Zobaczyłem wówczas bardzo poruszający obraz Pamiątka, pozornie spokojne a jednak groźne: Flauta I i Flauta II czy też Punkt zwrotny. Szczególnie ten ostatni obraz odczytuję (może wbrew woli autorki) jako ironiczny i smutny. Jeżeli punktem zwrotnym ma być coś, co przypomina trumnę lub kamienny grobowiec owiany tajemniczą, błękitną mgłą, to czy nie mamy tu do czynienia z bardzo ironicznym poczuciem humoru? Jeżeli nawet, a zależy to tylko od skali i perspektywy jaką przyjmiemy, jest to próg czy geometryczna przeszkoda, to dalej jest to gorzko-ironiczne. Na tym obrazie przeszkoda staje się punktem zwrotnym. Czyż nie jest to bardzo mądre i głębokie?
Podobne odczucia wzbudza obraz Matka III, na którym zza zimnej, błękitnej kurtyny, wyłania się groźny, jakby wykonany z betonu blok, który pochyla się nad widzem. Nie ma w nim niczego co kojarzy się nam z typowym obrazem matki. Jest groźny, pozbawiony nadziei i naprawdę przerażający. Bardziej czuć w nim strach niż ciepło i bezpieczeństwo.
Spotkałem się z opinią wyrażoną przez bardzo nieuważnego widza, że mamy tu do czynienia z malarstwem ozdobnym, wręcz dekoracyjnym. Ale ta właśnie pozorna ozdobność połączona z niewątpliwą elegancją oszukuje nieuważnych, celowo wprowadza ich w błąd i wciąga w pułapkę. Chyba najbardziej cenię sobie ten właśnie dualizm, drugie dno tych obrazów.
(Paweł Jarodzki)
Odnosząc się do warsztatu malarskiego należy wspomnieć o sposobach budowania płaszczyzn przez autorkę i o tym jak traktuje ona powierzchnię obrazu. Choć wydawało by się, że artystka porusza się w ograniczonej gamie kolorystycznej, nie jest to do końca prawdą. Obrazy konsekwentnie budowane według tej samej reguły. Tak jakby oglądało się kadry z tego jednego filmu. Jest to film o obiektach niegładkich, podrapanych, dotkniętych korozją, jakby zużytych, noszących ślady działania czasu, nienowych.
Można w tej metodzie dopatrzeć się wpływów i inspiracji wrocławskim malarstwem materii. Odbiorcy obeznanemu z tym środowiskiem i akademią z dużą łatwością przyjdzie wskazanie nazwisk konkretnych artystów, którzy wywarli wpływ na twórczość Karoliny Jaklewicz. Jednak język ten, pomimo lokalności, pozostaje uniwersalny i – mam nadzieję – doskonale rozumiany globalnie.
Niewątpliwie precyzyjnie wykonane obrazy noszą wyraźne piętno inspiracji brudem, zniszczeniem. Zaryzykowałbym stwierdzenie, że są one wynikiem codziennej obserwacji mijanych budynków, a inspiracja ta jest widoczna nie tylko w fakturze płaszczyzn, ale i w samych przedstawionych obiektach. Jest to malarstwo przesiąknięte miastem, jego atmosferą, jego aurą i duchowością. Jak wiadomo, linie proste są wytworem człowieka i nie występują w przyrodzie, ale występują w mieście, w architekturze. Zatem cała malarska twórczość autorki wyraźnie pokazuje, że jej obecność jako wykładowcy na Wydziale Architektury, nie jest przypadkowa.
(Paweł Jarodzki)
* * *
Duchowość w pracy Karoliny Jaklewicz nie jest przeciwstawiana geometrii ale właśnie z niej wypływa, czego dowodzi autorka w autokomentarzu własnej twórczości, gdzie podejmuje próbę zmierzenia się z tradycją sztuki geometrycznej i wykazania w tym kontekście własnej odrębności oraz stawia jasną deklarację poszukiwań głębokich idei i duchowości w tak – zdawałoby się – zimnej formie. Rozważania o relacji formy i idei, genezie geometrii i jej języku oraz roli światła wyjaśniają w sposób bezpośredni genezę i symbolikę malarstwa Karoliny Jaklewicz. Wyjaśniając i analizując sens, przyczyny i powody swojej sztuki, autorka porusza wiele interesujących wątków. Przywołuje nazwiska malarzy, którzy na nią wpłynęli, nie tylko powszechnie znanych, ale też np. będących odkryciem dla mnie (jak Lyonel Feininger).
