Dolny Śląsk. Polskie fabryki porcelany. Kilkunastu twórców z różnych stron świata. Różnorodne osobowości, które wiele dzieli, a łączy z pewnością porcelana. Materiał, w którym pracują i dzięki któremu spotykają się na miesiąc w ramach Międzynarodowego Sympozjum Ceramiki Porcelana Inaczej.
Krystyna Łuczak-Surówka, historyk sztuki, wykładowca Akademii Sztuk Pięknych w Warszawie (fragment tekstu z katalogu wystawy):
W spowijającej wnętrza fabryk w Wałbrzychu i Jedlinie-Zdroju lekkiej mgiełce porcelanowego pyłu i miękko wpadającym przez okna świetle poczułam się jak bohaterka obrazów Vermera. Ciepło bijące od pieców i intensywna praca twórcza. Rozproszone światło i wszechobecna porcelana. Różne temperamenty i jeden materiał. Materiał równie magiczny, co wymagający. Nigdy nie widziałam tyle porcelany jednocześnie. Nigdy też nie miałam szansy obserwować porcelany w tylu różnych stadiach jej powstawania. Wrzesień 2012 kojarzyć będę z dotykiem porcelany, tej powstającej w ramach Sympozjum i tej robionej seryjnie przez fabryki. Pozostaną ze mną wspomnienia zakładów, w których porcelana króluje i rozmów z tymi, którzy znają ją jak mało kto – z pracownikami fabryk i artystami Sympozjum. (…)
Na Sympozjum zaprosiła mnie – podobnie jak wszystkich artystów ceramików – Monika Patuszyńska, Prezydent Sympozjum Porcelana Inaczej. W życiu mamy różne pierwsze razy. Jeden z moich, z września 2012 roku, związany jest z Moniką, Krzysztofem i Fryderyką. W fabryce Krzysztof miałam przyjemność towarzyszyć Monice Patuszyńskiej w trakcie zalewania i otwierania paru form. Zupełnie czym innym jest słyszeć o formach tłuczonych, ciętych piłą a potem scalanych na nowo, a czym innym zobaczyć jak pracują. Masa próbująca wydostać się przez linie podziału, w pewnym momencie, oczywiście zastygnie. Najpierw jednak sama wybierze drogę, jaką wypełni blizny formy.
Dekonstrukcja formy, by tchnąć w nią nowe życie wymaga odwagi i umiejętności, ale najbardziej potrzebuje miłości do procesu powstawania porcelany. Dzięki niej Transformy Plus dają życie za każdym razem nowej porcelanowej istocie. Widać w nich rodzinne podobieństwo wyznaczone cechami charakteru, nie dosłownością. Zobaczymy w nich również ślad fabryki – fragmenty serwisu Fryderyka. To jeden z przywilejów uczestników Sympozjum. Mogą skorzystać z niedostępnych na co dzień warunków pracy w fabryce, w tym również wykorzystania bieżącej oferty. Fryderyka to tradycyjny serwis. Muszę przyznać, że nigdy nie spojrzałam na niego tak przyjaźnie jak poprzez Transformy. Wszyscy jesteśmy kompilacją różnych doświadczeń i emocji. Podobnie jest z porcelaną. Traumatyczne przeżycia, tak jak rozczłonkowana forma, dają podstawy by narodzić się nowo. To, czego dotykam wraz z pracami Patuszyńskiej, to nie tylko szlachetność porcelany. To szczerość. Szczerość materiału, który pomimo wielowiekowej tradycji potrafi znaleźć dla siebie nowy język wypowiedzi.
(…) W dorobku Bechtolda odnajdziemy bogactwo odniesień kulturowych, w tym wiele prac o zabarwieniu społecznym lub wręcz politycznym. Takie są też prace zrobione rok temu w Wałbrzychu. (…) Świadomość tego, co chce osiągnąć, ale i szacunek dla unikalności i nieprzewidywalności procesu powstawania porcelany. Jak powiedział sam Jeroen Bechtold chciał być wolny, stworzyć coś tak abstrakcyjnego jak to tylko możliwe. Zagrać z możliwościami, które oferuje fabryka, w tym ilością materii. Powstały formy organiczne w charakterze. Ich skomplikowana struktura, kolor wprowadzony dzięki kruszonemu kobaltowi sprawia, że trudno od nich odejść. Przyjmują nas w ciszy, choć wywołują burzliwe emocje. (…)
Dla Barbary Falender pierwszy udział w Sympozjum Ceramiki Porcelana Inaczej stał się, jak sama powiedziała powrotem do Ogrodów dzieciństwa. Rzeźbiarka, urodzona we Wrocławiu, mieszkała w Wałbrzychu. Powróciła w rodzinne strony. Powróciła do porcelany, z którą wspólna historia połączyła ją już w roku 1989. W swojej pracy niezależnie od medium szuka doskonałości. Pracuje w różnych materiałach. Często konfrontuje je ze sobą, jak na przykład kamień z porcelaną. Eksploruje ich potencjał i wydobywa tkwiące w nich wartości. Z Wałbrzycha zabrała swoje dawne formy, fragment własnej historii. W fabryce w Jedlinie Zdroju skorzystała z możliwości wykorzystania masy porcelanowej i energii, którą wyczuwa na Dolnym Śląsku. Powstały prace wydobywające delikatność i siłę porcelany, bardzo rzeźbiarskie w charakterze.
