Co więc znaczy oddychać Sudetami? Może odnaleźć wewnętrzną wolność do określenia własnej pozycji w rozmazanej krainie, nieposiadającej jasnych ram egzystencji. Zdena Kolečková zawzięcie stara się to osiągnąć za pośrednictwem pracy artystycznej, a nas przy czytaniu jej historii czasem ściśnie za gardło. Dopiero w zrozumieniu najodleglejszych zakątków obszaru, który dziś zamieszkujemy, możemy odnaleźć moc, by definitywnie go przyjąć razem z tymi, którzy posiadali go przed nami, i tymi, którzy go po nas odziedziczą.
Oddychanie Sudetami stało się naszym przeznaczeniem. Ta ziemia jest, a zarazem nie jest nasza. Gdzie indziej przeszłość dziedziczona jest naturalnie z generacji na generację za pośrednictwem zwyczajnego opowiadania. Niepatetycznie i poniekąd mimowolnie młody człowiek dowiaduje się od starszych, kto posadził dane drzewo czy też zbudował konkretny dom. Nie chodzi o lekcję historii, tylko o rozmowy w domu, przy kolacji, z przyjaciółmi na rybach, z paczką przy piwie. Często można dzięki temu zrozumieć dane miejsce dużo lepiej niż z książek i podręczników. Zakorzeniona w ten sposób jednostka potrafi bez wątpienia lepiej uchwycić przestrzeń, w której żyje, ale też zrozumieć samą siebie w kontekście otaczających ją więzi społecznych.
Jednak na czeskim pograniczu często nie ma komu zadać nawet tych najprostszych pytań. Sam to przeżyłem w okresie dojrzewania – pochodzę z Liberca. W latach osiemdziesiątych ubiegłego wieku podczas tułaczek po Górach Izerskich, które z powodu apokaliptycznej katastrofy ekologicznej były wtedy niemal bez drzew, w obnażonej krainie natykałem się na resztki domów, poprzewracane stely pozbawione krzyży lub zarośnięte i długo nieużywane drogi pomiędzy nieistniejącymi już wsiami. Góry były wtedy tak puste, a po całodniowej samotności milczeli też leśni robotnicy w gospodzie w dolinie. Oni właściwie nie znali tych pagórków i może nie darzyli ich sympatią. Nie urodzili się i nie istnieli tam, tylko pracowali.
(Michal Koleček, Chřibská / Kreibitz (Sudety), listopad 2013)
Wydaje się jednak, że od tej pory w Sudetach wiele się zmieniło. Stopniowo wkrada się do nich życie. Potomkowie tych, którzy przyszli po wojnie, po wygnanych Niemcach, powoli zapuścili tu korzenie. Aby region definitywnie stał się ich własnością, muszą poradzić sobie z bolesną przeszłością, odżyć tę przeszłość własną teraźniejszością. Więc przy drogach pojawiają się ponownie stawiane pomniki, kalwarie lub kamienie pokutne, odnawianych jest szereg kaplic i kościołów, na podgórskie łąki wracają tradycyjne metody rolnicze, w wielu miejscach lasy sadzone są w ten sposób, by nie przynosiły tylko i wyłącznie profitów gospodarczych, ale służyły również ludziom, którzy przez nie chodzą.
Tymczasem wszystkie te małe, nierzadko niemal niedostrzegalne przejawy odnowy, są fatalnie związane z indywidualną decyzją, by robić rzeczy właściwe, w zgodzie ze swoim sumieniem.
(Michal Koleček, Chřibská / Kreibitz (Sudety), listopad 2013)
Jednakże na przekór wszystkim pozytywnym zmianom praktycznym w dyskursie publicznym wciąż pozostaje nieśmiałość w otwieraniu szerszej dyskusji o bolesnych tematach opuszczenia i odzyskiwania Sudetów. Ich połączenie z losami konkretnych osób jest zbyt silne i nie da się nimi zajmować tak po prostu na poziomie abstrakcji – grupowych winowajców i ofiar, decyzji i skutków. Do takich rozmów niezbędna jest zwyczajnie odwaga osobista, bezpośrednio bowiem dotyczą one naszych przodków i krewnych, mogąc czasem boleśnie transformować spojrzenie na rzeczywiście najbliższe środowisko rodzinne. (…)
Do grona artystów, którzy w dłuższej perspektywie czasu koncentrują się na minionych i aktualnych konsekwencjach sudeckiego entourage’u, należy Zdena Kolečková (*1969). Jej praca zakotwiczona jest w inicjacyjnym przeżyciu dramatycznie czarującego i ciężko doświadczonego krajobrazu Rudaw oraz w środkowoeuropejskim zapleczu rodzinnym, rozkraczonym pomiędzy czeską, niemiecką a polską linię rodową. Dziadkowie ze strony matki mówili po niemiecku i pamiętali wiele z celowo marginalizowanych wydarzeń związanych z wojną i powojennym wysiedleniem. Część krewnych przesiedliła się do Niemiec, inni zamieszkiwali na byłym niemiecko-polskim pograniczu w okolicach śląskich Gliwic. Autorka dojrzewała w marazmie realnego socjalizmu Husáka, w kulminacyjnym punkcie eksploatacji gospodarczej i ekologicznej reprezentowanej przez rozwój ekstensywnego górnictwa odkrywkowego, które bezpowrotnie pochłonęło setki wsi i miast, a wraz z nimi wiele elementów kultury rdzennej, sudeckiej grupy etnicznej.
To właśnie wewnętrzny i niezbędny do zachowania integralności moralnej bunt, twarzą w twarz obłudnym manipulacjom politycznym oraz dewastacji ludzkich losów i duszy przez wieki kultywowanej krainy, ukierunkował pracę artystyczną Zdeny Kolečkovej ku refleksji nad przemilczanymi historiami konkretnych miejsc i ich mieszkańców. Zainteresowanie to przejawia się w pracach autorki już od połowy lat dziewięćdziesiątych XX wieku, kiedy to brała udział w pierwszych wystąpieniach grupy czasem oznaczanej jako neokonceptualna szkoła z Uścia nad Łabą, która w środowisku czeskim przeforsowała artystyczne strategie wyrazu skupiające się na odzwierciedleniu konkretnego kontekstu społecznego, przede wszystkim przygranicznych, postindustrialnych peryferii (wystawy: Zaburzona równowaga czes. Narušená rovnováha, 1993; Prywatna anamneza czes. Soukromá anamnéza, 1995; Północ czes. Sever, 1997).
(Michal Koleček, Chřibská / Kreibitz (Sudety), listopad 2013)