest jednym z najbardziej uznanych i wpływowych producentów muzycznych. Epitet guru elektroniki przylgnął do niego już dawno temu i to nie bez powodu. Bang to rodzaj muzycznego innowatora i budowniczego mostów, któremu wciąż udaje się połączyć progresywne myślenie z zapotrzebowaniem na twórczość dostępną szerokiemu gronu odbiorców. Zawsze poszukuje dróg oddziaływania na słuchacza. Dzięki niemu norweska scena muzyczna w ogóle istnieje.
James Plotkin & Mick Harris [USA / UK]
Na gruncie muzyki eksperymentalnej kolaboracje oryginalnych i nowatorskich artystów często oczekiwane są bardziej niż ich solowe nagrania. Słuchacze, znużeni powtarzalnością i przewidywalnością swoich ulubionych wykonawców, z radością witają ich nagrania czy sceniczne występy z innymi wybitnymi artystami, oczekując nowych i oryginalnych przestrzeni dźwiękowych, które przez taką współpracę mogą zaistnieć.
James Plotkin zaczynał swoją karierę jako gitarzysta w OLD – grindcorowym projekcie, który wykroczył daleko poza granice gatunku, wchodząc w mariaż z muzyką industrialną, awangardowym metalem i techno. Grupa ta zasłynęła potem faktem wydania płyty z remixami, co na gruncie ciężkiego gitarowego grania było na początku lat 90-tych absolutną nowością i wręcz ekstrawagancją. Dzięki temu doświadczeniu Plotkin zaczął oddalać się od grania metalu, wkraczając coraz głębiej w sferę eksperymentów muzycznych i realizując się w tak różnych od siebie dziedzinach jak noise czy ambient. Jawiąc się jako artysta wszechstronny i nietuzinkowy, nawiązał współpracę z tak wybitnymi postaciami i projektami ze sceny awangardowej jak John Zorn, KK Null, Mark Spybey, Flux czy Khanate. Oprócz udzielania się w wielu innych zespołach takich jak Namanax, Phantomsmasher czy Khlyst umocnił swoją pozycję jako producent, remiksując nagrania Isis, Sunn O))), Pelican i Earth.
Mick Harris zasłynął na początku swojej kariery jako perkusista ekstremalnego Napalm Death, z którym trafił do Księgi Rekordów Guinnessa, nagrywając najkrótszy utwór muzyczny w historii, trwający nieco dłużej niż jedną sekundę. Po wytyczeniu ze swoim macierzystym zespołem szlaku dla innych grindcorowych grup, zaczyna spełniać się w zupełnie innych klimatach muzycznych. Razem z Johnem Zornem i Billem Laswellem zakłada trio Painkiller, określane jako najbardziej brutalny zespół jazzowy w historii. Jego kariera rozwija się najbardziej w jego założonej na początku lat 90-tych formacji Scorn, w muzyce której udało mu się dokonać fuzji takich gatunków jak eksperymentalny metal, elektronika i mroczny dub. Ciągle ewoluując, wkraczał na nowe regiony twórczości, eksperymentując także z minimalizmem, hip-hopem, industrialem, trip-hopem i dubstepem. Ze swoim innym projektem, Lull, eksploruje sferę mrocznego ambientu i stylistyki drone. Do jego imponującej biografii należy wpisać też współpracę z takimi artystami i grupami jak Eraldo Bernocchi, Meat Beat Manifesto, Martyn Bates czy TMK.
Plotkin i Harris zaczęli wspólną drogę już na gruncie Scorn, gdzie Plotkin występował jako gościnny gitarzysta. Ich twórczy związek zaowocował wydaniem w 1996 roku płyty Collapse firmowanej nazwiskami obu muzyków, która prezentowała ich mroczne, dronowe oblicze zanurzone w duchu krautrocka. Płyta stała się kamieniem milowym stylistyki określanej jako guitar noir i punktem odniesienia dla wielu współczesnych nagrań z mocno przetworzonymi dźwiękami gitarowymi.
Mroczne połączenie zapętlonych pasaży z ciężkim elektronicznym brzmieniem, powolna i atmosferyczna muzyka, która działa na poziomie organicznym w ciele słuchaczy, wzbudzając drganie każdej pojedynczej komórki – takich wrażeń możemy się spodziewać na wrocławskim koncercie tych oryginalnych i niezwykłych artystów.
Jono El Grande [NOR]
Jono El Grande to genialny samouk, kompozytor, muzyk, dyrygent i (co równie ważne poza jego zdolnościami muzycznymi) dadaistyczny trikster. Mimo coraz szerszego uznania, wciąż jest outsiderem na norweskiej eksperymentalnej scenie muzycznej. Kiedyś Frank Zappa zapytał: Czy jest miejsce dla humoru w muzyce? Jono całą swoją twórczością odpowiada twierdząco na to pytanie i każdy, kto kiedykolwiek był świadkiem jego występu scenicznego, może potwierdzić, że Jono to wielki komik i znakomity kompozytor, i to w idealnie zrównoważonych proporcjach.
Jono wydał swój debiutancki mini album Utopian Dances w 1999 r. Była to kolekcja absurdystycznych utworów instrumentalnych nagranych przy użyciu tylko podstawowego syntezatora w jego własnym domu. W 2003 r. świat ujrzało jego nowe dzieło, Fevergreens, płytę nagraną przy udziale 9-osobowej orkiestry, która czerpie inspiracje z klasycznego rocka progresywnego, muzyki filmowej, easy listening i popu. Jeśli jego wizerunek błazna i status celebryty (z powodu przyjaźni z ludźmi z otoczenia norweskiej rodziny królewskiej) spowodował, że nie jest on traktowany jak poważny kompozytor, to Neo Dada, jego najnowsze dzieło, powinno rozwiać te wątpliwości. To album pełen muzycznych przygód, dziwacznych przejść, kuriozalnych kombinacji dźwięków i instrumentów, skomplikowanego metrum i dobrej porcji czystej zabawy, a wszystko to naszpikowane muzycznymi haczykami, które wczepiają się w mózg jak denerwująca piosenka popowa. Na tej płycie można odnaleźć elementy nurtu Canterbury Rock czy RIO i ślady inspiracji Gentle Giant, Frankiem Zappą, Henry’m Cowem i Magmą. Jono poszedł jednak dalej niż proste czerpanie z ich dorobku i nowym wydawnictwem udowodnił własną wartość. Wykonując utwory na koncertach, prezentuje je w dadaistycznym, kolorowym sosie, co czyni z jego występów przeżycie muzyczne i parateatralne.