Elli Graetz:
Drukowanie jest dla mnie przygodą. Pozwala mi brać bezpośredni udział w procesie tworzenia: od pomysłu na obraz aż do jego opracowania w technice druku graficznego. To zawsze okazuje się być zarówno produktywnym, jak i stanowiącym wyzwanie aktem mojego własnego „odnajdywania” artystycznej drogi. Najbardziej jednak kocham drzeworyt, tę starą, poprzedzającą jeszcze druk książek, technikę, która z powodzeniem opiera się temu, co szybkie i pospieszne. Idąc śladem drewnianych włókien w kliszy rysunku, zmagając się z siłą ich oporu, zbliżam się krok po kroku do moich upiększeń i głów. Robią one wrażenie obrazowych i archaicznie surowych, przez co tworzą przestrzeń dla interpretacji symbolicznych. W swoich pracach gram na granicy przymusu i wolności. To jest podstawa mojej sztuki.
Gisela Kurkhaus-Müller:
Umiejętność, czy też ochota tworzenia rzeczy lub zaskakującego definiowania ich na nowo czyni, moim zdaniem, z człowieka artystę.
Postrzeganie i otwartość na inspiracje jako takie aktywizują artystyczne myślenie, ale to nie oznacza jeszcze bycia artystą. Ja w każdym razie zawsze broniłam się przed określaniem mnie jako artystki. Poprzez zainteresowanie sztuką, które już wcześnie rozbudziła we mnie moja matka, poszłam dalej śladami sztuki i artystycznego przedstawienia. To spowodowało, że świadomie tak w zakresie postrzegania, jak myślenia zauważałam przedmioty i procesy artystyczne oraz ich rezultaty. Wcześnie rozbudzone we mnie zainteresowanie i nieświadoma predyspozycja do takiego odbierania świata doprowadziły mnie do studium grafiki użytkowej. Na studiach kształciłam się pod okiem mojego nauczyciela, Wolfganga Mattheuera, który pokierował mnie i wzbogacił moją wiedzę w zakresie sztuk wizualnych.
To on twierdził, że mam szczególnie dobre poczucie barw, ale także zdolność szybkiego i niepretensjonalnego pojmowania przedmiotów i zadań. Z tego rozwinęło się to mgliste poczucie wydobywania czegoś artystycznego, a także sama postawa wobec sztuki. Poczucie znaczenia tejże sztuki rozwijało się u mnie stopniowo i wyzwalało moją energię.
Postrzegam artystów jako uprzywilejowaną część społeczeństwa. Potrafią poświęcić się swoim potrzebom i samodzielnie obranym celom, nawet, jeśli społeczne uznanie i pozycja wiążą się z wieloma niewiadomymi. Dają się zainspirować i poprzez tworzoną przez siebie sztukę inspirują innych.
Tajemnica dzieła sztuki nie leży w samym tym dziele, a raczej w zdolności odbiorców do jego postrzegania. W tym sensie zaliczam siebie samą już do artystycznie aktywnych, a nawet do artystów jako takich.
Artyści postrzegają świat szeroko otwartymi oczyma.
Marianne Schröder:
Sama mam polskich przodków (nazwisko von Lutomski pojawia się po stronie rodziny ojca), polską przyjaciółkę oraz jestem wielce zainteresowana naszymi relacjami – Polska jest choćby pod względem kulturalnym niezwykle interesującym sąsiadem.
Z artystycznego punktu widzenia zawsze fascynował mnie wszystko ogarniający kobiecy element jako witalna i pozytywna siła, podobnie jak czerwona nić solidarności pomiędzy kobietami z najróżniejszych miejsc na naszej Ziemi (patrz mój tryptyk „Syreny i świta”, gdzie owa czerwona nić jest widoczna na płótnie). W moich obrazach chodzi o „pochwałę kobiecości”; polskie i niemieckie, w zasadzie wszystkie syreny tego świata, powinny być w swoim pięknie, ale także w swojej indywidualności, czczone pędzlem, kredką i piórem.
Rosika Jankó-Glage:
Sąsiadki-Nachbarinnen stały się tematem cyklu dziewięciu obrazów. Podczas pracy pokrywałam moje płótna gazą introligatorską, która wcześniej była wykorzystywana w warsztacie drukarskim, przy wklęsłodruku, do wycierania metalowych płytek. Gaza, całkowicie nasączona olejnymi farbami, ze szramami i uszkodzeniami, jest dla mnie żywym materiałem. Zmienia fakturę obrazu, co sprawia, że oddziałuje z jego treścią. Wciąż chętnie wykorzystuję tę technikę. Gaza mówi nam coś o kruchości i łamliwości życia oraz losów.
Przedstawiłam ludzi, którzy swymi gestami i indywidualnym wyrazem nam też coś przekazują. Są to ludzie, którzy nas otaczają, również sąsiedzi, których spotykamy wszędzie: w mieście, na wsi lub w przestrzeniach prywatnych. Widzimy ich w grupie lub samych, pogrążonych w świecie swoich myśli, czy też oddanych niekończącej się chwili w tańcu.
Brigitte Danecke:
Stosowanie estetyki struktur graficznych jest jedną z moich namiętności, inną – odkrywanie nieświadomej wiedzy i uzewnętrznianie jej.
Rysunek i fotografia wykrystalizowały się jako środki. Rysunek urzeka prostotą narzędzi, którymi można go stworzyć, fotografia szybkością i spontanicznością.
Fotografia cyfrowa gwarantuje płynny tok pracy, którego centrum jest proces artystyczny.
W przypadku korzystania z obu technik zwykle moimi tematami są osobiste refleksje dotyczące wszelkich możliwych procesów społecznych (zaliczam do nich również te prywatne). W trakcie artystycznego opracowania przedstawione procesy ulegają w indywidualny sposób estetyzacji, dlatego spotykają się bądź to z akceptacją, bądź odrzuceniem. Wyrażenie nieświadomości zostaje wzbudzone także u odbiorcy, przenosząc jego własne doświadczenia na inną płaszczyznę. Zarówno twórca, jak i adresat artystycznego produktu uzyskują możliwość spojrzenia na dzieło na nowo.
Korzystając z dzieła sztuki jako narzędzia poznania odmiennych sposobów myślenia i doświadczeń, odmalowujemy przed odbiorcą, który w swoim kontakcie ze sztuką trafnie interpretuje tropy wizualne, bardzo złożony, mentalny obraz, mogący zmienić posiadane przez niego wcześniej koncepcje świata czy ludzi.
Odpowiedź na pytanie, co jest ważne dla mojej sąsiadki i co właśnie teraz rozważa, można znaleźć w trakcie oglądania wystawy.
Organizator projektu: Stowarzyszenie Arteria
Współpraca: Muzeum Narodowe w Gdańsku
Projekt Sasiadki – Nachbarinnen współfinansowany ze środków przekazanych przez Miasto Gdańsk
Organizator wystawy: Muzeum Narodowe w Gdańsku
Współpraca: Stowarzyszenie Arteria
Partner wystawy: Inselgalerie
Wystawa z finansowym wsparciem Fundacji Współpracy Polsko-Niemieckiej
Wernisaż: 25 października 2012 roku, godz. 18.00
Czas trwania wystawy: 26 października 2012 roku – 17 lutego 2013 roku