Czytając pracę doktorską Karoliny Jaklewicz poznajemy jej subiektywną, emocjonalną geometrię, tak różną od tej, do której przyzwyczaiła nas m.in. Bożena Kowalska. Autorka udowadnia w swojej pracy, że chłód, matematyczny obiektywizm i celowe uciekanie od znaczeń oraz asocjacji nie jest immanentnie przypisane do języka geometrii. Tak widziany świat, pełen duchowości, tajemnicy i niedopowiedzeń, wydaje się być autentycznym, szczerym i głęboko przeżytym. Istotne jest, że artystka potrafi poprzeć swoje doświadczenia odwołaniami nie tylko do wypowiedzi malarzy czy krytyków ale też filozofów i poetów, co świadczy o solidnej podbudowie teoretycznej przedstawianego malarstwa. Powołuje się na średniowieczną metafizykę ale i na Fra Agelica. A z nazwisk bardziej współczesnych pojawiają się zarówno Leszek Szaruga, jak i Wojciech Fangor. Autorka wyznaje, że inspiracji szuka bardziej u Moniki Sosnowskiej czy Daniela Liebeskinda niż w renesansowym porządku, co stanowi precyzyjnie i logicznie przedstawiony dowód, że pomimo solidnego osadzenia w malarskiej tradycji, obcujemy z malarstwem na wskroś nowoczesnym i współczesnym. Twórczość Karoliny Jaklewicz udowadnia, że geometria może być emocjonalna, osobista i zaangażowana.
Paweł Jarodzki
Karolina Jaklewicz:
Forma jest bowiem wypowiadaniem wewnętrznej treści Wasyl Kandyński
Cytując jako motto słowa Wasyla Kandyńskiego, zwracam szczególną uwagę na drogę jaką obrałam w korzystaniu z rozwiązań geometrycznych: geometrii staram się używać jako języka wypowiadającego się nie tylko w formie, ale i w treści. W pracach konsekwentne poszukuję takich rozwiązań, aby geometria była nie tylko chłodną, analityczną czy intelektualną grą, ale by tchnąć w układy geometrycznych brył i płaszczyzn aspekt emocjonalny, osobisty, metafizyczny. Odczuwam wewnętrzną potrzebę geometrii – jest dla mnie sposobem uniwersalizacji osobistych przeżyć i obserwacji, daje komfort dystansu i dyskrecji. Jest językiem uniwersalnym a jednocześnie możliwym do indywidualnego zaanektowania. Linie proste to także tęsknota za uporządkowaniem przestrzeni – w tym przestrzeni mentalnej, przeżyć wewnętrznych. Wobec nadaktywnej rzeczywistości, w której żyję, geometria pozwala stworzyć iluzję ładu. W geometryzowaniu malarstwa doceniam także możliwość czystego przekazu, wyrażanie esencji idei. Geometryzowanie malarstwa odczuwam jako specyficzny algorytm – geometria wyciąga z idei pierwiastek, by potem podnieść jej doznawanie do kwadratu. I o ile w rzeczywistości geometria służy wytyczaniu granic, o tyle w malarstwie potrafi owe granice otworzyć.
Całość moich malarskich założeń widzę jako relację między tym co naturalne, a tym, co wymyślone przez człowieka, tym co racjonalne a tym co emocjonalne, tym co zaplanowane i tym co przypadkowe. Owa relacja bywa walką, próbą współistnienia, wzajemnego wsparcia. W naturze fascynują mnie zjawiska rozproszone – mgła, światło, chmury, płynność, blask. W działaniach człowieka podziwiam intelekt – stąd inspiracje architekturą, emocjonalność – stąd personifikacja brył i wrażliwość werbalną – stąd inspiracje poezją. Zagadnienie te spina geometria. Możliwie osobista.
Karolina Jaklewicz – ur. w 1979 r. w Trzebiatowie. Absolwentka Akademii Sztuk Pięknych we Wrocławiu, Wydział Malarstwa i Rzeźby (2000 – 2003 – studia na Wydziale Sztuk Pięknych Uniwersytetu im. Mikołaja Kopernika w Toruniu.) Dyplom z wyróżnieniem w 2007 r. z malarstwa u prof. Stanisława Kortyki oraz z projektowania malarstwa w architekturze i urbanistyce u prof. Wojciecha Kaniowskiego. Stypendystka Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego. Obecnie pracuje jako adiunkt w Zakładzie Malarstwa, Rysunki i Rzeźby na Wydziale Architektury Politechniki Wrocławskiej, jest także kuratorką w Galerii Sztuki Socato we Wrocławiu. W 2012 roku obroniła tytuł doktora sztuk pięknych za cykl malarski orz pracę pisemną Idea a forma geometryzująca w malarstwie.
Karolina Jaklewicz, Metafizyka geometrii
Wernisaż: 18 lipca 2014 roku, godz. 18.00
Wystawę będzie można oglądać od 6 sierpnia 2014 roku
Galeria Sztuki (pl. Katedralny 1)
Legnica