Inspiracja płynie do twórców z różnych źródeł. Dla Michaela Flynna bardzo ważna jest literatura, a jego prace wyróżnia ta sama poetyka, co dobre powieści. Opowiadają pewne historie, ale to my wyobrażamy sobie, jacy są bohaterowie. Z tych właśnie wyobrażeń podbudowanych osobistymi doświadczeniami i wiedzą tworzy się istota jego dzieł. Dla mnie spotkania ze sztuką to rodzaj rozmowy, wydarzenia o charakterze intelektualnym i emocjonalnym. Odkrywając dzieła sztuki odkrywamy tak naprawdę siebie i to wielowymiarowo. Odsłaniamy to, kim jesteśmy przed innymi i sami dowiadujemy się czegoś o sobie. Sztuka to świat wartości.
W swoim cyklu prac Flynn prowokuje nas do spojrzenia na Las. Pozornie nam znany, a tak wieloznaczny. Symbol ciemności i zarazem wolności. Od dziecka kojarzymy go z bajkami. Z jednej strony jest dla nas kryjówką, z drugiej siedliskiem niebezpieczeństw. Las to miejsce, gdzie bywamy, jesteśmy jedynie gośćmi. Kusi nas swym urokiem i tajemniczością. Kusi również Michael Flynn, który wyniósł z rodzinnej irlandzkiej tradycji umiejętność i zamiłowanie do opowiadania historii. Opowiada je jednak jedynie do połowy. Druga część należy już do nas. Autor dobrze wie, że widzi się przede wszystkim to, co chce się zobaczyć. (…)
Minimalistyczne, poszukujące harmonii formy podejście do porcelany pochodzącej ze Szwajcarii Lei Georg może zaciekawić. Opracowała trzy różne kształty zestawione ze sobą niczym ceramiczna mozaika. Ukrywają swe funkcje użytkowe stając się bardziej obiektem. Wykorzystują powtórzenie, ale w inny sposób niż czynią to produkty rodem z fabryki. Grają z rytmem. Mają w sobie swoisty rodzaj ciszy. Ciszy niemal tożsamej ze skupieniem, jakiego potrzebują, kiedy powstają. Każde nacięcie w schnącym materiale wymagało od autorki precyzji i cierpliwości. Nieszkliwione z zewnątrz formy zdają niemal mówić dotknij mnie. Dotyk porcelany ma w sobie coś magicznego, a uczucia zmysłowe tak trudno opisać słowami. (…)
Prace Satoru Hoshino z Japonii są zapisem dotyku. Niemal namacalne są ślady rąk autora. Duże w skali formy o skomplikowanej strukturze zdają się piąć ku górze, a szkliwo w naturalny sposób spływa badając zakamarki formy. Organiczne, choć nie kojarzą się jednoznacznie z konkretną istotą. Na swój sposób tajemnicze, odwołują się jednak do świata natury. Natury, do której artysta poprzez osobiste doświadczenie straty (kilka lat temu kataklizm pochłonął jego studio i dorobek) ma stosunek niezwykle osobisty. Świadomość siły, wzajemnej zależności człowieka z naturą i szacunek do natury odcisnął duże piętno na twórczości Hoshino, w której ważne miejsce zajęły spiralne formy i faktura uzyskana w bezpośrednim zetknięciu z ciałem. W tej autobiograficznej historii w różnych materiałach, jak kamionka i porcelana, pojawia się wypracowana autorska metoda twórcza – zmysłowy w odbiorze zapis.
Porcelana służy człowiekowi od dawna. Brana do rąk, stykana z ustami. Jej związek z cielesnością może mieć, jak pokazuje Maria Juchnowicz, inne, dosłowne i niedosłowne związki. Interesująca ją problematyka ciała, jego deformacji czy wręcz rozpadu zyskała w Wałbrzychu kontynuację w drugiej serii The Death of the Body. Zdjęte z ciała własnego i znajomych formy torsu, ręki i nogi stały się podstawą prac, które przy użyciu porcelany jeszcze bardziej ukazały swe niedoskonałości. Zastanawiając się nad tym, jak powstały zobaczyłam alternację precyzji i wolności. Wymagający dokładności proces odlewania, po którym pozostawione zostały ślady – miejsca łączeń. Jednocześnie dopuszczenie przypadku w samym procesie wypalania potęgującym deformację. Artystka nie walczy z materią. Godzi się na naturalność próby ognia i wynikające z niej odkształcenia, czasami nawet wręcz prowokując je. My stajemy w obliczu dzieł, będących pewnym procesem. We fragmentach szukamy ich historii.